Kilkunastu plantatorów z Lubelszczyzny protestowało dziś (27.05) w Opolu Lubelskim przeciwko niskim cenom owoców. Rolnicy przed dwie godziny blokowali przejście dla pieszych na ulicy Przemysłowej.
CZYTAJ: W tym roku miód i truskawki wcześniej niż zwykle. Ale czy będą tańsze?
Sytuacja jest dramatyczna
– Sytuacja rolników jest dramatyczna – mówi jeden z plantatorów z powiatu kraśnickiego, Krzysztof Chmiel. – Pierwsze maliny przyjeżdżają już do przetwórni, truskawka z Maroko, Egiptu, Albanii zalewa polski rynek, a rolnicy stoją biernie i przyglądają się, jak ich gospodarki upadają. Wyjściowa cena truskawki sprzed tygodnia – 2,30, teraz jest 4 złote. 5 złotych to koszt produkcji truskawki. Powiedzmy, że anomalie pogodowe są niespotykane w tym roku. Moi dziadkowie nie pamiętają takiego gradu. Susze oraz mrozy (-10 23 kwietnia) – to niespotykane. Z tym borykają się rolnicy. Logiczne, że towaru będzie mniej – w truskawce ok. 60 procent mniej towaru. Zostały ochłapy na krzakach, za które przetwórnie nie chcą zapłacić.
– Stoimy i czekamy – mówi jeden z kierowców, przejeżdżający w pobliżu blokowanego przejścia. – Dzisiaj jeszcze jest targ, więc Opole zablokowane, nie ma jak się ruszyć. Nie tylko do pracy, ale i na zakupy. Trzeba szukać objazdu. Każdy powinien walczyć o swoje, jakby nie było.
CZYTAJ: „Ponieśliśmy koszty, a zysku nie będzie”. Koniec protestu sadowników
„Niech się wstydzą ci, których tu nie ma”
– Widzimy, że społeczność jest bardzo nieświadoma problemu. Myślę, że rolnicy się obudzą – mówi Krzysztof Chmiel. – Dzisiaj frekwencja jest bardzo mała. Ja się nie wstydzę tego. Niech się wstydzą ci, których tu nie ma. Wspólna sprawa, jeden cel. Jak rolnik nie zasieje, rolnik nie zbierze, to i rolnik nie kupi.
– Mam produkcję truskawki, porzeczki, maliny, wiśni – mówi jeden z plantatorów. – Żeby ruszyć z truskawką, żeby zostało cokolwiek na uplewienie po sezonie. Aktualnie jest ok. 4 zł za kilogram. W tym roku jest fatalnie – przyszły mrozy, zastosowaliśmy dużo oprysków, żeby utrzymać rośliny, utrzymać owoce, a ceny są fatalne. Nie dość, że ceny są fatalne, mróz, grad i susza, to jeszcze mamy zaległe faktury, które nie zostały zapłacone za nasze owoce. I jak tu mamy żyć? Ceny nawozów poszły w górę, ceny oprysków i ceny pracownika też. Wszystko poszło w górę, ale owoce zostały na tym samym pułapie cenowym.
Czy cena minimalna to postulat protestujących? – Też nie za bardzo. Przetwórcy też muszą zarobić, żeby później od nas kupić. Ale taka rozsądna cena na truskawkę w tym roku to powinno być te 6 złotych – mówią rolnicy.
CZYTAJ: Najpierw przymrozki, potem gradobicie. Niektórym sadownikom nie wystarczy owoców nawet na ciasto
Rozwiązania systemowe
– Od wielu lat domagaliśmy się umów kontraktacyjnych, które regulowałyby pewne rzeczy – mówi Tomasz Solis, członek Zarządu Głównego Związku Sadowników RP. – Chciałbym być dobrze zrozumiany: nie chodzi tu o kwestie zagwarantowania jakiejś ceny, tylko o to, że nie mamy systemu, który nam bilansuje ilość produkcji. Historia jest taka, że jeżeli mielibyśmy umowy kontraktacyjne, które mówią jasno i wyraźnie, dają nam sygnał ze strony zakładów przetwórczych, że potrzebne nam jest tyle i tyle truskawek na rynku, kontraktujemy je z jakąś określoną ceną, która odnosi się do ceny opłacalności – ja nie mówię, że ma to być cena opłacalna, tylko stworzenie pewnego algorytmu do liczenia takiej ceny jest możliwe i myśmy proponowali to, no to mamy do czynienia z taką sytuacją, że nie rosną nam z roku na rok plantacje, albo nie znikają nam zupełnie, kiedy jest niska cena i niskie zapotrzebowanie, a mamy stabilizację na rynku.
– Przede wszystkim musimy wypracować jakieś rozwiązania systemowe, które w razie klęsk żywiołowych dadzą nam jakieś zabezpieczenie od państwa – mówi Sebastian Huber, prezes Stowarzyszenia Lubelskich Producentów Malin. – Nie tylko powołując się na stan klęski żywiołowej i na paragrafy z Unii Europejskiej, bo to nie jest sytuacja, która wymaga specjalnego traktowania. Klęska żywiołowa, nawałnice, są czymś normalnym i występują w różnych częściach kraju o różnych porach. Dlatego powinniśmy być na to przygotowani.
– Dzisiaj chcemy uzyskać na pewno większą cenę, pokazać problem, że rolnicy się nie zgadzają, bo jest już narracja, że rolnikom jest dobrze, bo są dopłaty do zbóż – mówi Krzysztof Chmiel. – Strajki, które trwały od stycznia „zbożowcy” sobie ugrali, ale producenci owoców miękkich sobie nic nie ugrali. Jak zwykle zostaliśmy z niczym.
Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Jacek Czerniak odniósł się do dzisiejszego protestu oraz importu owoców – szczególnie mrożonych. Przyznał, że ten problem jest analizowany, ale pewne umowy zawarte w ostatnich latach z państwami trzecimi muszą być respektowane.
CZYTAJ: Gradobicie w regionie. Lubelska Izba Rolnicza chce wprowadzenia stanu klęski żywiołowej
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. Łukasz Grabczak