Na raka jelita grubego w Polsce zapada ponad 20 tysięcy osób rocznie. To trzeci nowotwór występujący u mężczyzn, po raku prostaty i raku płuc, oraz drugi nowotwór po raku piersi u kobiet.
Szpital Wojskowy w Lublinie wykonuje refundowane operacje z użyciem robota da Vinci.
Niezdrowy styl życia głównym winowajcą
– Jeśli chodzi o nowotwór jelita grubego, jest kilka zespołów genetycznych, które predysponują do występowania tego nowotworu, najczęściej jednak związany jest z niezdrowym stylem życia – wyjaśnia dr Marcin Kubiak, lekarz kierujący Oddziałem Chirurgii Ogólnej i Małoinwazyjnej 1 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Z dietą, z jedzeniem czerwonego mięsa, z piciem alkoholu, przeważnie niskoprocentowego. To jest duży problem. To nowotwór, który – tak jak większość nowotworów zlokalizowanych w przewodzie pokarmowym, a szerzej w układzie pokarmowym – jest diagnozowany dość późno. Wtedy, kiedy jest już zaawansowany. Albo miejscowo, albo jest to choroba już systemowa, czyli są przerzuty odległe. To, że jest on późno diagnozowany, związane jest z tym, że przebiega podstępnie. Kiedy zatyka jelito albo krwawi, wtedy pacjenci mają objawy niedrożności przewodu pokarmowego albo po prostu krwawią do przewodu pokarmowego, do dolnego odcinka.
CZYTAJ: Od września nowa lista refundacyjna. Są na niej nowe programy lekowe
Profilaktyka to podstawa
– W Polsce nadal kuleje profilaktyka – zauważa Stanisław Hetman, lekarz Oddziału Chirurgii Ogólnej i Małoinwazyjnej 1 Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Tych operacji na pewno byłoby mniej, gdyby pacjenci zgłaszali się do lekarza częściej i ta profilaktyka była na wyższym poziomie. Profilaktyka polega na świadomości pacjenta o potrzebie wykonywania badań, o zgłaszaniu się na te badania. Mówię tu głównie o endoskopii, o tym wieku 50 lat, aczkolwiek nasze zdanie jest takie, że te badania profilaktyczne często powinny być wykonywane jednak wcześniej. To jest clou problemu. Mamy też za sobą okres pandemii COVID-19, kiedy pacjenci byli zaniedbani. Była gorsza dostępność, ludzie też bali się chodzić na badania. Teraz niestety zbieramy tego żniwo.
– Od 1 sierpnia coraz więcej procedur robotycznych jest refundowanych przez NFZ – wskazuje dr Marcin Kubiak. – My akurat jesteśmy w grupie 22 ośrodków, które są zakwalifikowane do tej refundacji, ponieważ spełniamy kryteria, które są dość specyficzne i szczegółowe. 22 ośrodki mają refundowane operacje robotyczne, głównie urologiczne, ale tylko ich niewielka liczba – w okolicach 7-8 tych ośrodków, w tym nasz – ma refundację do wykonywania zabiegów kolorektalnych, czyli leczenia raka jelita grubego i raka odbytnicy. Widzimy dużą szansę dla pewnej grupy pacjentów, zwłaszcza mężczyzn – tych, którzy mają wąską miednicę, tych, którzy cierpią na raka odbytnicy, tych, u których zmiana jest miejscowo bardzo zaawansowana. To są pacjenci, którzy są idealni do operowania systemem robotycznym. Można znacznie precyzyjniej manipulować w obrębie tkanek i leczyć pacjentów radykalnie, gdzie przy użyciu konwencjonalnych metod chirurgii otwartej czy nawet laparoskopowej byłoby to niemożliwe.
Dodatkowe „oko” chirurga
– Jest to dodatkowe „oko” i przedłużenie ręki chirurga – mówi Stanisław Hetman. – Nie jest tak jak niektórzy sobie wyobrażają, że robot operuje za chirurga. Nadal operuje chirurg czy operator, natomiast jest to duże ułatwienie i większy zakres śródoperacyjnego manipulowania, lepsza widoczność, mniejszy uraz tkanek, mniejsza utrata krwi, przez co też pacjenci szybciej dochodzą do siebie. To krótszy okres rekonwalescencji, krótszy okres hospitalizacji. Na razie obserwujemy same plusy dla pacjentów.
– Generalnie rak jelita grubego jest nowotworem litym. Głównym sposobem leczenia tego raka jest zabieg resekcyjny – tłumaczy dr Marcin Kubiak. – Jest udowodnione, że taki zabieg wydłuża życie pacjenta. Pacjent odnosi z tego korzyść. Przy odbytnicy jest nieco inaczej, bo odbytnica jest narządem, który wymaga leczenia skojarzonego. To znaczy: nadal głównym elementem leczenia jest chirurgia i zabieg resekcyjny, ale chorzy odnoszą tu korzyść z leczenia skojarzonego. Kombinuje się metody leczenia systemowego, jak chemioterapię i radioterapię przedoperacyjną, pooperacyjną, żeby osiągnąć najlepszy efekt onkologiczny, czyli wydłużyć życie pacjenta, a także zapobiec późniejszemu rozprzestrzenianiu się choroby nowotworowej.
– Najczęściej wygląda to tak, że pacjent po okresie rekonwalescencji funkcjonuje tak jak wcześniej. Najczęściej ciągłość przewodu pokarmowego jest zachowana. U nas najczęściej pacjent wychodzi do domu po kilku dniach. Okres hospitalizacji na szczęście jest krótki – dodaje Stanisław Hetman.
W Szpitalu Wojskowym w ubiegłym roku leczono około 120 nowotworów jelita grubego.
LilKa / opr. WM
Fot. archiwum RL