Marcin Sudziński z Lublina został Pszczelarzem Roku w kategorii pszczelarstwo miejskie. Kapituła ogólnopolskiego konkursu przyznała mu dodatkowo wyróżnienie za innowacyjne rozwiązania w pasiece. Marcin Sudziński jest muzykiem, kulturoznawcą i pszczelarzem. Pasiekę założył między innymi na dachu Centrum Spotkania Kultur w Lublinie.
CZYTAJ: StarFest. Fantastyczny Festiwal Wyobraźni rozpoczyna się w Lublinie [ZDJĘCIA]
Z Marcinem Sudzińskim rozmawiała nasza reporterka Liliana Kaczmarczyk.
Jak się tutaj żyje pszczołom? Można powiedzieć, że to takie mieszczuchy?
– Mieszczuchy w takim sensie, że one uczą się ludzi. Inaczej reagują moje pszczoły na wsi, kiedy jadę do nich po np. dwóch tygodniach niezaglądania i gdy w końcu zaglądam, widzę, że one są mniej przystępne. To oczywiście nie jest jakiś eksperyment czy coś sprawdzonego, tylko powtarzające się wrażenie, że kiedy jesteśmy z tymi pszczołami, one się bardziej do nas przyzwyczajają i traktują nas jako normalny element otoczenia. Jeżeli tu przychodzą setki ludzi, a nawet tysiące ludzi przewija się przez dach, powiedzmy w porze weekendowej, to wtedy te pszczoły doskonale wiedzą, że trzeba podnosić lot, bo tędy chodzą ludzie. Tak – w tym sensie są mieszczuchami, ponieważ nauczyły się omijać samochody, mieć swoje trakty pomiędzy budynkami i nad budynkami. Żyje im się tu bardzo dobrze, oczywiście nie ma idealnych warunków, natomiast żyje im się zdecydowanie lepiej niż w mieście pod kątem pokarmu. Jest większa bioróżnorodność, obfitość tego pokarmu i mniejsza konkurencja, ponieważ miasto nie jest, póki co przepszczelone. I przez to, że nie ma oprysków, pszczoły nie są zatrute bezpośrednio np. środkami ochrony roślin.
A jak to wygląda na co dzień? Wita się pan jakoś z nimi?
– Ze zwierzętami się rozmawia. Prawdziwy hodowca, który nie traktuje przedmiotowo świata przyrody i świata zwierząt, nawiązuje kontakt ze wszystkimi zwierzętami. Tak było od wieków i tak wielu ludzi robi teraz. Czasami relacje człowieka z przyrodą są trudne. Oczywiście możemy mieć dość naiwny obraz pszczelarza, czyli, że jest to harmonia, współpraca i spokój. Natomiast rzeczywistość wygląda tak, że czasami bywa ciężko. Temperatury są wysokie, zmęczenie człowieka też bywa odczuwalne po kilku godzinach pracy w słońcu. Owady żądlą, pojawia się element bólu i często zdenerwowania, zatem relacje z pszczołami to nie jest linia prosta. Ale oczywiście uważam, że pszczoły w moim życiu są bardzo ważne, mam do nich wielki szacunek i z szacunkiem staram się z nimi postępować.
A o czym pan z nimi rozmawia?
– Czasami w tej pracy, kiedy zamyka się ul, kiedy wkłada się ramki, to po prostu mówi się bardziej z taką intencją, żeby nie zrobić pszczołom krzywdy, np. „uciekajcie”, „nie plączcie mi się”, czy zgania się je. Takie komunikaty wypowiada się z perspektywy człowieka, ale to też działa w drugą stronę, ponieważ mówiąc coś, mówimy do siebie, do swojego ciała. Czyli jeżeli ja mówię „uciekajcie stąd”, muszę teraz uważać, bo wkładam coś, wyjmuję albo zamykam ul, to wtedy nastrajam też swoje ciało i ono wtedy wie, że nie mogę tego nerwowo zrobić. Muszę wtedy zwolnić i uważać, czy po prostu nie będę tych pszczół za chwilę gniótł, czy nie będzie chrupało przy zamykaniu daszka. To są takie elementy pracy natury etycznej. Intencja pracy jest bardzo ważna, pracujemy z żywym inteligentnym stworzeniem, które jest ważne dla przyrody i dla człowieka, więc należy mu się szacunek.
Jak zaczęła się pana przyjaźń z pszczołami?
Przyjaźń z pszczołami zaczęła się w sposób mistyczny. Jako bodaj 12-latek miałem problemy z zasypaniem w wyniku silnego bodźca – przestraszyłem się bardzo i nie mogłem później spać po nocach. Nie pomagały wizyty u psychologa czy medykamenty, więc moja matka zabrała mnie do wiejskiej kobiety, która postanowiła mnie uleczyć topionym woskiem wylewanym nade mną. Formowała kule z tego wosku i kazała mi spać co noc z tą kulą, więc to była zupełnie nienaukowa sytuacja, ale ciekawa. Takich zwyczajów chyba już nie ma dzisiaj.
W konkursie nagrodzono i wyróżniono w czterech kategoriach kilkunastu pszczelarzy wyspecjalizowanych zarówno w pszczelarstwie zawodowym, jak i amatorskim.
CZYTAJ: Rzut monetą mniej sprawiedliwy niż się wydawało
Organizatorem konkursu „Pszczelarz roku” jest Fundacja Akademia Pszczelarstwa i Zrównoważonego Rozwoju.
LilKa / opr. LisA
Fot. RL