Las, las, las potem polna droga i drewniany dom ukryty za stodołą i wielkim kasztanem. Na tym odludziu Marcin, Lydie i pies, który rozumie tylko język francuski. Wylądowali tutaj prosto z Prowansji z wielkiego miasta w delcie Rodanu. Co ich tutaj urzeka i jak świętują kolejną rocznicę rewolucji francuskiej na podlubelskiej wsi…?
„Marsylianka na prowincji” to historia o tym, że w życiu najważniejsze są rzeczy proste, a Francję tak samo jak Polskę nosi się w sercu.
Na zdjęciu Marcin i Lydie Kotlińscy. Fot. Agnieszka Czyżewska-Jacquemet