Polscy przewoźnicy wznawiają protest na przejściu granicznym w Dorohusku.
CZYTAJ: Dorohusk: ponad 2000 ciężarówek przed przejściem granicznym
– Mieliśmy dziś spotkanie w tej sprawie ze służbami mundurowymi i protestującymi – mówi wójt gminy Dorohusk, Wojciech Sawa. – Ustalenia, które tam zapadły, były takie, że na godzinę będą przepuszczane 4 samochody w kierunku Ukrainy, czyli jeden samochód komercyjny, drugi z szybko psującą się żywnością, trzeci tzw. ADR-y i czwarty to będzie pomoc humanitarna, tylko pomoc humanitarna będzie jechała w połowie godziny i tutaj nie ma limitu. Jeśli chodzi o samochody z pomocą humanitarną, to będę one weryfikowane przez służby mundurowe, czyli straż graniczną, policję i służbę celną.
Wcześniej, wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa nie wydał zezwolenia na organizację protestu od 18 grudnia. Jednak polscy przewoźnicy złożyli odwołanie od tej decyzji. Sąd Okręgowy w Lublinie przychylił się do wniosku protestujących.
CZYTAJ: Od Dorohuczy do Dorohuska. Kolejka TIR-ów skróciła się o 8 km [ZDJĘCIA]
– Straty naszej firmy są duże – mówi jeden z kierowców. – Wcześniej robiliśmy dwa, trzy kursy miesięcznie, a teraz nawet jednego nie udaje się zrobić. Stoję w kolejce trzy doby, a mój ładunek to nadtlenek wodoru 60 procent, jest to materiał wybuchowy. Ten protest to nic innego jak ręka Moskwy – twierdzi kierowca.
– Jest to uciążliwe, jednak jestem po stronie protestujących – mówi jedna z mieszkanek Dorohuska. – Są pokrzywdzeni. Jeżeli wybierają tych, którzy mają tańszy transport, to nasi mają droższej i są pokrzywdzeni. Przewoźnicy mają prawo, żeby protestować. Myślę, że dla tych, którzy dojeżdżają do Chełma, jest to uciążliwe – dodaje inny mieszkaniec.
Polscy przewoźnicy domagają się między innymi wprowadzenia zakazu rejestrowania w Polsce firm transportowych z zagranicznym kapitałem oraz rozwiązania problemów z ukraińskim system kolejki elektronicznej.
InYa / opr. AKos / WM
Fot. RL