Razem z byłymi mieszkańcami przygranicznego Wyżłowa gm. Dołhobyczów, członkowie stowarzyszenia „Robim co możem” z Ulhówka posprzątali teren cmentarza i dawnej cerkwi.
Niezamieszkały od lat 90. Wyżłów przyciąga turystów, odwiedzają go także byli mieszkańcy.
CZYTAJ: Jak po nitce do kłębka. Szczegółowa mapa puławskich zabytków dostępna dla turystów
Byli mieszkańcy mają wielki sentyment do Wyżłowa
– Wyżłów to rodzinna wieś moich przodków – mówi prezes stowarzyszenia „RCM” Ulhówek, Renata Sobka. – Mój tata tutaj się urodził, stąd pochodzili dziadkowie. Jako dziecko bardzo lubiłam tu przyjeżdżać, kochałam tę miejscowość i tak mi pozostało. Przychodziłam z babcią do miejscowego kościoła. Utkwiły mi w pamięci tylko te kolorowe okna i kolorowe świetliste odbicia na podłodze, drewniane ławki. Tutaj była świetlica, w której odbył się nawet ślub mojej cioci.
– Spędziłem tutaj dzieciństwo – opowiada Stefan Zawadzki. – Do szkoły chodziliśmy do Dłużniowa od czwartej klasy, wcześniej jeszcze szkoła była tu, w Wyżłowie. Do parafii Żniatyn mieliśmy 7 kilometrów, do poczty w Chłopiatynie również 7 kilometrów, do Hulczy też 7. Dopiero kiedy dzieci zaczęły dorastać, pomyśleliśmy o czymś lepszym. Wychowaliśmy się w Tomaszowie.
– Wyżłów jest miejscowością, w której już teraz nie ma nikogo, nikt tu nie mieszka. Stoi tu kilka domów, może trzy, cztery się zachowały – kontynuuje Renata Sobka.
– Pochodzę z Wyżłowa – mówi Władysław Zawadzki. – Było daleko do szosy, daleko do szkoły. Chodziliśmy do Dłużniowa spory kawałek, zima nie zima – trzeba było iść. Teraz są wygodniejsze czasy, gdzie można mieszkać w miejscu bliżej szkoły i ludzie stopniowo wyjeżdżali, żeby dzieciom ulżyć. Naprawdę radośnie było tutaj żyć, chociaż nie było zasobnie. Wciąż wracam w te strony, bo mam sentyment do tej wsi.
– To była wieś mieszana, mieszkali tu Polacy i Ukraińcy – opowiada Stefan Zawadzki. – Było, o ile się nie mylę 64 numery. Po wojnie Ukraińców wysiedlili, a Polacy zostali. Sam pochodzę z rodziny mieszanej. Mama była Ukrainką, tata Polakiem. Mama została. Mamy dwie siostry, brata, no i rodzice wyjechali. Chociaż dziadkowi polskie wojsko zagwarantowało (bo obronił czterech oficerów polskich przed Ukraińcami), że włos mu z głowy nie spadnie i poprosili, żeby został. Ale dziadek, jak to dziadek – skoro wszyscy jechali, on też tak postanowił. Po wojnie powstała tu szkoła, zbudowano magazyn, założono też światło, dzięki temu, że była tu spółdzielnia.
– Tutaj się wychowałem, tutaj stawiałem swoje pierwsze kroki – mówi Marcin Kwiatkowski, również pochodzący z Wyżłowa. – Mam ogromny sentyment do tego miejsca. Jeszcze kiedy odwiedzałem je na wakacjach, były tu straszne krzaki, ale wszystko zostało uporządkowane. W tej chwili cerkiew wygląda tak, jak wyglądała w latach 90., tak jak ją zapamiętałem, kiedy byłem małym dzieckiem.
Wyżłów stał się popularny wśród turystów
– Ta miejscowość stała się popularna, bardzo dużo turystów tutaj przyjeżdża. Przeważnie jest to historia związana z wędrującą trumną w tym kościele – mówi Renata Sobka.
– Z przekazów, jakie ja znam z dzieciństwa, jest to tzw. trumna przechodnia. Ludzi w tamtych czasach po prostu nie było stać na zakup trumny i ciała były chowane w tej trumnie do czasu pochówku – wspomina Marcin Kwiatkowski.
– Jest to miejsce historyczne, zapomniane przez Boga, ale ludzie o nim pamiętają. Widzimy tutaj nawet turystów z Lublina. Jest tutaj szlak rowerowy.
– Gdzieś przypadkowo znalazłem w internecie, że to miejsce jest piękne, dalekie od drogi – opowiada Tomasz Kędra z Lublina. – Cieszymy się, że ktoś o nie dba i że możemy zobaczyć je z bliska. Wrażenia są niesamowite. Świetne tereny, a do tego spotkaliśmy też świetnych ludzi, prawdziwych pasjonatów kultury. Generalnie to fajnie, że ktoś dba o tę pamięć o ludziach, których już tutaj nie ma. Kiedyś żyliśmy razem z Ukraińcami i Żydami, a teraz nie ma po tym śladu i trzeba dbać o to, co zostało.
– Pamięć jest bardzo ważna – twierdzi Władysław Zawadzki. – Na cmentarz przywożę zawsze dzieci i wnuki, pokazuję, gdzie kto leży, żeby później, kiedy nas zabraknie, oni wiedzieli o tym.
– Ważne jest to, że ludzie tu wracają, odwiedzają tę miejscowość i groby. Ważne, że pokazujemy, że jesteśmy i dbamy o to miejsce – podsumowuje Renata Sobka.
CZYTAJ: Przeleciał setki kilometrów. Niezwykły gość w Lubelskiem [WIDEO]
Stowarzyszenie „RCM” planuje w tym roku uporządkować jeszcze dwa cmentarze: w Budyninie i w okolicach Uhnowa po stronie ukraińskiej.
Osoby chcące odwiedzić przygraniczny Wyżłów powinny o tym poinformować placówkę straży granicznej w Chłopiatynie.
AP / opr. LisA
Fot. Agnieszka Piela