Dziś mijają 84 lata od zbombardowania lotniska w Małaszewiczach. Warto przypomnieć tę mało znaną w regionie tragiczną historię.
Lotnisko o strategicznym znaczeniu
– Lotnisko w Małaszewiczach miało znaczenie strategiczne dla obronności kraju – mówi były pilot ze Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego RP Jerzy Trudzik. – Bezsprzecznie sama geneza utworzenia bazy w Małaszewiczach polegała na tym, że miała ona znajdować się w centrum ówczesnej Polski i zadaniem tej bazy było szkolenie załóg zapasowych na samolotach PZL.37 Łoś. To były wówczas najnowocześniejsze polskie samoloty. Te samoloty były w Małaszewiczach uzbrajane, wyposażane i dopiero kierowane do baz lotnictwa bombowego w całym kraju. Znaczenie strategiczne, jakie pokładano w tej bazie, było niebagatelne. Miało powstać ok. 10 potężnych hangarów, w których byłyby przechowywane samoloty PZL. Baza nie została jeszcze wykończona, kiedy rozpoczęła się wojna. Oficjalne oddanie do użytku, pomimo tego, iż budowa dalej trwała, nastąpiło dopiero w czerwcu 1939 roku. A więc niewiele później, bo już 1 września, to lotnisko zostało dotkliwie zbombardowane. To świadczy o tym, jak Niemcy obawiali się tej bazy.
Przekazanie wojsku na lotnisku Okęcie samolotu PZL.37A Łoś nr 72.11, fot. wikipedia.org, domena publiczna
– Zależy nam, by pamiętać o tej lokalnej historii, mało znanej mieszkańcom – zaznacza Mariusz Siwagow, specjalista ds. imprez kulturalnych Gminnego Centrum Kultury w Kobylanach. – Jeśli chodzi o samych mieszkańców gminy, jak również regionu, dużo osób nie wie, że lotnisko faktycznie istniało. Było to tuż przed II wojną światową najnowocześniejsze lotnisko w Polsce, świeżo oddane do użytku. To był cel strategiczny do bombardowania dla wojsk niemieckich. O godzinie 5:40 od razu pojawiły się pierwsze samoloty, które bombardowały cel strategiczny w naszym regionie.
Jak wyglądała historia lotniska?
– Idea budowy lotniska powstała już w latach 20. – opowiada Dominik Litwiniuk z Gminnego Centrum Kultury w Kobylanach. – Dopiero w połowie lat 30., kiedy już gołym okiem było widać, że III Rzesza zbroi się i szykuje do wojny, wrócono z pomysłem budowy tutaj lotniska. Po wybudowaniu w 1939 roku, lotnisko nie zaczęło funkcjonować tak jak powinno. Po prostu nie zdążono z tym. Chociaż przed wrześniem sprowadzono tu ok. 40 Łosiów PZL.37, które miano tu dozbroić i wysłać dalej na lotniska położone bardziej na wschodzie II Rzeczypospolitej.
– W 1939 roku miałem iść do drugiej klasy do szkoły – wspomina jeden z mieszkańców. – Rano wybieraliśmy się już do szkoły, ale przyleciały samoloty niemieckie i zaczęły zrzucać bomby na lotnisko. Nie poszliśmy do szkoły. Wszyscy polecieli gasić lotnisko, więc i ja poleciałem.
CZYTAJ: „Nasze Westerplatte”. 84 lat temu Niemcy zbombardowali Małaszewicze
– Jak większość lotnisk, lotnisko w Małaszewiczach posiadało jakieś funkcje obronne, ale nie były one przystosowane do takich ciągłych i mocnych nalotów, jakie przeprowadzali Niemcy – wskazuje Dominik Litwiniuk. – Polacy myśleli, że to lotnisko przetrwa nietknięte te początkowe dni września, co dawałoby szansę na zaopatrzenie, uzbrojenie samolotów i wysłanie ich do misji bojowych. Natomiast rzeczywistość okazała się całkiem inna. Jeśli chodzi o infrastrukturę, to zostało zniszczonych od 80 do 90 procent infrastruktury, czyli praktycznie całe lotnisko. Można powiedzieć, że po 12 września lotnisko było kompletnie zrujnowane. Załoga z obrony przeciwlotniczej jako ostatnia opuściła teren lotniska 12 września, bo 14 września wkroczyły już wojska Wehrmachtu.
Podczas pierwszego nalotu na lotnisko w Małaszewiczach – jak podają niektóre źródła – zginęło 40 osób.
Dziś w Małaszewiczach o godzinie 20 pod pomnikiem upamiętniającym żołnierzy poległych w obronie lotniska odbędą się uroczystości upamiętniające te wydarzenia.
MaT / opr. WM
Fot. Bundesarchiv / wikipedia.org