Coraz mniej ośrodków zbiorowego zakwaterowania dla uchodźców z Ukrainy w Lublinie. Aktualnie w mieście funkcjonują 4 takie placówki. Mieszkają w nich głównie osoby niepełnosprawne lub chore.
Zainteresowanie pomocą maleje
– Zainteresowanie tego rodzaju pomocą maleje – mówi Anna Pawlak z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie. – Aktualnie na terenie Lublina funkcjonują 4 miejskie punkty zakwaterowania dla obywateli Ukrainy. Przebywa w nich około 506 osób. Ta liczba jest mniejsza od tej z 2022 roku, bo wówczas na terenie miasta Lublina funkcjonowało 14 takich punktów zakwaterowania.
CZYTAJ: Premier Tusk: Ukraina walczy teraz o bezpieczeństwo całego świata
– Najczęściej są to samotne matki, chore i starsze osoby, które uciekły z terenów objętych walkami – mówi Grzegorz Pawlak, kierownik Filii nr 4 MOPR w Lublinie. – Większość przyjechała ponad rok temu, a niektórzy od dwóch lat przebywają w naszym mieście. Większość osób, właściwie prawie wszystkie, są zwolnione od płatności. Wynika to z zapisów ustawy, a także z ich trudnej sytuacji, bo w ustawie oprócz wskazań samotnego wychowywania dziecka, bycia niepełnosprawnym, jest także zapis o trudnej sytuacji. Z tego większość osób korzysta, ponieważ nie ma własnych środków finansowych.
Większość stara się podejmować pracę
– Większość osób stara się podejmować pracę – mówi Ewelina Kamińska, koordynatorka i pracownik socjalny MOPR. – Są osoby, które normalnie są na umowach bądź sobie dorabiają lub „zatrudniają się” między sobą. Jeśli ktoś zna język angielski, udziela korepetycji. Pomagają sobie nawzajem.
CZYTAJ: Premier Ukrainy: omówiliśmy z premierem Tuskiem otwarcie 4 nowych przejść granicznych
– Kiedy wybuchła wojna punktów było 14, w tym momencie zostały tylko 4. Jeden z punktów jest głównie skierowany do osób niepełnosprawnych i chorych onkologicznie z uwagi na to, że jest usytuowany w pobliżu szpitala. W innych punktach aktywizacja zawodowa jest na dość wysokim poziomie i mnóstwo osób podejmuje zatrudnienie. Jednak nawet praca za najniższą krajową, wypłacana netto, pochłonęłaby większość kosztów utrzymania wynajętego mieszkania. Także na przeszkodzie ewentualnej wyprowadzce staje problem finansowy – dodaje Grzegorz Pawlak.
Drugie życie w Polsce
– Moja córka jest niepełnosprawna i potrzebuje całodobowej opieki, więc jest mi ciężko się zaaklimatyzować – mówi Natalia Ruszenko. – Ale moja starsza córka studiuje, znalazła pracę i mówi, że nie chcę wracać.
– Mieszkańcy tych punktów są objęci opieką specjalistów. W razie czego współpracujemy z hospicjum. Kiedy mamy potrzebę, kontaktujemy się z nim, aby dowiedzieć się, co dalej robić – dopowiada Ewelina Kamińska.
– To dla nas bardzo duża pomoc, bo nie mamy gdzie teraz wrócić. Moja córka jest niepełnosprawna. W pierwszym dniu wojny miała atak, który trwał 6 godzin. Była reanimowana, potem brała bardzo mocne leki. Dwaj lekarze, którzy ją obserwowali, nie wierzyli, że przeżyje. Ten punkt to dla mnie więcej niż ośrodek do mieszkania – dodaje Natalia.
– Jak się z nimi rozmawia, ma się wrażenie, że oni sobie świetnie radzą. Jeśli chodzi o dostęp do lekarzy, to niektórzy mieszkańcy ośrodka mówią, że otrzymali drugie życie. Niektórzy z nich przyjechali z różnymi problemami zdrowotnymi. W czasie wojny dzieci potraciły wzrok, były osoby bez kończyn. Ci ludzie mówili, że dzięki Polsce dostali drugie życie, dlatego iż przeszli szereg operacji. Są osoby, które wygrały walkę z rakiem i one powtarzają, że to dzięki polskim lekarzom, bo takiej opieki nie miały na Ukrainie – wyjaśnia Ewelina Kamińska.
W ubiegłym roku w życie weszła ustawa zobowiązująca obywateli Ukrainy przebywających w ośrodkach zbiorowego zakwaterowania do partycypacji w kosztach zamieszkania. Większość takich osób jest jednak zwolniona z opłat w związku z trudną sytuacją finansową.
InYa / opr. AKos
Fot. archiwum RL