Odległa przyszłość to temat wielu artystycznych eksploracji – ludzi generalnie kręcą wizje tego, w jakiej rzeczywistości przyjdzie żyć kolejnym pokoleniom. W tytule Futuro Darko (wyd. Nagle!) zainstalowany jest mrok, ale we wnętrzu tego komiksu ciemności nie ma.
Oto w roku 2124, po ogromnym krachu gospodarczym i wielkiej rewolucji przemysłowej, kiedy polska myśl techniczna zaczęła dominować na obszarze całego świata, gdzieś na pustkowiach Atomic City bracia Władysław i Eryk Brońscy prowadzą warsztat samochodowy, w którym dla swoich klientów wymyślają prawdziwe cuda. Jednocześnie braciszkowie parają się niebezpiecznymi zleceniami, wyścigami i elektryzującym pląsaniem na krawędzi. I wcale nie są nadmiernie eksploatowani przez autora jako główni bohaterowie – w niektórych z szeregu krótkich historyjek pojawiają się zaledwie w tle, przemykając z innymi postaciami. Zresztą sama konstrukcja tego albumu proponuje czytelnikowi raczej fabułę o przyszłości, a nie o bohaterach. Fabułę pełną wyśmienicie napisanych, ludzkich dialogów, prowadzoną słowami narratora, który od pierwszych konstrukcji zdaniowych staje się przyjacielem czytelnika i zaprasza go do uczestnictwa w życiu mieszkańców miasta, napędzanego przez polskich przedsiębiorców.
CZYTAJ: Trzy akordy, darcie Milligana i McCarthy’ego
Debiutancki album Krzysztofa Nowaka to w dużej mierze komiks zmotoryzowany, wyścigowy i pościgowy, narysowany z wyraźną pasją do czterech kółek – Nowak przerysowane postaci z wielkimi nochalami wstawia w świetnie kreślone pustynne plenery, usadza je w samochodach i czerpie przyjemność z każdego kadru – czy będzie to kraksa podczas pościgu czy ujęcie w lusterku. Jest zatem Futuro Darko komiksem mechanicznym, zabawnym, czasami brutalnym, ale i doprawdy wzruszającym – jeden z wątków, w który zaangażowani zostają członkowie kapeli Stick N Stones, to krótka rzecz o wierności, nadająca zrobotyzowanej przyszłości ludzkie oblicze.
Futuro Darko to album zrealizowany z rozmachem, ale tak naprawdę dość kameralny, stanowiący sprawne wprowadzenie w interesujący świat. Rysunki są tu zawodowe – choć dla Krzysztofa Nowaka jest to album debiutancki, to – jak informuje wydawca – jego prace pojawiały się już chociażby w New York Timesie. Ma świetną stylówę – bracia Brońscy wyglądają trochę jak Beavis i Butt-Head po polsku, plenery są precyzyjne, a wspomniane wcześniej pościgi – na tyle atrakcyjne wizualnie, że przyciągną do siebie nawet tych, których motoryzacja nie interesuje.
Gdzieś w trakcie albumu pada informacja, że bracia Brońscy powrócą – i to jest dobra wiadomość.
CZYTAJ: Nawiedzony dom w sercu Hollywood. Brubaker i Phillips w swoim żywiole
DySzcz
Fot. materiał wydawcy