Brak sprzętu, zmniejszająca się liczba wojskowych oraz trudne warunki pogodowe – sytuacja na froncie jest bardzo trudna – mówi polski ratownik medyczny Damian Duda.
– Składa się na to wiele rzeczy – dodaje. – Mamy do czynienia z ciężkimi warunkami na zewnątrz, w których żołnierze muszą walczyć. Wahają się od niskich temperatur po wyższe, kiedy mamy do czynienia z błotem, wilgocią i warunkami, które utrudniają możliwość przemieszczania, przebywania w polu. Natomiast jeżeli mówimy o czynniku ludzkim, to wiadomo, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie ludzie bardziej się eksploatują, walcząc, pracując, żyjąc w takich warunkach. Dochodzi jeszcze do tego morale, które obniża się przez brak środków do walki, bo zaczyna brakować amunicji, amunicji artyleryjskiej, broni. Ograniczone wsparcie z Zachodu jest tutaj znacznie odczuwalne. Do tego trzeba jasno powiedzieć, że nie ustawiają się kolejki do punktów rekrutacyjnych. Coraz mniej ludzi na Ukrainie chce walczyć. Większość tych osób, które zasilają jednostki wojskowe, które pojawiają się na linii walki, to są ludzie z poboru, którzy niekoniecznie chcą walczyć. Ich morale nie jest tak wysokie, jak morale ochotników, którzy byli przedtem mobilizowani do walki.
CZYTAJ: Prezydent Zełenski: Polska i Ukraina odnowiły wzajemne relacje
Mam takie wrażenie, że sytuacja na linii frontu jest jak taka naciągana lina i ona trzyma się na tych żołnierzach, którzy byli zmobilizowani czy sami się zgłosili. I ona w każdej chwili może pęknąć.
– Tak, ja to porównuję do gałęzi, która jest coraz bardziej naginana. Państwo ukraińskie, Sztab Generalny Ukrainy od tej gałęzi chce wycisnąć jak najwięcej i nagina ją coraz bardziej, chyba nie do końca licząc się z tym, że ona ma określoną wytrzymałość. Patrząc teraz na to, kto walczy, to albo są to bardzo młodzi chłopcy, albo są to starsi panowie, którzy w tym wieku walczyć raczej nie powinni. Tutaj niejeden 45-latek czy 50-latek powie, że jest w sile wieku, ale nie zapominajmy o tym, że tutaj w tych warunkach dzień liczy się jak miesiąc, dlatego że te warunki bardzo mocno eksploatują fizycznie i psychicznie. Tutaj faktycznie widać, że tego czynnika ludzkiego zaczyna brakować.
Czy mógłby pan bardziej szczegółowo opisać sytuację na froncie, jeśli chodzi o ten brak zaopatrzenia i rąk do pracy? Jakie przykłady z życia wzięte można podać, żeby zwizualizować tę sytuację?
– Ze względów bezpieczeństwa nie chcę mówić o detalach, natomiast tutaj są problemy z logistyką. Są jednostki, gdzie tych środków bojowych nie brakuje, a są jednostki, gdzie brakuje amunicji karabinowej, a to jest podstawowym środkiem bojowym, jeśli chodzi o odpieranie szturmów. Są jednostki, gdzie ta średnia wieku jest bardzo wysoka. Jeździmy nie tyle do urwanych kończyn, do okopów, tylko do zawałów serca, więc mamy do czynienia z żołnierzem, którego przydatność ze względu na stan zdrowia jest bardzo niska.
Infografika: Adam Ziemienowicz / PAP
Armia rosyjska jest znana z tego, że dobrze walczy w takich warunkach. Oni umieją walczyć, potrafią to robić jak jest zimno, jak jest błoto. Czy to jest odczuwalne?
– Przede wszystkim armia rosyjska słynie z tego, że nie szanuje swoich ludzi, a więc tam ludzie zwyczajnie są przyzwyczajeni do takich warunków. Oni są przyzwyczajeni do tego, że o ich życie się nie dba. Tutaj faktycznie widać to, że po pierwsze – liczebnie, po drugie – dostosowaniem do takich warunków zdecydowanie przebijają armię ukraińską. Do tego trzeba dołożyć fakt, że armia rosyjska cały czas się uczy. To nie jest tak, że to jest głupi przeciwnik czy zombie, które się puszcza po prostu do przodu. To, co się stało teraz pod Awdijewką, czyli wykorzystanie starych kanałów ściekowych, świadczy o tym, że armia rosyjska szuka wariantów, możliwości.
A co mówią żołnierze ukraińscy? Jak oni traktują kontrofensywę, decyzję Sztabu Generalnego, prezydenta Zełenskiego? Jakie są nastroje, o czym z panem rozmawiają?
– Generalnie kontrofensywa – oni to widzą – nie przyniosła wielkiego efektu. Oni mają wrażenie, że ona miała na celu udowodnić Zachodowi, że armia ukraińska umiejętnie wykorzystuje uzbrojenie i potrzebuję go więcej. To bardzo często w ich mniemaniu powodowało wysyłanie chłopaków na rzeź, wysyłanie ich na dobrze przygotowane linie obrony rosyjskiej. Akurat ja pracuję z brygadą, gdzie morale jest bardzo wysokie i gdzie jest wiele jeńców z Ołeniwki czy jeńcy, którzy dostali się do niewoli i zostali z brygadą, więc tutaj niezależnie do tego, jak sytuacja będzie zła, to chłopcy i tak będą walczyć. Oni są na wpół mobilizowani, a na wpół napędzani nienawiścią do Rosjan. Natomiast są jednostki, w których ta sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej ze względu na gorszą organizację, brak środków bojowych, ze względu na podejście dowódców do żołnierzy.
CZYTAJ: W Rosji rośnie liczba podpaleń wojskowych punktów rekrutacyjnych
Coraz więcej mówi się o tym, że Kijów powinien zmienić strategię. Powinien przestać mówić o tym, że armia ukraińska odnosi sukcesy i raczej zmienić tę narrację, że sytuacja jest w miarę spokojna. Czy oni odnoszą się jakoś do tego? Czy oni też mają jakieś propozycje, czy pan widzi, co można byłoby zmienić?
– Na pierwszej linii nie ma wielkiej polityki. Tutaj chłopcy się do tego nie odnoszą. Żyje się z dnia na dzień. Tutaj bada się sytuację, która ma tutaj miejsce, i która wpływa na życie żołnierza. Natomiast na pewno żołnierze podchodzą z większym dystansem do wszelkich propagandowych narracji o tym, że jest dobrze, bo na wielu obszarach nie jest dobrze i trzeba to jasno powiedzieć.
Myśli pan, że warto mówić o tym? Nie spadnie morale społeczeństwa ukraińskiego i żołnierzy?
– Tutaj trzeba zachować złoty środek, tzn. nie możemy zakłamywać rzeczywistości. Nie możemy mówić, że jest cudownie, kiedy tak nie jest. Z drugiej strony też, tak jak tutaj pani powiedziała, trzeba podtrzymywać morale, trzeba szukać sposobu, by tym ludziom wytłumaczyć, że tak, jest źle, ale patriotyzm i konieczność utrzymania, uratowania ojczyzny, wymaga poświęcenia i podźwignięcia, postawienia jej na nogi. Tutaj trzeba byłoby przeformatować sposób mówienia o tej wojnie, sposób zachęcania młodych ludzi do tego, aby wstępowali i bronili ojczyzny. Nie możemy iść w metodę kija i mobilizowania na siłę. Tutaj trzeba więcej metody marchewki, czyli mówić o patriotyzmie, mówić o tym, jak sytuacja zmieni się na lepsze, jeśli faktycznie ludzie wezmą broń i staną do walki.
Jak podają analitycy DeepStateMap, aktualnie armia rosyjska szturmuje Awdijewkę. W kierunku Bachmutu gromadzi siły dla potencjalnego wznowienia szturmów.
InYa / opr. AKos
Fot. Sztab Generalny Ukrainy FB