Po raz kolejny wraca temat zadłużonej Lublinianki. Jak już informowaliśmy, najstarszy klub piłkarski na Lubelszczyźnie od kilkunastu miesięcy boryka się z problemami organizacyjno-finansowymi. Jednak w ostatnim czasie głośno zrobiło się o liście byłych pracowników klubu, którzy czują się oszukani, bowiem władze ,,Dumy Lublina” – mimo obietnic – wciąż nie spłaciły wobec nich zaległych długów.
Nowy sezon, stare kłopoty
Lublinianka, która jeszcze niedawno występowała w III lidze, czyli na czwartym poziomie rozgrywkowym, dziś przygotowuje się do gry o klasę niżej.
CZYTAJ: Władze Lublinianki: złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury
O klubie z lubelskiej Wieniawy znowu jest głośno, jednak nie ze względu na wyniki w ostatnich sparingach. Po odejściu zimą sztabu szkoleniowego i piłkarzy, drużyna poprzednie rozgrywki kończyła, grając samymi juniorami. Plan był prosty – za wystawianie młodzieżowców klub miał otrzymać pieniądze z Pro Junior System. Następnie środki te miały trafić do wierzycieli. Takie przynajmniej były obietnice obecnego prezesa Andrzeja Posłajki.
– To Andrzej Posłajko sam osobiście ustalał wszystko, co działo się w III lidze. W oświadczeniu, które przeczytałem na stronie Lublinianki, zostało wymienionych kilka nazwisk. Jakoś dziwnie zapomniano o człowieku, który dalej jest prezesem, który przez pół roku mijał się z prawdą, informując nas, że pieniądze, jakie przyjdą z Pro Junior System zostaną w całości przeznaczone na spłatę długów. On jeszcze na kilka dni przed tym, jak przyszły pieniądze, zapewniał ludzi, którzy zostali z nim w tym klubie, że te środki zostaną wypłacone. Gdyby tak się stało, dzisiaj nie rozmawialibyśmy o czymkolwiek – mówi Robert Chmura, były szkoleniowiec Lublinianki w latach 2021-2023.
CZYTAJ: Piłkarze Lublinianki wciąż bez wynagrodzeń. Wystosowali list otwarty
„Nie było konsultowane prawnie”
Klub z Pro Junior System otrzymał łącznie 200 tys. zł. Dlaczego więc te środki nie trafiły do wierzycieli. W sobotę na antenie Radia Lublin, w „Radiowym studiu sportowym” kwestię te wyjaśniał Dawid Lahutta, doradca restrukturyzacyjny KS Lublinianki: – Ta deklaracja była złożona przez klub. Tego się nie wypieram. Natomiast w żaden sposób nie było to konsultowane prawnie, na przykład z nadzorcą. Chodzi o to, że nie można deklarować jakimi pieniędzmi spłaca się których wierzycieli, bo wszystkich trzeba spłacać równo. Nie możemy sobie wybrać niektórych i spłacić konkretnymi pieniędzmi. Jeżeli jest napływ środków do spółki, wówczas powinna ona spłacać wierzycieli w sposób równy.
Cała sprawa wypłynęła jednak na światło dzienne, ponieważ rozmowy ugodowe pomiędzy stronami zakończyły się fiaskiem. Wszystko przez rozbieżności w kwotach zadłużenia. Zdaniem władz „Dumy Lublina” do tej sytuacji doprowadziły poprzednie zarządy klubu, począwszy od Patryka Al-Swaiti, poprzez Klaudię Kuklińską współpracującą z Igorem Krawczykiem, na Pawle Brzuszkiewiczu kończąc. Brak ugody może jednak oznaczać kolejne kłopoty klubu.
Jak klub dostał licencję?
– W jaki sposób Lublinianka dostała licencję na grę w IV lidze, nawet bez nadzoru finansowego? – pyta Robert Chmura. – Albo tutaj ktoś w oświadczeniu oszukał, albo Lubelski Związek Piłki Nożnej przymknął na coś oko. I my na to się nie zgadzamy.
Dawid Lahutta twierdzi jednak, że w oświadczeniu klubu zawarto dopisek, iż część zobowiązań istnieje, ale jest poddawana postępowaniu restrukturyzacyjnemu: – Nikt nie złożył oświadczenia, że nie ma zadłużenia. Do momentu zakończenia postępowania można to zadłużenie traktować jako swego rodzaju niepewne; niepewne: ile, komu i w jakiej kwocie będzie spłacone. To nie jest tak, że została złożona nieprawda. Procedury Lubelskiego Związku Piłki Nożnej są przecież jasne.
Związek żąda wyjaśnień
Okazuje się, że będący mediatorem w całej sprawie Lubelski Związek Piłki Nożnej, po tym, gdy zgłosili się do niego byli pracownicy Lublinianki, zażądał od klubu wyjaśnień w tej sprawie. Po kilku spotkaniach LZPN wyznaczył Lubliniance termin, do którego ma ona pokazać swoje działania w sprawie wyjaśnienia całej sytuacji.
– Ustalono, że do połowy przyszłego tygodnia klub pokaże, co zrealizował. W innym przypadku komisja do spraw licencji klubowych będzie musiała podjąć jakąś decyzję. A są takie decyzje, które zmuszają klub do szybszych działań, jeśli nie zrealizuje wszystkich zobowiązań, co do których informuje, że ma mocną wolę ich uregulowania – mówi Zbigniew Bartnik, prezes Lubelskiego Związku Piłki Nożnej.
Pozostaje więc jedynie czekać. Do sprawy na pewno będziemy wracać.
Lublinianka poinformowała również w wydanym wczoraj komunikacie, że posiada pieniądze na spłatę zadłużenia. Jednak byli piłkarze oraz trenerzy najprawdopodobniej złożą przeciwko klubowi pozew. Również obecne władze „Dumy Lublina” zapowiedziały wejście na drogę sądową przeciwko byłym prezesom.
PJ / opr. ToMa
Fot. archiwum