Dziś Wielka Sobota, czas święcenia pokarmów, ale także wody i ognia. Wierni Kościoła katolickiego tłumnie udają się do kościołów, aby poświęcić tradycyjne koszyczki wielkanocne.
– Dzisiaj te kosze nie wyglądają tak jak dawniej, są o wiele mniejsze – mówi Łukasz Tarkowski z Muzeum Wsi Lubelskiej. – Te ogromne kosze zanosiło się do kościoła. Czasami ten kościół był daleko, więc kobiety wkładały koszyk w taką płachtę i zarzucały na plecy. Tak dochodziły z tym koszykiem do kościoła. Jak kościół był bardzo daleko, tak że nie dało się dojść, to wtedy ktoś przywoził księdza i święcono pokarmy u kogoś w domu. Stawiano stoły. Można było poświęcić pokarmy także przed kapliczką, krzyżem czy np. przed dworem. Tam też ksiądz mógł przyjechać.
CZYTAJ: Wielkie porządki przed Wielkanocą. Dlaczego według tradycji są tak ważne?
Przygotowanie koszyczka wielkanocnego to jedna ze świątecznych tradycji.
– Kiedyś na wsiach święcono pokarmy u konkretnych gospodarzy, a w koszyczku zawsze musiały się znaleźć określone produkty – mówi Małgorzata Kowal z Puławskiego Klubu Twórców Ludowych. – To nie było tak, że można było wrzucić, co się chce, bo ja jako dziecko chcę zająca – nie. Musiał się tam znaleźć baranek, wędlina, chleb, jajka – przynajmniej jedno musiało być obrane, zależnie od wielkości rodziny. Jedno lub dwa musiały być obrane, żeby ta woda święcona dotknęła tego jajka. Oprócz tego sól pomieszana z pieprzem i chrzan. Niektórzy kładli babkę wielkanocną, czy masło w jakimś kieliszku, później stosowane jako maść na bolące miejsca.
Tradycja święcenia pokarmów w Kościołach wschodnim i zachodnim sięga VIII wieku. W Polsce obrzęd ten pojawił się w XV wieku.
KovA / ŁuG / opr. WM / LisA
Fot. archiwum