– Funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdzają przyczyny zakażeń legionellą w Rzeszowie – potwierdził zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Zaznaczył, że to rutynowe czynności, które mają wykluczyć ewentualną celową działalność.
CZYTAJ: Kolejne ofiary legionelli w Rzeszowie
Jak wyjaśnił, ABW sprawdza przyczyny tej sytuacji, żeby wykluczyć pewną intencjonalną działalność. Zaznaczył, że to rutynowe czynności. Zwrócił uwagę, że ze względu na sytuację w Europie w takich przypadkach trzeba weryfikować różne scenariusze.
CZYTAJ: Legionella – niebezpieczna bakteria. Jak uniknąć zakażenia?
– Widzimy też, że Rosja próbuje przy tej okazji siać pewną panikę i obserwuje, co się dzieje. To też jest pewien czynnik, który powoduje, że musimy pewne scenariusze wykluczyć – powiedział Żaryn. Legionelloza pojawiła się w ważnym strategicznie regionie Polski w kontekście wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nie ma jednak przesłanek, aby twierdzić, że doszło tam do aktu dywersji.
Według danych sanepidu legionellę potwierdzono już u 113 pacjentów hospitalizowanych na terenie Rzeszowa i powiatu rzeszowskiego, Dębicy, Przemyśla, Kolbuszowej, Łańcuta oraz Sędziszowa Małopolskiego. Zmarło siedem osób z potwierdzonym zakażeniem. Były to osoby obciążone chorobami współistniejącymi w wieku od 64 do 95 lat. Dwie zakażone osoby opuściły już rzeszowskie szpitale. To 86-letni pacjent, który był leczony w Szpitalu Miejskim w Rzeszowie, i około 70-letni mężczyzna, który przebywał w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym.
Legionella jest bakterią pojawiającą się w instalacjach wodnych. Najlepiej rozwija się w temperaturze między 25 a 30 stopniami Celsjusza. Bakterią nie można się zakazić, pijąc skażoną wodę. Do zakażenia dochodzi przez górne drogi oddechowe. Choroba może prowadzić do zapalenia płuc, a jej objawy przypominają grypę.
RL / PAP / IAR / opr. ToMa
Fot. archiwum