Kapelan szpitala wojskowego w Charkowie ks. Michał Prokopiw wygłosił świadectwo podczas niedzielnej mszy w Parafii Rzymskokatolickiej pw. Świętej Rodziny w Lublinie. Mówił o pracy z żołnierzami, codziennych wyzwaniach oraz potrzebach szpitala.
CZYTAJ: Znicz dla bohatera. Uczcili pamięć Żołnierzy Wyklętych [ZDJĘCIA]
– Wcześniej pracowałem na Podkarpaciu. Kiedy zaczęła się wojna, zgłosiłem się na ochotnika. Teraz kapelani są bardzo potrzebni – mówi ks. Michał Prokopiw. – Każdy z nich to zupełnie inny świat. Zanim się coś powie, to patrzą na twarz człowieka, wyczytują wszelkie emocje, dlatego nie wolno przynosić im lęku, zwątpienia, czy żalu. Trzeba przynieść nadzieję, wiarę w zwycięstwo i szacunek do tego, co robią i do ich kalectwa. Każdy potrzebuje czegoś innego, ktoś będzie pytał, ktoś będzie opowiadał, ktoś po prostu potrzebuje telefonu, żeby zadzwonić do domu i powiedzieć, że żyje. Najtrudniej jest jednak z tymi, którzy w ogóle nic nie mówią, tylko patrzą w sufit czy w okno i z nikim nie rozmawiają, bo obudzili się po operacji, po narkozie i widzą, że nie mają ręki, nogi czy innej części ciała. Do niedawna sprawny żołnierz, zdrowy mężczyzna, a teraz kaleka. I to jest bardzo ważne, żeby psychika, duch się nie złamał. Jeżeli poddają się psychicznie, to niestety i ciało się poddaje.
Podczas mszy była prowadzona zbiórka na rzecz szpitala wojskowego w Charkowie. Jak mówił ks. Michał Prokopiw, potrzeby są duże. Najbardziej brakuje podstawowych rzeczy takich jak bandaże, strzykawki czy kroplówki.
InYa / opr. LisA
Na zdj. Michał Prokopiw FB