Dlaczego Polacy nienawidzą polskiego komiksu? – to tytuł prelekcji wygłoszonej przez Martę Falkowską podczas imprezy Niech żyje komiks!, która odbyła się w sobotę (02.12) w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Zaintrygowany chwytliwym tytułem, postanowiłem porozmawiać z autorką jeszcze przed jej intrygującym wykładem.
Marta, dlaczego Polacy nienawidzą polskich komiksów?
Kurczę, no co mam ci powiedzieć, Dominik? Bo są brzydkie, pokraczne, amatorskie i półnadzy kolesie nie biją się w nich na śmierć i życie?
CZYTAJ: „Perfekcja nie jest ciekawa”. Jakub Topor o „Dziadostwie”
Ale skąd to wiadomo?
Oczywiście żartuję. Prócz tego, że tytuł mojej prelekcji jest wspaniały, to, nie będę ukrywać, intencjonalnie clickbaitowy. Polacy w dużej mierze – cieszę się, że teraz mam to w liczbach, ponieważ prowadziłam ankietę (można ją wypełnić TUTAJ) i mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zebrać trochę danych – lubią polski komiks i bardzo chcą czytać polskie komiksy. Ogólnie z badania można wyodrębnić cztery grupy. Pierwszą z nich są osoby skupione na zinach. Drugą – osoby, które czytają wszystko, absolutnie wszystko, i są na bieżąco jeśli chodzi o polskie publikacje. Trzecia jest bardzo silnie skupiona na klasykach: czyta klasyków oraz kontynuacje klasyków. Do czwartej grupy zaliczają się osoby, które absolutnie nienawidzą polskiego komiksu i wzięły udział w ankiecie wyłącznie po to, żeby pokazać mi jak bardzo. Ta część, która faktycznie “nienawidzi polskiego komiksu”, nie chce go czytać, odrzuca go, bo jest brzydki, paskudny, amatorski, to jest tak naprawdę grupa najmniejsza i w najwyższych przedziałach wiekowych.
CZYTAJ: Wojciech Birek: Historia Podkarpackich Spotkań z Komiksem jest lekko skomplikowana
Czyli jednak młodzież jest bardziej otwarta na nowe trendy w polskim komiksie. Ja też prowadząc warsztaty zauważam, że kiedy mówię młodzieży czy dzieciakom o Kajku i Kokoszu, Thorgalu, to nie wiedzą o co chodzi, ale kiedy wspominam słowo zin, to od razu zapalają im się oczka i mówią, że je lubią i czytają.
Myślałem, że wymienisz Misia Zbysia albo jakieś nowe serie dla dzieci. Ale to super, że lubią ziny! Pamiętam, jak kiedyś przygotowywałam się do prowadzenia spotkania, o zinach właśnie, i trafiłam na wywiad z Maciejem Pałką z 2010 roku. Jedno ze stwierdzeń, które tam padło, było takie, że oto nadszedł zmierzch zina. To koniec, nie będziemy już tworzyć zinów – to jest coś, co wywodzi się z punka i umarło razem z nim. Po czym okazuje się, trzynaście lat później, że chyba żyjemy w złotej erze twórczości niezależnej. Młodych autorek i autorów, którzy chcą publikować swoje rzeczy samodzielnie i mieć kontrolę nad tym, w jaki sposób wydają, gdzie dystrybuują i jaka jest grupa odbiorcza, ciągle przybywa.
CZYTAJ: Michał Fujcik: Jestem plastusiem rysującym komiksy
Myślę, że rzeczywiście Maciej się pomylił, ale też miał rację, bo tamte ziny były zupełnie inne i teraz tak naprawdę już nie funkcjonują. Obecnie zin bardziej służy przekazywaniu swoich własnych emocji, i nie są to koniecznie te same emocje, które już nas, troszkę dziadersów – mówię o sobie, nie o Tobie, i całej brygadzie ziniarzy, która wtedy tworzyła, których to jednak dotykało. Młodzież teraz przekłada swoje emocje na te śmieszne obrazki z tekścikami.
Też tak może być. To są rzeczy też zupełnie inaczej wydawane. Zresztą sam możesz zobaczyć, ponieważ siedzimy w strefie komiksu niezależnego na Niech żyje komiks!
Są to komiksy w dużej mierze wydane niesamowicie jakościowo. Nie ma problemu, jeżeli ktoś musi się nauczyć zupełnie od zera składania w… programach składających… przepraszam za moje nieprofesjonalne słownictwo xD Nie ma problemu, jeżeli chodzi o nauczenie się podstaw DTP, znalezienie odpowiedniego papieru, zatroszczenie się o dobry wygląd swojej publikacji. Xero trochę is dead.
CZYTAJ: Wojciech Stefaniec i Daniel Odija: Dostarczymy wodę na Marsa
Xero is very dead, to prawda. Czyli jednak to był taki bardziej clickbaitowy tytuł tejże Twojej prelekcji i okazuje się, że tak naprawdę wśród dziadersów komiks polski jest niezbyt szanowany. Dzisiaj rozmawiałem z jednym z kolegów i poruszyliśmy temat tego, czy aby przypadkiem polscy artyści komiksowi też nie nienawidzą polskich komiksów. Opowiedział mi o jednym przypadku, koledze, który tworzy komiksy, ale nienawidzi polskich komiksów.
Trochę jakby nienawidził swojego własnego domu. Tworzy jakieś konkretny rodzaj? Jest zaangażowany w superhero czy robi obyczajówki i nienawidzi obyczajówek?
Nie znam szczegółów. Kolega powiedział mu, że w takim razie nienawidzi też swoich komiksów. I tu spotkał się ze ścianą milczenia. Nie było argumentów.
Oprócz tego, że przeprowadziłam ankietę, przeprowadziłam też kilka rozmów (osoby z którymi rozmawiałam prosiły mnie o anonimowość). W dyskusjach często pojawiała się hipoteza, że ewentualna niechęć może wynikać z tego, że polski komiks po prostu jest… polski. To, co natomiast jest zagraniczne, zawsze będzie odbierane jako milsze, zieleńsze i bardziej profesjonalnie. Więc może nie lubi polskiego komiksu, bo jest polski.
Całkiem możliwe. W takim wypadku jest to już totalnie strzał w stopę.
Nieładnie, kolego.
Nieładnie. Nie pozdrawiamy kolegi w tym momencie, ale też ściskamy go czule i chcemy, aby może w przyszłości zmienił zdanie.
Kiedyś spotkamy się przy wspólnym stole.
I porozmawiamy na ten temat poważnie. A czy na przykład z Twojej ankiety wynikło coś takiego, ze ci starsi ludzie są bardziej zakorzenieni w Kajkach i Kokoszach?
Starsi ludzie brzmi źle.
Starsi czytelnicy.
Bardziej doświadczeni odbiorcy.
Czytelnicy 70+.
Są osoby, których kontakt z komiksem może opierać się w dużej mierze na nostalgii. Czytały „polskich klasyków”, kiedy były dziećmi i czują do tych tytułów sentyment. To, co będzie się odwoływać do tego sentymentu pod względem języka wizualnego, będzie przez nich/przez nie o wiele pozytywniej odbierane. Nie wiem czy kojarzysz obecne publikacje Egmontu, nowego Kajka i Kokosza, którego ilustruje Sławek Kiełbus. Te komiksy są bardzo ciepło przyjmowane. Nie tylko dlatego, że jest to po prostu Kajko i Kokosz, ale też dlatego, że Sławek Kiełbus porusza się bardzo blisko stylu Christy.
CZYTAJ: O „Smole” i lęku przed białą kartką. Rozmowa z Piotrem Marcem
Miałem takie doświadczenie, kiedy prowadziłem warsztaty w Lublinie, i akurat odbywały się one po zajęciach polskiego. Zapytałem dzieciaki czy czytają jakieś komiksy. I one mi mówią, że właśnie miały przed chwilą na polskim Szkołę Latania. Pytam się więc: no i jak? A one kręcą głową, że nieee. Że przegadane.
Ostatnio zastanawiałam się, w kontekście prelekcji, nad popularyzacją polskiego komiksu (i komiksu w ogóle) i przypomniałam sobie, że Szkoła latania znajduje się w kanonie lektur. Znam ten komiks, wiem, jak wygląda w nim kadrowanie, wiem, jak wygląda układanie postaci “na scenie”. Jeżeli ktoś nie czytał Szkoły latania: są to kadry bardzo statyczne, postacie głównie w nich mówią i dużo się nie zmienia jeżeli chodzi o kąt kamery. Pomyślałam sobie, że popularyzacja polskiego komiksu poprzez dawanie Szkoły latania jest trochę jak popularyzacja czytelnictwa poprzez dawanie dzieciakom do czytania W pustyni i puszczy. Tytuły klasyczne, to prawda, ale moim zdaniem nie zachęcające do sięgnięcia po więcej.
Myślę podobnie, zwłaszcza że walka o to, żeby jakiś komiks znalazł się w kanonie lektur trwała od bardzo dawna i kiedy już znalazł się w nim Kajko i Kokosz, wszyscy się cieszyli, głównie ci starsi czytelnicy komiksów, a tu się okazuje, że jednak dzieciaki tego nie łykają i dla nich jest to taka droga przez mękę, jak dla nas ileś lat temu było czytanie Chłopów czy Nad Niemnem. ALE wracając do tematu: przeprowadziłaś badanie. Jakie tam były pytania, bo przyznaję bez bicia że nie wypełniłem ankiety?
To była seria pytań i zadań. Koniecznie musisz wypełnić ankietę i przy okazji znaleźć osoby, które mają mniej niż 19 lat, bo takich zdecydowanie mi zabrakło. Jestem bardzo ciekawa, jak obecność młodszych odbiorców wpłynie na obecne wyniki, bo jest to grupa zazwyczaj skupiona na szerokiej ofercie komiksu japońskiego o wiele bardziej niż komiksu polskiego. Wracając jednak do odpowiedzi na Twoje pytanie: prosiłam o określenia kojarzące się z polskim komiksem, o tytuły lubianych komiksów i tytuły polskich komiksów od razu przychodzące osobom biorącym udział w badaniu do głowy. Było pytanie o najchętniej czytane gatunki oraz o kraje, z których najczęściej pochodzą komiksy lubiane i czytane. Ostatnim punktem ankiety była prośba o polecenie jednego polskiego komiksu gdyby o takie polecenie poprosiła osoba z zagranicy. Byłam bardzo ciekawa wyniku tych poleceń.
Cóż zwyciężyło w tym pytaniu? Jaki tytuł pojawił się najczęściej?
Zwyciężył tytuł, który…
Myślałem, że mówisz Tytus.
Nie. TYTUŁ. Zwyciężył tytuł, który w ogólnym uzasadnieniu został określony jako komiks bardzo uniwersalny, przedstawiający doskonale polską rzeczywistość i korzystający z polskiej kultury. Jesteś w stanie zgadnąć, o jaki komiks może chodzić?
Będziesz smażyć się w piekle.
Nie, ale Będziesz smażyć się w piekle jest w pierwszej dziesiątce. Daję ci jeszcze jedną próbę.
Osiedle Swoboda.
Brom.
Brom!
Brom. Drugie miejsce zajął komiks, który ma bardzo podobne uogólnione uzasadnienie. “Bardzo dobrze przedstawia polską rzeczywistość, jest zabawny, korzysta z polskiej kultury, nawet jeżeli jest prawdopodobnym plagiatem”. Teraz zgadniesz?
Nie!
Kajko i Kokosz.
A jednak.
Jednak. Ale Brom wyprzedził go o dwa punkty procentowe.
Czyli podium to Brom, Kajko i Kokosz…
…i trzeci to Zasada Trójek. Łącznie zostało wymienionych 71 różnych tytułów.
Nie będziemy ich wymieniać.
Niektóre zostały wymienione tylko raz. Ale jest świadomość polskiego współczesnego komiksu w odbiorcach, co bardzo cieszy.
Bardzo dobrze, że nasz komiks się rozwija. Rozmawiałem też z wydawcami, którzy robią w tym biznesie od wielu lat i faktycznie, to natężenie polskiego komiksu jest coraz większe, a z tego, co mówią – będzie jeszcze większe.
Wiem, że jeden z polskich wydawców bardzo świadomie kompletuje cudowny bukiet uzdolnionych artystów/artystek komiksowych. Na przyszły rok szykuje się dużo premier rodzimych tytułów.
Czy podsumowując możemy stwierdzić, że polscy czytelnicy wcale nie nienawidzą polskiego komiksu, ale jest pewna grupa, która sentymentalnie podchodząc do tego typu współczesnych komiksowych albumów, troszkę zaburza tę rzeczywistość i żyje jeszcze w swoim własnym świecie?
NIECH BĘDZIE, jeżeli musimy zrobić już jakieś podsumowanie. Polski komiks i polskie komiksowo jest niesamowicie fascynującym organizmem, cały czas się rozwijającym. Mam nadzieję, że przyjdziesz na moją prelekcję i razem zastanowimy się, co można zrobić, żeby rósł jeszcze piękniej i trafił do jeszcze większej grupy odbiorców.
Musimy po prostu robić więcej komiksów.
Albo musimy robić dobre komiksy, jak to stwierdził Bardzo Znany Polski Komiksiarz.
Musimy robić dobre komiksy i będzie dobrze.
DySzcz
Fot. DySzcz