Małżeństwo adwentystów z Lublina weźmie udział w misji w Tanzanii. Jako wolontariusze będą wspierać Masajów. Obecnie zbierają rzeczy, które mogliby przekazać miejscowym.
CZYTAJ: W dobie suszy mała retencja jest niezbędna. Ruszył program „Moja woda”
– To nasza druga wyprawa – mówi Tomasz Szydłowski. – Dwa lata temu byliśmy w sierocińcu i tam przez około dwa miesiące służyliśmy i w sierocińcu, i w lokalnej wiosce realizując różne projekty społeczne, a tym razem wybieramy się na północ Tanzanii – do Masajów. Ten wyjazd organizowany jest przez Wyższą Szkołę Teologiczno-Humanistyczną, której studentami jeszcze jesteśmy. Afryka jest w naszym sercu. Po doświadczeniu dwa lata temu, gdy byliśmy w Tanzanii, wiem, że nawet przez krótki czas jako wolontariusze faktycznie możemy coś zmienić, możemy coś dać od siebie.
– Masajowie to półkoczownicze plemię, które boryka się z wieloma różnymi problemami – mówi Marti Szydłowska. – Mają ogromne braki jeżeli chodzi o higienę, warunki do pracy, do życia. Mieszkają w chatkach, które są zbudowane z gałęzi i z gliny. Ze względu na wysoką śmiertelność, dzieci tam są traktowane jako część rodziny dopiero jak przekroczą trzeci miesiąc życia, co jest bardzo przykrą rzeczywistością. Oni głównie utrzymują się z tego, że hodują bydło, ale bydło w tych warunkach jest bardzo ciężko utrzymać dlatego, że jest tam susza, która panuje przez dużą część roku. W tym regionie, do którego się wybieramy, panuje niedobór pożywienia. Nie ma tam za bardzo owoców, ani warzyw, więc potrzeby są ogromne. Dzieci tam też potrzebują mieć edukację i z tym też jest problem, więc na te potrzeby została stworzona szkoła 10 lat temu w Karao – miejscowości, do której się wybieramy. I tam właśnie między innymi będziemy chcieli służyć.
Co jest najbardziej potrzebne?
– Z takich rzeczy, które są najbardziej potrzebne, są to: artykuły higieniczne typu: żele pod prysznic, mydła, szczoteczki do zębów, pasty. Ale na pewno można rozważać też rzeczy elektroniczne, bo niestety takie są realia, że jest to dosyć drogi sprzęt w tamtym rejonie świata, więc wszelkiego typu smartfony, ładowarki do nich, baterie, powerbanki, ubranka dziecięce, latarki, jakieś rzeczy dla dzieci typu: mazaki, kredki, aby można uzupełnić zapasy szkoły, do której jedziemy. Witaminy do rozpuszczania w wodzie – dodaje Tomasz Szydłowski.
Cel podróży do Tanzanii
– Będziemy tam pracować jako wolontariusze w dwóch zupełnie różnych dziedzinach – mówi Marti Szydłowska. – Ja będę tam jako nauczycielka, która będzie w szkole razem z grupą innych nauczycieli, którzy przyjeżdżają między innymi z Rumunii i z Niemiec. Będziemy wspólnie prowadzić program dla dzieci. Jako osoba, która jest wykształcona pedagogicznie i filologicznie, bardzo bym chciała pomóc w uczeniu dzieci. Chcemy zbudować program, który będzie mógł służyć różnym grupom wiekowym, nie tylko wokół języka angielskiego. Będziemy też chcieli robić różne prace plastyczne i zabawy. Zrobić coś, żeby tym dzieciom umilić po prostu te dni, kiedy tam będziemy mogli być.
– Celem jest wsparcie finansowe i nie tylko szkoły, do której się udajemy, ale na pewno zakup kóz dla najbiedniejszych rodzin masajskich. To jest istotna pomoc dla nich. Dwa lata temu jak byliśmy udało się zrobić dużo więcej, bo byliśmy przez dwa miesiące w sierocińcu. Udało się zrealizować projekt stworzenia dachu w jednym budynku. Zakupiliśmy komputery dla lokalnej szkoły. Wsparliśmy edukację zdolnych dzieci w okolicznej miejscowości, więc myślę, że podobnego typu projekty będziemy starali się realizować i tym razem. Jedziemy pomóc im nie tylko w sposób materialny, czy oferując pomoc finansową czy społeczną ale też tym, co chcemy im zostawić jest nadzieja na lepszą przyszłość. Właśnie temu służy pomoc w tej szkole, która funkcjonuje od 10 lat, która pełni funkcje bardzo istotne dla lokalnej społeczności, bo zapewnia też jedzenie tym dzieciom. Dzieci otrzymują dwa posiłki dziennie. Mają niezbędną pomoc medyczną. Jedzie z nami również pani doktor z uniwersytetu w Białymstoku, która ma wykształcenie pedagogiczno-psychologiczne i także w tym zakresie będzie mogła wesprzeć Masajów. To działanie, które chcemy zaoferować ma być jak najbardziej kompleksowe – stwierdza Tomasz Szydłowski.
Reakcje ze strony ludzi
– Widać taką ogromną reakcję ze strony ludzi. Widać uśmiechnięte twarze, widać też takie otwarcie na nas – mówi Marti Szydłowska. – Bardzo chcą przede wszystkim mieć jakąś interakcję z nami. Nawet nie o to chodzi, żeby coś dostać, chociaż to na pewno też jest gdzieś z tyłu ich głów. Bardzo lubią po prostu z nami przebywać i rozmawiać, bo tam nie ma wiele osób białych i oni też odbierają osoby białe jako osoby, które jednak żyją w tym lepszym świecie. Wiele z nich ma takie marzenie, żeby wyjechać do np. Europy i prowadzić lepsze życie, ale oni tam też potrafią cieszyć się tym co mają.
Co daje taki wyjazd?
– Na pewno zmienia perspektywę patrzenia na naszą rzeczywistość, docenienia tego, co mamy. A po drugie, sama możliwość pomocy innym to jest coś co mnie napędza i w ten sposób mogę się realizować. Jest to dla mnie bardzo ważne – dodaje Tomasz Szydłowski.
CZYTAJ: Noc „spadających gwiazd” tuż-tuż! Ekspert: będą dobre warunki do obserwacji
Osoby, które chciałyby przekazać dary, mogą skontaktować się z wolontariuszami poprzez Facebooka. Zbiórka rzeczy potrwa do niedzieli (13.08).
Misję można wesprzeć także finansowo poprzez portal zrzutka. Wolontariusze wylatują 15 sierpnia.
LilKa/ opr. AgF
Fot. zrzutka.pl