Żołnierze szukają niezidentyfikowanego obiektu, który wleciał w polską przestrzeń powietrzną z terytorium Ukrainy. Przekroczenie granicy wykryto o godzinie 6:43, kiedy trwał zmasowany atak rosyjskiego lotnictwa strategicznego na Ukrainę. Obiekt około 7.00 rano zniknął z radarów. Trwają jego poszukiwania w gminie Tyszowce na południe od Hrubieszowa.
CZYTAJ: Na teren Lubelskiego wleciał obiekt powietrzny. Szuka go wojsko
Wojsko obserwowało obiekt na polskim niebie od 6.43. Dowódca operacji był gotów wydać zgodę na zestrzelenie obiektu. Nie doszło do tego, ponieważ – zgodnie z prawem – wymagana jest tak zwana “identyfikacja wizualna”. Oznacza to, że wojsko w czasie pokoju musi mieć pewność, iż nie strzela na przykład do cywilnej jednostki.
– Dowódca operacyjny podjął decyzję o wszczęciu poszukiwań zarówno lądowych, jak i śmigłowcowych. Żołnierze są na miejscu. Udział w poszukiwaniach biorą również inne służby mundurowe – powiedział rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych podpułkownik Jacek Goryszewski. – Zakładamy również taką ewentualność, że obiekt ten mógł zawrócić, a w istniejących rano warunkach pogodowych i na tej wysokości nasze środki radiolokacyjne już tego nie widziały. Niemniej jednak, aby wykluczyć wszelkie możliwości, prowadzone są poszukiwania. Nie doszła do nas informacja o jakiejkolwiek eksplozji czy wybuchu.
– Zarówno trajektoria, jak i prędkość lotu oraz pułap, na jakim poruszał się ten obiekt, wskazują, że najprawdopodobniej był to bezzałogowiec. Na pewno nie była to rakieta – dodaje podpułkownik Jacek Goryszewski.
– Wszystkie systemy zadziałały jak trzeba – mówi wojewoda lubelski Krzysztof Komorski. – Trwa standardowa procedura: przesłuchiwanie świadków, przeczesywanie terenu. Jesteśmy do dyspozycji wojska i cały czas w kontakcie z Żandarmerią Wojskową. Jestem cały czas na łączach również z komendantem wojewódzkim policji.
– Mieszkańcy gminy Tyszowce nie zgłaszali odnalezienia żadnego obiektu – mówi sekretarz gminy Wojciech Baj. – 20 minut przed 7.00 zaczęły być tu głośne dźwięki. Czyli latały samoloty. Na pewno były to jakieś odrzutowce. Nie było ich widać, ale dźwięk był dosyć głośny. W głowie rodziła się myśl, że coś się mogło stać na terenie naszej gminy albo gmin sąsiednich. Później pojawiły się nieoficjalne informacje, że mogło się tak zdarzyć, iż obiekt wojskowy spadł na terenie naszej gminy. Dzwoniły do nas też służby, między innymi Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Tomaszowie Lubelskiej, czy nie mieliśmy zdarzeń związanych z wystąpieniem takiego zjawiska. I od tego czasu mamy ciągle telefony. Z nieoficjalnych informacji wynika, że na terenie gminy mógł spać dron.
Mieszkańcy relacjonują, że o poranku słyszeli hałas – prawdopodobnie lotnictwa. Potem w ciągu dnia w okolicy widać było sporo pojazdów wojskowych: – Wracałam z synem od mamy i zatrzymała nas policja, pytając, czy coś wiedzieliśmy. Było dosyć głośno, bo w domu drżały szklanki na stole. Był przeraźliwy huk, więc wyszłyśmy z córką na dwór. Powiedziałam, że chyba coś się znowu dzieje. Nie było tego widać, tylko słychać. Tak jakby coś leciało jedno za drugim. Helikopter dość często latał u nas w koło, tak niziutko. Jak jedzie się na Tomaszów, gdzie jest stacja paliw, tam stoi wojsko. Chyba szukają. U nas często tak się zdarza. Przecież tragedia w Przewodowie to niedaleko nas. Wożuczyn też jest blisko. Chyba da się przyzwyczaić – opowiada jedna z mieszkanek gminy.
Jak relacjonuje reporterka Radia Lublin, pomiędzy miejscowościami Kaliwy, Wojciechówka i Zamłynie stacjonuje kilka pojazdów wojskowych. Na okolicznych polach widać przemieszczających się pieszo żołnierzy. Wygląda to na poszukiwania obiektu.
Jak zapewniają wojskowi, poszukiwania będą trwać do skutku. Czyli do momentu znalezienia obiektu albo do chwili potwierdzenia, że nie ma go na naszym terytorium.
JN / TSpi/ MaTo / opr. ToMa/ WM
Fot. Joanna Nowicka