W środę (01.11) w gdyńskim szpitalu zmarł 27-letni strażak-nurek Bartosz Błyskal. Mężczyzna brał udział w akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa. W środę nieprzytomnego wyciągnięto go ze zbiornika wodnego i przewieziono do szpitala.
– Z głębokim smutkiem informujemy, że nasz kolega sekc. Bartosz Błyskal, poszkodowany w wypadku nurkowym w czasie działań prowadzonych przez Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Wodno-Nurkowego „Gdańsk”, zmarł w szpitalu w Gdyni. Cześć Jego Pamięci – napisali w mediach społecznościowych w środę po południu strażacy z KMP w Gdańsku.
Strażak-nurek brał udział w akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa. W środę nieprzytomnego wyciągnięto go ze zbiornika wodnego przy ul. Lipowej i ul. Źródło Marii w Gdyni. Jak podał oficer prasowy straży pożarnej w Gdańsku bryg. Jacek Jakóbczyk pod wodą doszło do wypadku nurkowego.
– Na miejscu pracują policjanci i prokurator, którzy będą wyjaśniali przyczyny śmierci – dodał Jakóbczyk.
CZYTAJ: Czerwona nota Interpolu za Grzegorzem Borysem
Komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. brygadier Andrzej Bartkowiak w mediach społecznościowych w imieniu braci strażackiej złożył kondolencje i wyrazy współczucia rodzinie i najbliższym zmarłego.
Działania strażaków-nurków ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego „Gdańsk” były prowadzone w środę od rana na wniosek policji.
Niedaleko tego miejsca, przy mokradłach nieopodal Źródła Marii, w piątek 20 października po zabójstwie pies tropiący zgubił trop za poszukiwanym Grzegorzem Borysem. Według pierwszych informacji właśnie tamtędy miał uciekać 44-latek.
Jak podała wp.pl, w poniedziałek funkcjonariusze żandarmerii w pobliżu Źródła Marii znaleźli plecak z gotówką, który mógł należeć do Grzegorza Borysa. Oficjalnie zarówno policja, jak i żandarmeria nie potwierdza, ale też nie zaprzecza, że trafiono na nowy ślad.
44-letni Grzegorz Borys jest podejrzany o zabójstwo 6-letniego syna. Do zbrodni doszło w piątek, 20 października w bloku przy ul. Górniczej w Gdyni Fikakowie. Środa jest trzynastym dniem poszukiwań.
PAP / RL / opr. WM
Zdjęcie ilustracyjne, fot. Policja Pomorska / archiwum