Ponad 80 paczek ze słodyczami i owocami trafiło do podopiecznych Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Radecznicy. Przygotowali je państwo Anna i Ryszard Cichoccy z Gliwic. Od kilku lat na początku grudnia Mikołaj pokonuje 400 kilometrów, by choć przez chwilę pobyć z podopiecznymi placówki i wywołać uśmiech na ich twarzach.
CZYTAJ: Przypomnieli prawdziwego św. Mikołaja. Wyjątkowy orszak na lubelskich ulicach [ZDJĘCIA]
– Tutaj są nasze rodzinne strony, a w tej placówce przez wiele lat przebywała moja teściowa – mówi Anna Cichocka. – Znamy tych ludzi. Bardzo często tu przebywaliśmy. Niektóre osoby są nam bardzo bliskie, ponieważ przebywały na jednej sali. Staramy się od kilku lat wspomagać przynajmniej sercem, bo im więcej tego serca się daje, tym więcej się otrzymuje. Pomysł jest od św. Mikołaja, bo to Ryszard wszystkim kieruje.
CZYTAJ: Motocykle i wielkie serca. MotoMikołaje z darami dla dzieci [ZDJĘCIA]
– Tutaj przez kilka lat przebywała moja mama – opowiada Ryszard Cichocki. – Często ją odwiedzaliśmy, byliśmy co dwa tygodnie przez parę lat i przywoziliśmy różne rzeczy. Poznaliśmy bardzo dużo osób i przez to zawiązały się przyjaźnie. Jak nastąpiła pandemia, to nie wiedziałem, że większość osób tutaj przebywających nie ma kontaktu z rodzinami. Po pandemii zaczęliśmy przywozić drobne rzeczy.
– Ten dzień jest dla nas wspaniały – przyznaje pensjonariuszka Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Radecznicy Antonina Sosnówka. – Wyglądaliśmy św. Mikołaja, ale myśleliśmy, że to za wcześnie, bo św. Mikołaj przychodzi 6 grudnia, ale dziękujemy, że jesteście. Dostałam prezent od św. Mikołaja. W domu zobaczę, co dostałam.
– Nasz Mikołaj jest taki fajny – mówi pensjonariuszka Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Radecznicy, Eugenia. – Jak jego mama była, to wiedzieliśmy, że przyjedzie. Po głosie usłyszałam, że przyjechał. Nie zapomina o nas. Bardzo się cieszę, że są tacy ludzie. Można z nimi porozmawiać, o coś zapytać.
– To jest jakaś potrzeba wewnętrzna. My ich polubiliśmy jak rodzinę. Jak się przyjeżdżało przez 8 lat i oni nas z drogi witali, tak oni znali nas lepiej niż my ich i tak już zostanie – dodaje Ryszard Cichocki.
– Personel jest nam przychylny i umożliwia nam wstęp, wejście do szpitala, dzięki temu jesteśmy tutaj. Chodzi o to, żeby tym ludziom było przyjemniej. Żeby chociaż trochę odczuli wrażliwość, serdeczność i żeby trochę zapomnieli o tym, że są sami tutaj – dopowiada Anna Cichocka.
CZYTAJ: Wielka Uliczna Zbiórka akcji PDPZ w Lublinie. Zebrano ponad 8,5 ton darów [ZDJĘCIA, WIDEO]
– Dla pacjentów jest to wyjątkowy czas – mówi Anna Włosek, rzecznik prasowy Samodzielnego Wojewódzkiego Publicznego Szpitala Psychiatrycznego w Radecznicy. – Ponieważ możemy im dać odrobinę ciepła i rodzinnej atmosfery, też takiego poczucia jedności czy tego, że nie są sami, w czasie kiedy nie mają codziennego kontaktu z rodziną. Żeby ta domowa atmosfera pojawiła się na tym oddziale, o co każdego dnia dba nasz personel.
– Szkoda jest tych ludzi, bo mimo że mają co jeść i gdzie spać, to oni są sami. Tak świat pędzi, że nieaktywnych odstawia się na bok – mówię oczywiście o rodzinach, a nie o tym ośrodku. Mogę tylko im życzyć im i sobie zdrowie i żebyśmy tak dalej się spotykali – mówi Ryszard Cichocki.
Jeżeli ktoś chciałby obdarować podopiecznych Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Radecznicy lub w przyszłym roku zostać pomocnikiem Mikołaja z Gliwic, może w tej sprawie kontaktować się z rzecznikiem prasowym placówki pod numerem telefonu 515 167 847.
AP / opr. AKos
Fot. AP