Jadłodzielnia powstała na osiedlu Wiślana w Dęblinie. To drugie takie miejsce w tym mieście gdzie można zostawić żywność dla osób, którzy takiej pomocy potrzebują. Jak działa ta ogólnodostępna lodówka i czy jedzenie tam zostawiane jest bezpieczne?
– Coś jest. Zgodnie z regulaminem: jest słoik, napisane jest co w nim się znajduje i podana data produkcji. Ryba po grecku, papryka, barszcz, bigos, są mandarynki, pierogi – mówi Roman Dariusz Bytniewski, członek zarządu Osiedla Staszica, inicjator pierwszej takiej jadłodzielni w Dęblinie, która powstała kilka miesięcy temu: – Powstała w kwietniu, tuż przed świętami wielkanocnymi. Stoimy teraz przy drugiej, która powstała tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Społeczny komitet, który tam figuruje – pani Renata Grążka, Ewelina Kopeć i Grzegorz Janaszek – zwrócił się do mnie o pomoc. Podzieliłem się pomysłem, sposobem jak to zrobić. Oni to zrobili dosłownie w ciąg kilku dni, od zera, czyli z wybudowaniem tej wiaty, ze zdobyciem lodówki. Z tego, co wiem, dosłownie w ciągu dwóch trzech dni stanęła jadłodzielnia.
CZYTAJ: „Takie miejsca są bardzo ważne”. W Dęblinie stanęła pierwsza jadłodzielnia
– Nie każdy może dojść na Staszica, jest do dosyć daleko, tym bardziej dla ludzi starszych – mówi jedna z inicjatorek powstania jadłodzielni Renata Grążka z Osiedla Wiślana. – Całą trójką postanowiliśmy, że musi ta jadłodzielnia powstać na naszym osiedlu i udało się dzięki ludziom dobre woli i sponsorom.
– Serce ściska, jeżeli widzi się człowieka, który chodzi po śmietnikach, patrząc, czy nic nie zostało – mówi Grzegorz Janaszek. – Jest też drugi żal, kiedy widzi się, jak sporo jedzenia się marnuje. Nie marnuj, podziel się, ktoś skorzysta – to z pożytkiem dla wszystkich.
– Coś zostanie, to się podpisuje, kiedy było robione i się zanosi. Polecam tę jadłodzielnię – mówią mieszkańcy. – To dobra rzecz. To karygodny grzech, żeby ludzie wyrzucali jedzenie. Mam garaż, przy którym na śmietniku są wędliny, pieczywo, zupa, drugie dania. To coś strasznego. Tutaj biedny skorzysta i będzie szczęśliwy.
CZYTAJ: Uratować żywność przed śmietnikiem. Świąteczny nadmiar można zostawić w jadłodzielni [WIDEO]
– Napisaliśmy, co możemy tu włożyć: produkty, które sami chcielibyśmy zjeść, które nie przekroczyły daty ważności, szczelnie zapakowane, wyroby, przetwory własne, coś, co nam zostanie, żeby tego nie wywalać. Zostanie nam obiad, możemy tu przynieść zapakowany. Sery, jogurty, twarogi – wymienia Renata Grążka.
A czego nie można zostawiać? – Produktów, które szybko ulegają zepsuciu. Chodzi o odkryte mięsa, nieprzetworzone mięsa, a przede wszystkim alkoholu – mówi Grzegorz Janaszek.
Czy to jedzenie jest bezpieczne? – Będzie ono kontrolowane – mówi Ewelina Kopeć. – Będziemy mieli dyżury, każdy tygodniowy, ze względu na to, żeby wiedzieć, co zostało włożone każdego dnia i co należy w razie czego usunąć, jeżeli nie zostanie spożyte. Będziemy myli lodówkę i wspólnie nadzorować całe przedsięwzięcie.
CZYTAJ: Zostało Ci jedzenie ze świąt? Przynieś je do jadłodzielni
– Jeśli chodzi o inspekcję sanitarną, przepisów w działalności jadłodzielni nie ma – mówi Maria Wojtyło, państwowy powiatowy inspektor sanitarny w Puławach. – Nie mamy bezpośredniego nadzoru nad jadłodzielniami, natomiast gdyby wystąpiło jakieś zatrucie, wtedy podejmujemy działania. Na szczęście, jak do tej pory, nie mieliśmy w tym zakresie żadnych sytuacji. Nie było zgłoszeń jeśli chodzi o zatrucia pokarmowe po spożyciu pokarmów z jadłodzielni.
– Kiedy uruchamialiśmy jadłodzielnię, baliśmy się trochę, że może będziemy musieli wyrzucać zalegające jedzenie. Nie ma czegoś takiego – mówi Roman Dariusz Bytniewski. – Można powiedzieć, że ta jadłodzielnia jest cały czas pusta, ale nie dlatego, że nic w niej nie ma, tylko to, co ktoś przyniesie, tego następnego dnia rano już nie ma. Ludzie przychodzą, korzystają z jadłodzielni. Smutne jest to, jak wiele osób potrzebuje tej pomocy.
Jadłodzielnie działają już niemal w każdym większym mieście. Najwięcej żywności trafia tam właśnie po świętach.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. pixabay.com