– Niezidentyfikowany obiekt, który w poniedziałek (26.08) wleciał od strony Ukrainy w polską przestrzeń powietrzną należało zestrzelić – tak uważa ekspert do spraw bezpieczeństwa dr Paweł Borek z Akademii Bialskiej.
Zdaniem dr Borka obiekt powinien być zestrzelony m.in. z uwagi na to, że to nie pierwszy przypadek, kiedy naruszona została polska strefa powietrzna przez obiekty, które trafiały tutaj znad Ukrainy. – Żeby ludzie czuli się bezpieczni, powinni oczekiwać, że będą podejmowane zdecydowane działania. A na Kremlu tylko na to patrzą. Bardzo możliwe, że ten obiekt dostał się nad teren Polski przypadkowo, ale bardzo możliwe też, iż był dokładnie zaprogramowany, żeby naruszyć przestrzeń (powietrzną naszego kraju) i aby w Rosji zobaczono, jakie będą reakcje i wojska, i polityczne.
CZYTAJ: „Był przeraźliwy huk”. Żołnierze szukają obiektu, który wleciał znad Ukrainy
Rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Jacek Goryszewski podkreśla, że obiekt nie został w pełni zidentyfikowany, dlatego nie zapadła decyzja o jego unieszkodliwieniu: – Co innego w czasie wojny. Wtedy reakcja może być szybsza i bezwarunkowa. Może wówczas być wydana komenda, że każdy obiekt wlatujący w naszą przestrzeń będzie zestrzeliwany. Ale teraz równie dobrze mógłby to być obiekt cywilny, który utracił łączność i nie odpowiada na nasze wezwania – wyjaśnia ppłk Goryszewski.
Obiekt, który zdaniem wojska prawdopodobnie jest bezzałogowym statkiem powietrznym, mógł spaść na teren gmin Tyszowce albo Hrubieszów. Dlatego prowadzone są tam od wczoraj jego poszukiwania.
MaT / opr. ToMa
Fot. PAP/Wojtek Jargiło