Przez pół wieku wśród fanów krążyły legendy o tej płycie. Ukazuje się „One Hand Clapping” Wings – zespołu Paula McCartneya.
To koncert nagrany w studiu. Dotychczas istniały tylko wersje nieoficjalne. Płyta jest surowa i głośna. Pokazuje zespół, który właśnie nabiera pewności siebie. Jeszcze niedawno grupa Paula McCartneya była na skraju rozpadu. Wobec pierwszych jej płyt krytycy byli bezlitośni. Tuż przed wyprawą do studia w Nigerii w 1973 roku dwóch członków zespołu powiedziało „goodbye”, a z dnia na dzień Wings stali się grupą trzyosobową. Składali się na nią: Paul, jego żona Linda i Denny Laine, znany z grupy Moody Blues. Zła passa trwała. W Lagos w Nigerii McCartney i jego żona padli ofiarą napadu. Mężczyzna groził im nożem i ukradł taśmy z nagraniami. A jednak to tam powstała najważniejsza płyta Wings – „Band On the Run”, nareszcie przyjęta dobrze przez krytyków. „One Hand Clapping” składa się w dużej mierze z utworów z tego albumu. To McCartneyowskie klasyki, jak „Jet”, „Bluebird” czy utwór tytułowy. Młody szkocki gitarzysta Jimmy Mcculloch dodaje zespołowi energii, co słychać w „Junior’s Farm”, ostrzejszym, niż wersja wydana potem na singlu.
CZYTAJ: Pospieszalscy zapowiadają album poświęcony polskim poetom [POSŁUCHAJ ROZMOWY]
Paul po raz pierwszy decyduje się na granie utworów Beatlesów. Na razie nieśmiało. Sięga po fragmenty „Let It Be” czy „Lady Madonna”. Ale to też oznaka, że lata niepewności po rozpadzie Wielkiej Czwórki powoli zostawia już za sobą. Wkrótce piosenki Beatlesów staną się częścią wielkiego światowego tournee, powszechnie uważanego za punkt szczytowy w karierze grupy. Po 50 latach na „One Hand Clapping” można posłuchać, jak drugi słynny zespół Paula McCartneya wchodzi w swój najlepszy okres.
IAR / RL / opr. AKos
Fot. Jim Summaria, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons