Telefon tylko na godzinę – to zasada wielu wyjazdów i kolonii. Takie rozwiązanie ma oderwać najmłodszych od ekranów i pozwolić w pełni wykorzystać ofertę danego wyjazdu. Pomysł nie każdemu się jednak podoba.
CZYTAJ: Fajnie i kreatywnie bez technologii. Harcerski powrót do korzeni [ZDJĘCIA]
„Smartfonowe zombie”
„Smartfonowe zombie” – tak określa się tych, którzy ze wzrokiem wlepionym w ekran telefonu chodzą po ulicach.
– Zupełnie zatracili instynkt samozachowawczy. Przerażają mnie, zwłaszcza młodzież, która ma słuchawki na uszach, a my, kierowcy mamy wszystko widzieć – mówią kierowcy.
W szkole jest nie lepiej: – Na całym korytarzu pod ścianami są rządki ludzi, którzy siedzą w telefonach i tylko głowy im zwisają nad ekranem – opowiadają uczniowie.
Dlatego coraz częściej wprowadza się zakazy użytkowania telefonów. Obowiązują one już na przejściach dla pieszych i w wielu szkołach. – Nawet jeśli jest w plecaku, ma być wyłączony – przyznaje Danuta Kozakiewicz, dyrektorka warszawskiej podstawówki nr 103. – Na terenie szkoły z telefonów nie korzystamy.
Telefon tylko na godzinę
Powszechną praktyką jest ograniczanie dostępu do telefonów na obozach i koloniach. – To jest czas, kiedy możemy przekazać dzieciakom różne fajne wartości. Pokazujemy im świat, na którego ukazanie rodzice często nie mają możliwości. I nie chcemy, by dzieci się rozpraszały – wyjaśnia Agnieszka Zielińska z Biura Turystyki Aktywnej. – Mogą jak najbardziej zadzwonić i napisać SMS-a: „Mamo, wszystko jest OK”. Tak samo mama może zadzwonić do kierownika i zapytać się, jak dziecko odnajduje się na obozie, ale staramy się młodym ludziom jak najbardziej ograniczyć kontakt telefoniczny.
– Telefony często rzeczywiście odwracają uwagę, a u młodszych dzieci nasilają ich tęsknotę za domem – dodaje Agnieszka Cheba, koordynatorka obozów artystycznych. – Wiem to z doświadczenia. Tydzień temu z naszego obozu wróciła moja siedmioletnia bratanica. Mój brat śmiał się, że po trzech dniach zadzwonił trochę zaniepokojony do kierownika, czy może porozmawiać z córką. A ona powiedziała do słuchawki tylko: „Tatusiu, mamusiu, kocham was, pa, pa. Teraz mam inne ważne rzeczy, wiec nie mam czasu z wami rozmawiać. Widzimy się za trzy dni”.
– Bardzo często zdarza się, że kierownicy obozu odbierają telefon i spanikowany rodzic pyta się: „Co się dzieje? Nie mogę się dodzwonić do moich dzieci”. A my odpowiadamy: „Dzieci są na zajęciach i nie mają telefonu ze sobą” – opowiada Agnieszka Zielińska.
Młodsze dzieci, do 12 roku życia, oddają telefony do depozytu i mogą z nich skorzystać raz dziennie, najczęściej przez godzinę po obiedzie. Nastolatki mogą mieć telefony przy sobie, ale na czas zajęć muszą je zostawić w pokoju lub wyciszyć.
– Niestety są tacy rodzice, którym te zasady się bardzo nie podobają. Chcą wymusić, żeby dziecko miało przy sobie telefon. Jednak po rozmowie zazwyczaj przyjmują nasze argumenty – mówi Agnieszka Cheba.
Bowiem rodzice w sumie nie mają wyjścia – albo udział dziecka w obozie czy kolonii, albo problem, czyli dziecko zostaje w domu.
RL / IAR / opr. ToMa
Fot. pixabay.com