Przypadająca wczoraj (01.05) 20. rocznica wejścia Polski do Unii skłania nie tylko do wspomnień, ale też do spojrzenia na wyzwania czekające wspólnotę u progu trzeciej dekady naszego członkostwa. Za 40 dni Polacy wybierać będą eurodeputowanych na kolejną pięcioletnią kadencję.
O minionej i przyszłej Jacek Bieniaszkiewicz rozmawiał w Strasburgu z Januszem Lewandowskim, europosłem od 2004 go roku, a przez pięć lat komisarzem Unii ds. budżetu.
CZYTAJ: Beata Szydło: W Unii Europejskiej są rzeczy, które trzeba poprawić
Europoseł Janusz Lewandowski przez ostatnie lata z ramienia Platformy Obywatelskiej pracował we frakcji europejskiej Partii Ludowej. Być może będzie także pracować przez kolejne pięć lat na zmianę w Brukseli i Strasburgu jako europoseł. Jak wyobraża sobie tę kolejną kadencję? Jaki może być status Polski za pięć lat? Co może się dziać w kolejnym Parlamencie?
– Jeśli chodzi o Polskę, to jest z powrotem w centrum decyzyjnym Europy, o czym świadczą przyjazdy wszystkich liderów europejskich, żeby się skonsultować z Tuskiem. To wygląda dobrze. Dla mnie też perspektywa wyborów prezydenckich jeszcze utrwali tę pozycję Polski – mówi Janusz Lewandowski. – Jeśli chodzi zaś o przyszłość tej pięciolatki europejskiej, to tu – z czego nie jestem zadowolony – będzie się rysował wymiar obronny. My rzeczywiście zamykamy poprzednią kadencję i całe 20-lecie, a otwieramy nowe, w cieniu wojny, która przynajmniej dla Lubelaków jest dotykalna, bo jest za miedzą – stwierdza Janusz Lewandowski.
– Projekt pokojowy, jakim od początku jest Unia Europejska, musi zyskać bardziej twarde oblicze, bo tylko z twardym obliczem liczy się Putin. Wszystkie miękkie instytucje powołane po temu – od ONZ po OBWE – okazały się kompletnie bezradne w obliczu agresji. Agresorzy rozumieją tylko argument siły, więc to mocno wpłynie na funkcjonowanie również Parlamentu Europejskiego i całej Unii Europejskiej, tak jak pandemia nagle sprawiła, że służba zdrowia pozatraktatowo znalazła się w zakresie takich czynności jak wspólny zakup szczepionek mówi nasz gość.
– Oczywiście ta przyszłość i tak będzie cyfrowa, i tak będzie zielona – w tym kierunku będą zmierzały rozmaite regulacje, bardzo dla Polski trudne, bo Polska straciła wiele lat z uwagi na patriotyczny stosunek do węgla, inwestując w bloki węglowe itd. I za to się będzie płaciło większymi ciężarami transformacji. One są osłaniane przez rozmaite fundusze, ale to jest kropla w morzu potrzeb. Tak widzę przyszłość. Suwerenność strategiczna z wymiarem obronnym, ubezpieczenie na przyszłość w obliczu Putina i niewiadomych co do amerykańskich wyborów i kontynuacja tego dzieła, które się nazywa „zazielenienie”, czyli odnawialne źródła energii, a także cyfryzacja – to jest nieuchronne – uważa Janusz Lewandowski.
CZYTAJ: Róża Thun: Jesteśmy szalenie ważną częścią polityki światowej
W sondażach na dłuższy czas przed wyborami do europarlamentu zauważa się, że większą rolę będą odgrywali populiści, te nurty, które inaczej podchodzą do zjednoczonej Europy.
– Właściwie to jest przesądzone. Czasami mam wrażenie, że to z naszej winy, dlatego że niepotrzebne forsowanie daleko idących zmian traktatowych, czyli odchodzenia od zasady jednomyślności, to doskonała pożywka populizmu. Bowiem wtedy mówi się o federalnej Europie pod dyktando niemieckie – mówi Janusz Lewandowski. – Szybki bieg z Zielonym Ładem bardzo zirytował rolników, którzy i tak mają większe rygory niż na przykład eksporterzy z Ameryki Południowej. I to widać na ulicach Polski i Brukseli. Chociaż polski motyw jest nieco inny, wiąże się bardziej z importem z Ukrainy. No i w końcu pakiet migracyjny, który nie jest zły, ale też jest bardzo łatwy do spożytkowania w propagandzie populistycznej. To wszystko sprawiło, że populizm przedwyborczy nabrał wiatru w skrzydła. I to się odzwierciedli w liczbie mandatów w przyszłym Parlamencie – zauważa Janusz Lewandowski.
CZYTAJ: Bogusław Liberadzki: Minusów członkostwa Polski w Unii Europejskiej praktycznie nie ma
Ostatnia kwestia: nie mogę nie nawiązać do Lublina. Sentyment pozostał?
– To jest moje miasto rodzinne – odpowiada Janusz Lewandowski. – Ulica Chopina, liceum Zamojskiego, zresztą bardzo szlachetnego, nawet w trudnych czasach. Olbrzymia nostalgia. Mam tam duże mieszkanie po rodzicach, które znakomicie się nadawało, żeby gościć wiele rodzin ukraińskich, bo im było wtedy bliżej do granicy i do swoich bliskich w Ukrainie. Przynajmniej w ten sposób zostało spożytkowane. Mam tam wielu przyjaciół. Mam swoich przodków na wspaniałym cmentarzu przy ul. Lipowej, a wśród nich Leona Frankowskiego, który był krótko dowódcą powstania styczniowego na Lubelszczyźnie. Taki „wirażka”, który uważał że samymi rękoma bez broni pogonimy Moskali. Bardzo szybko go uwięzili i powiesili w bardzo młodym wieku. Na lubelskim cmentarzu przy ulicy Lipowej jest jego grobowiec.
CZYTAJ: Jan Olbrycht o zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego
Bez broni Moskali pogonić się nie da, bo czym się różni obecna Rosja od dawnych Moskali?
– Rosja jest największym terytorium na świecie i zawsze głodnym na nowe terytoria. Uważa inne narody za takie, które powinny w gruncie rzeczy wchodzić w skład wielkiej, wielkiej Rosji. Ten schemat dotyczy Ukrainy, ale tak samo patrzą na kraje bałtyckie. Tego się nie wyleczy. Trzeba się z tym liczyć i na to się uzbroić – dodaje Janusz Lewandowski.
Z dumnym ze swych lubelskich korzeni europosłem Januszem Lewandowskim rozmawiał Jacek Bieniaszkiewicz, który ukończył lubelskiego „Zamoya” dwa lata wcześniej niż nasz gość.
CZYTAJ: Leszek Miller o traktacie akcesyjnym do UE: Ten dokument otworzył nam drzwi
JB/ opr. DySzcz
Fot. Janusz Lewandowski Facebook