W sobotę mija 50 lat od dnia, kiedy polscy piłkarze wygrali w Monachium z Brazylią 1:0 w meczu o trzecie miejsce mundialu w RFN. „Orły Górskiego” zadziwiły wtedy świat, bo przed rozpoczęciem turnieju nikt na nich nie stawiał. Taki sukces udało się powtórzyć jeszcze tylko w 1982 roku.
Spotkanie o trzecie miejsce mistrzostw świata rozpoczęło się 6 lipca 1974 roku o godz. 16. Areną był Stadion Olimpijski w Monachium, na którym dwa lata wcześniej (10 sierpnia 1972) biało-czerwoni, także pod wodzą Kazimierza Górskiego, triumfowali w igrzyskach.
Obie drużyny były już zmęczone turniejem. Trzy dni wcześniej Polacy stoczyli heroiczny bój z gospodarzami mistrzostw – RFN (0:1) na zalanym wodą, po burzy, frankfurckim Waldstadionie. W tej decydującym o awansie do finału pojedynku musieli wygrać, by myśleć o grze o złoto. Na nic zdała się obrona karnego przez Jana Tomaszewskiego po strzale Ulego Hoenessa. W 76. minucie boiskowy „lis” Gerd Mueller sprytnym uderzeniem z pola karnego zdobył jedynego gola.
Ta sama 76. minuta w starciu z Brazylią okazała się szczęśliwa. Indywidualna szarża Laty, który uciekł obrońcom „Canarinhos”, i wykorzystana sytuacja sam na sam z bramkarzem dała zwycięskiego gola. Lato został królem strzelców turnieju z dorobkiem siedmiu trafień, a Andrzej Szarmach zajął w tej klasyfikacji trzecie miejsce z pięcioma golami.
CZYTAJ: „Olbrzymia szansa dla sportowców”. Olimpiada rozpoczęła się w Lublinie [ZDJĘCIA]
W meczu z Brazylią Polacy zagrali w składzie: Jan Toamszewski – Antoni Szymanowski, Jerzy Gorgoń, Władysław Żmuda, Adam Musiał – Henryk Kasperczak (79. Lesław Ćmikiewicz), Kazimierz Deyna, Zygmunt Maszczyk – Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach (73. Zdzisław Kapka), Robert Gadocha.
Co ciekawe, medale wręczono dzień później, 7 lipca. Gospodarze postanowili obdzielić nimi jednocześnie cztery najlepsze drużyny MŚ: złotymi – swoich piłkarzy, pokonanym w finale Holendrom przypadły pozłacane, Polakom – srebrne, a Brazylijczykom – brązowe. W rozgardiaszu panującym podczas tej uroczystości medale przyjął z rąk prezydenta FIFA Stanleya Rousa 20-letni obrońca polskiej drużyny Władysław Żmuda i rozdał je kolegom.
A wcześniej niewiele było przesłanek, że mistrzostwa skończą się tak szczęśliwie, choć „Orły Górskiego” pazury pokazały już w eliminacjach, kiedy dzięki zwycięskiemu remisowi na Wembley (1:1) zablokowały drogę do turnieju finałowego Anglikom, którzy siedem lat wcześniej zostali najlepszą jedenastką globu.
Grzegorz Lato w walce o piłkę z Marinho Chagasem, fot. Bundesarchiv, Bild 183-N0706-0040 / Mittelstädt, Rainer / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE, via Wikimedia Commons
To rozbudziło apetyty kibiców i dziennikarzy, którzy nie kryli rozgoryczenia, gdy w meczach towarzyskich poprzedzających MŚ reprezentacja prezentowała się poniżej oczekiwań. Czarę goryczy przelała porażka w sparingu z klubową ekipą VfB Stuttgart 1:4, po której krajowe media mocno skrytykowały wybrańców Górskiego. Trener bronił ich i siebie mówiąc, że dopiero turniej pokaże prawdziwe oblicze zespołu i się nie mylił, bo jego drużyna wkrótce zadziwiła świat.
Zanim do tego doszło kiepskie nastroje potęgował skład grupy, w której znalazły się m.in. Argentyna i Włochy, co wielu potraktowało jako zapowiedź niepowodzenia już na początku mundialu. Polska i Haiti to mieli być „chłopcy do bicia” dla uznanych piłkarskich firm.
Już inauguracyjny mecz z Argentyńczykami pokazał jednak, jak Górski świetnie przygotował zawodników do MŚ. Polska wygrała 3:2, a później rozgromiła Haiti 7:0 i pokonała Włochy 2:1. Wtedy biało-czerwoni byli już na ustach wszystkich. W kolejnej fazie grupowej skromnym 1:0 odprawili do domu Szwedów, a później pokonali Jugosławię 2:1.
CZYTAJ: Zadecydowały karne. Francja w strefie medalowej mistrzostw Europy
Finał był w zasięgu ręki, ale trzeba było pokonać gospodarzy. I wtedy przyszedł słynny „mecz na wodzie”, który zatrzymał biało-czerwonych. W późniejszych wypowiedziach Górski nigdy nie krytykował jednak decyzji sędziów, którzy zezwolili na rozegranie spotkania w ekstremalnych warunkach. Na konferencji prasowej powiedział: „Przegraliśmy po równorzędnej walce z finalistą mistrzostw świata, którego ja typuję na zwycięzcę. Wpajam piłkarzom, że trzeba umieć przegrywać”.
Legendarnemu Górskiemu, który później został uznany „Trenerem Tysiąclecia”, w prowadzeniu kadry pomagali Andrzej Strejlau i Jacek Gmoch, pełniący funkcję szefa – innowacyjnego wówczas – „banku informacji”. Z kolei kapitan Deyna i duet szybkich jak wiatr skrzydłowych – Lato i Gadocha – znaleźli się w najlepszej jedenastce mistrzostw.
Oto pełna kadra piłkarska Polski na MŚ-74: Andrzej Fischer, Zygmunt Kalinowski, Jan Tomaszewski; Mirosław Bulzacki, Jerzy Gorgoń, Zbigniew Gut, Adam Musiał, Antoni Szymanowski, Henryk Wieczorek, Władysław Żmuda, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Roman Jakubczak, Henryk Kasperczak, Kazimierz Kmiecik, Zygmunt Maszczyk, Jan Domarski, Robert Gadocha, Zdzisław Kapka, Marek Kusto, Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach.
PAP / RL / opr. WM
Fot. Bundesarchiv, Bild 183-N0706-0039 / Mittelstädt, Rainer / CC-BY-SA 3.0, wikipedia.org