W Łukowej (pow. biłgorajski) w sobotę (06.01) zorganizowano przegląd „Lubelszczyzna dunajuje”. Dunajowanie to zalotne śpiewanie kolęd świeckich. W 2020 roku zostało wpisane na krajową listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
– Te pieśni nazywają się dunaje, dlatego że jest refren dunaj, ale absolutnie nie chodzi o rzekę – mówi Wiesława Kubów, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Łukowej. – Jest to rzeka w znaczeniu ludowym, oznaczająca życie, zdrowie, szczęście. Takie symboliczne znaczenie. Mamy do czynienia z kolędami, które są wcześniejsze niż kolędy chrześcijańskie, dlatego że są związane bardziej z Nowym Rokiem niż z Bożym Narodzeniem. One zawierają w sobie pewne elementy, które mają głębokie znaczenie dla dobrego zamążpójścia. Ale na pewno wnoszą do domu błogosławieństwo i szczęście. Dziewczyna, która jest obdarowana tą pieśnią, jest wyróżniona. W Łukowej, kiedy taka dziewczyna nie przyjmowała dunajów czy nie miała szczęścia, żeby ci dunajnicy przyszli do domu, to był to głęboki afront.
– Wyrośliśmy z takiego domu – opowiada jedna z mieszkanek Łukowej. – Mój ojciec grał, ojciec mojej koleżanki też. Zawsze to przeżywaliśmy. Dom był muzykalny. Dunajowali kolędowali. Jak dunajnicy przyszli, to ta panna była ważniejsza. Jak pominęli kogoś, to było źle. Była też zapłata.
POSŁUCHAJ: Dominik Gil „Z dunajem w nowy rok”
– Kiedy składano szczęśliwe życzenia dla gospodarza, to wiadomo, że wymagało to też hojnej zapłaty. Tak jak 300 lat temu, tak teraz dunajnicy są oczekiwani, ale też hojnie nagradzani – wskazuje Wiesława Kubów.
– Żeby zachować estetyczny wygląd naszej tradycji, ubieramy się w stroje, w których chodzili też nasi dziadkowie – zaznacza Kacper Skiba z zespołu dunajników. – Mamy czapkę, która ma cztery pompony. Ona jest na cztery powiaty, ale u nas przyjęło się, że na cztery części Łukowej. Mamy też pas, który jest pozostałością po góralach, którzy tutaj wypasali. Była wymiana handlowa. Im grubszy pas, tym bogatszy jest gospodarz. Jest też sukmana biłgorajsko-tarnogrodzka w kolorze ciemnobrązowym z haftem albo niebieskim, albo czerwonym.
– Chcemy kultywować tradycję naszych dziadków i pradziadków – mówi Szymon Stelmach z zespołu młodych dunajników z Łukowej. – O dunajowaniu dowiedziałem się w szkole od pani Wiesławy Kubów. Zachęciła nas dunajem. Chcemy to dalej kultywować. Sami jeszcze nie chodzimy, ale myślę, że w tym roku już zaczniemy. Bardzo tego chcemy.
– Bardzo dobrze, że ktoś chce kultywować tę tradycję – uważa jeden z mieszkańców. – Może niektórych to razi, ale ten staropolski język, coś w tym jest, trzeba to kultywować. Jesteśmy Polakami. Zobowiązuje nas to do tego, żeby uczestniczyć w czymś takim. Chcę pokazać wnukom, skąd pochodzą. To bardzo ważne.
CZYTAJ: Zwyczaj z listy UNESCO. Lubelszczyzna dunajuje [ZDJĘCIA, WIDEO]
– Kobiety nie dunajują, jest to zabronione – dodaje Wiesława Kubów. – Mówię tak na zaś dla kogoś, kto by chciał. Jest to kolęda zarezerwowana dla mężczyzn. Tego w Łukowej akurat nie było, ale można nauczyć się kolęd życzących. Maja akurat potrafi zaśpiewać kolędę życzącą, która była zarezerwowana dla pań, w kierunku chłopaków i kolędy gospodarskie. To mogą dziewczyny śpiewać. Absolutnie żadnych dunajów.
– To super, gdy przychodzą do mnie do domu. Mój tata też dunajuje. Bardzo fajnie to wygląda, jak wszyscy przychodzą i dunajują – mówi Maja Bielak z Łukowej.
Na scenie Gminnego Domu Kultury zaprezentowało się 10 wykonawców, w tym zespoły śpiewacze i soliści. IV akcja „Lubelszczyzna dunajuje” odbyła się pod Honorowym Patronatem Marszałka Województwa Lubelskiego.
AP / opr. WM
Fot. Piotr Piela