Ponad 70 żołnierzy i 30 koni doskonali umiejętności w trudno dostępnym terenie powiatu zamojskiego. Wojska obrony terytorialnej rozpoczęły ćwiczenia w terenie pod kryptonimem HUZAR 2023. Wykorzystują w nich sekcje konną i pieszą.
– W ćwiczeniach chodzi o reagowanie kryzysowe i wsparcie m.in. straży granicznej – mówi zastępca dowódcy 19 Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej, podpułkownik Wojciech Brykner. – Koń to niesamowity i bardzo czuły sensor, który można wykorzystywać do realizacji zadań. Koń wcześniej wykryje zagrożenie niż jeździec. Będzie w stanie je dostrzec szybciej, szczególnie w porze nocnej. Dodatkowo takie proste sprawy, jak punkt na którym siedzimy jest o wiele wyższy i zawsze można więcej obserwować z konia – można objąć wzrokiem większy teren, można na koniu stanąć, prowadzić obserwację.
CZYTAJ: I konno, i pieszo. Ćwiczenia terytorialsów w powiecie zamojskim [ZDJĘCIA]
– To jest ważny element naszej historii – mówi kapitan Izabela Czyszejuk z IV Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej. – Dodatkowo przez swoją specyfikę WOT, wprowadzając konie, dążą do zachowania spójności w tym, do czego zostały przeznaczone. Koń w działaniach WOT jest o tyle istotny, że jest elementem, który pozwala na przemieszczanie się w trudno dostępnym terenie – przemieszczanie się w sposób nie głośny i hałaśliwy, ale ciche i skryte podejście. Bardzo rozwinięte są tutaj możliwości zwiadowcze, jak również łącznościowe, bo jeżeli zawiodłaby łączność, koń będzie tutaj najszybszym środkiem transportu informacji.
– Sekcja piesza ma za zadanie zabezpieczyć wjazd do miejscowości dla sekcji konnej – mówi Damian Watrakiewicz, dowódca sekcji lekkiej piechoty. – Żołnierz na koniu nie ma takiej możliwości obserwacji sektora, zwłaszcza w terenie zurbanizowanym. W otwartym terenie jest inaczej, bo on siedzi na koniu, jest wyżej, ma większe pole widzenia i na tym koniu może pokonywać dużo większe dystanse, niż my pieszo, ze wszystkim. Dlatego my mamy dzisiaj za zadanie zabezpieczyć wjazd do miejscowości dla pododdziałów konnych oraz wspierać ich tam w odnawianiu zdolności na miejscu. Jeżeli chodzi o komunikację niewerbalną, to mamy swoje znaki, sygnały dowodzenia, które są jednolite dla całych wojsk obrony terytorialnej, natomiast opieramy się też o łączność radiową, cyfrową.
CZYTAJ: Tomasz Dudek o manewrach HUZAR: to jedyne tego typu ćwiczenia w skali kraju
Czy trudno przygotować konia do ćwiczeń? – I tak, i nie. Jeśli posiadamy własne konie, są to nasi przyjaciele, partnerzy, z którymi jesteśmy za pan brat i znamy ich jak własną kieszeń, a one czasami znają nas jeszcze lepiej, jeśli są to konie świeżo wdrażane w takie działania, to wymagają czasu, doświadczenia swoich podopiecznych i praktyki – mówi kapral Karolina Salamon z 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej, koordynator ds. szkolenia jeździeckiego. – Większość to konie, które już brały udział w inscenizacjach, więc są obyte z wybuchami czy błyskami. Często jest tak, że przyzwyczajamy je, choćby nawet rzucaniem petard w odległości, ale cały czas jest stymulacja bodźców. Są to bodźce i hałaśliwe, i wzrokowe. To bardzo ważne.
– Mimo że w polskim prawie koń jest uważany za rzecz, to dla jeźdźca przede wszystkim jest partnerem – podkreśla kapitan Izabela Czyszejuk. – To, że człowiek umiej jeździć, potrafi wejść na konia i nie zabić się, to jedna rzecz, natomiast żeby dobrze działać, potrafić odczytywać to, jak koń się zachowuje, ponieważ ma lepszy zmysł i większe wyczucie niż ludzie, to druga rzecz. Jeżeli jeździec jest zgrany ze swoim koniem, traktuje go jak partnera, jest do niego przywiązany, jest w stanie odczytywać go, to pomaga w pracy w terenie. Ja jeżdżę od 25 lat, od kiedy miałam dziesięć lat i przypadkiem wsiadłam na konia. Tak mi zostało. Jeśli chodzi o konie w wojsku, zajmuję się głównie z kwestiami prawnymi, ze względu na moje stanowisko w Brygadzie. Przyjechałam tutaj, żeby zobaczyć, jak to działa, żeby pomóc wypracować mechanizmy również pod względem prawnym, ponieważ w wojsku i generalnie w prawie polskim odeszliśmy dawno temu od koni, więc procedury nie są wystarczające, nie ma wystarczającego zabezpieczenia dla dwóch stron – i dla jednostki, i dla jeźdźca, jak również tego, żeby zadbać o konia.
– Znam konie doskonale i właśnie z tego względu wziąłem tego, a nie innego konia, ponieważ przejechałem na nim wiele godzin – mówi szeregowy Karol Kapłan, członek Stowarzyszenia Roztoczańska Konna Straż Ochrony Przyrody, która użyczyła dwóch koni na ćwiczenia. – Znam go doskonale, wiem, że jest sprawdzony, odporny, wytrzymały i doświadczony. Ma 16 lat. Drakus to koń rasy małopolskiej. To najpopularniejsza w Polsce rasa koni użytkowych, koni wierzchowych. Są to konie, które są mieszanką różnych ras – mają w sobie domieszkę m.in. koni arabskich. Cechują się pewnego rodzaju mądrością. Są wytrzymałe, a przede wszystkim spokojne. To połączenie wszystkich ras, z których wydobyto to, co najlepsze.
Dlaczego konie są tak ważne w takich działaniach? – Są bardzo pomocne – mówi podpułkownik Wojciech Brykner. – Udowodniliśmy to w ramach realizacji operacji wsparcia straży granicznej na wschodniej granicy RP. Tam pododdziały realizujące patrole konne okazały się bardzo mobilne. Mogły realizować działania w każdym terenie, niezależnie od pory roku, pory dnia, i terenu, który tam jest, a jest terenem dość trudnym, wymagającym nie tylko dla jeźdźca i konia, ale też niedostępnym dla motocykla i quada, a dla konia jak najbardziej.
Ćwiczenia taktyczne HUZAR 2023 odbywają się w gminach Komarów – Osada, Miączyn oraz Sitno i potrwają do piątku. Biorą w nich udział żołnierze m.in. 2 Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej, 2 Hrubieszowski Pułk Rozpoznawczy i 19. Nadbużańska Brygada Obrony Terytorialnej.
RyK/ opr. DySzcz
Fot. Karolina Ryniak