Tradycje tkania pereborów – ornamentów tkackich popularyzować będzie Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej. Ta dawna technika tkacka popularna była tam, gdzie zamieszkiwała ludność pochodzenia ruskiego, a więc północno-wschodnia część województwa lubelskiego i wschodnia część województwa podlaskiego. Perebory ozdabiały obrusy, ręczniki i stroje ludowe.
CZYTAJ: Muzeum Południowego Podlasia wśród beneficjentów ministerialnego programu
Na terenach Południowego Podlasia tradycja tkania pereborów jest wciąż żywa, Zofia Jówko z Hruda tka je od ponad dwudziestu lat: – Żeby wytkać wzór, trzeba przebierać deseczką, liczyć nitki – mówi.
– Perebory to taki ornament tkacki – mówi Agnieszka Mikszta z działu etnografii Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej. – Nie mylić z haftem, bo do hafu wykorzystywana jest igła i nić, a tutaj wykorzystywany jest warsztat tkacki. Perebory są tkane na warsztacie razem z pozostałą tkaniną. Tkane są na krosnach. Są charakterystyczne dla stroju tzw. nadbużańskiego oraz włodawskiego, stroju ludowego. Jest to powiat bialski, parczewski i włodawski. Różnią się kolorystyką – w okolicach Białej Podlaskiej bardziej dominował czerwony i czarny kolor ornamentu, natomiast w okolicach powiatów parczewskiego i włodawskiego były to ciemniejsze kolory: brąz, granat, czerń.
CZYTAJ: Konkursowe tkactwo na wysokim poziomie [ZDJĘCIA]
– Elementy pereborów to taki lokalny wzór, który jest dla nas bardzo atrakcyjny. Używamy ich dodając do sukienek, bluzek. To jest tradycyjny wzór, ale zastosowany do nowoczesnego ubrania. Odbierany jest bardzo dobrze – mówi Barbara Chwesiuk, dyrektor kreatywna firmy produkującej odzież damską.
– Tkam perebory od 1997 roku, wtedy powstała pracownia w Hrudzie – mówi Zofia Jówko. – Mam krosno po mamie, drewniane. Na krośnie się tka, to ręczna praca. Trzeba bez nerwów, spokojnie. Trzeba umieć liczyć każdą nitkę, żeby wyszedł wzór. Mamy tutaj warsztaty w pracowni. Zgłaszają się panie i się uczą. Niby nie nauczą się wszystkiego, ale mniej więcej pojmują. To trwa. Myślę, że to nie zaginie. Zdarzyło mi się robić perebory, biała osnowa, niebieskie nicie, do sukni ślubnej. Jeden pan brał ślub w koszuli, zamawiał perebory. Wnuczki koleżanka powiedziała, że babcia robi, i jeden pan brał ślub też w koszuli z pereborami.
– W moim odczuciu są ważnym dziedzictwem, ponieważ postrzegane są jako umiejętność wymarła – mówi Agnieszka Mikszta. – Przyjęło się mówić, że one do pewnego momentu istniały, później nikt nie potrafił ich już tkać. Dziś się okazuje, że są osoby, które te perebory tkają, przekazują wiedzę innym. Są kolejne pokolenia, które podejmują się tej trudnej umiejętności. Myślę, że zasługuje to na dziedzictwo, na pamięć o naszych przodkach.
CZYTAJ: W Hrudzie dbają o tkactwo tradycyjne
– Jeśli chodzi o perebory, bardzo je lubię, podobają mi się i bardzo się cieszę, że u nas zaistniały i można je wykorzystywać w naszych ubraniach – mówi Renata Rychnicka, mieszkanka Południowego Podlasia. – Wyjątkowa jest kolorystyka i powtarzalność wzorów w pereborach. One tworzą podłużne wzory, nazwałabym je małymi zygzaczkami, które oscylują między pomarańczami, czerwieniami. Pasują do wszystkiego.
Na popularyzowanie tradycji tkania pereborów Muzeum Południowego Podlasia otrzymało z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego blisko 170 tys. złotych. W ramach projektu organizowane będą spotkania i wystawa poświęcone tej technice tkackiej.
Perebory zostały wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.
MaT/ opr. DySzcz
Fot. Małgorzata Tymicka