Kilkadziesiąt osób wzięło udział w sprzątaniu cmentarza w nieistniejącej wsi Worochta na Ukrainie. To kolejna wyprawa członków stowarzyszenia na zapomniane cmentarze polsko-ukraińskiego pogranicza.
CZYTAJ: Dwa kilometry dobra dla dzieci. „Anioły dobroci” pójdą na licytację
– Nie liczymy godzin spędzonych na porządkowaniu cmentarza pogranicza – mówi prezes stowarzyszenia „Robim co możem” z Ulhówka, Mariusz Skorniewski. – Każdy robi to we własnej intencji i podchodzi do tego indywidualnie. Niektórzy mają tutaj swoich przodków.
– Mój tata kilka lat temu odnalazł ten grób – opowiada mieszkaniec Machnówka, Roman Brzozowski. – Na tym cmentarzu w Worochcie leży Janina Brzozowska, siostra mojego taty, która zmarła w 1949 roku jako półtoraroczne dziecko.
W prace porządkowe włączają się także Ukraińcy. – Chciałbym wydobyć z ludzi poczucie, że pogranicze jest nasze wspólne – dodaje Mariusz Skorniewski. – Żebyśmy o to dbali, pamiętali, kultywowali. Wtedy jest dużo bliżej do pewnych wspólnych relacji, do organizowania przeróżnych inicjatyw.
– Pomagam od dawna – podkreśla Hałyna Hubeni z Uhnowa. – Głównie, żeby ten grób był oprawiony, żeby ktoś mógł się pomodlić.
Na cmentarz stowarzyszenie powróci wiosną 2024 roku.
CZYTAJ: Można tu organizować duże widowiska. Dom kultury ponownie otwarty [ZDJĘCIA]
Worochta do 1951 roku była wsią polską. Jej mieszkańcy zostali przesiedlenia w ramach Akcji H-T (Hrubieszów – Tomaszów) mającej na celu korektę granicy polsko – sowieckiej.
AP / opr. LisA
fot. AP