O nagłych kilkumetrowych uskokach w pobliżu dzikich plaż na Wiśle w okolicach Kazimierza Dolnego alarmują ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Teren skanują z łodzi, wykorzystując echosondy.
– Ludzie wchodzą do wody mając ją po kolana i nagle mogą wpaść w dziurę – przestrzega kierownik drużyny WOPR nr 2 w Kazimierzu Dolnym Damian Złotucha. – Jest to plaża, od plaży popularnej PTTK, gdzie najwięcej osób wypoczywa nad wodą, kolejna idąc w górę, czyli ok. 100 metrów w kierunku promu. Skanowaliśmy to miejsce, ponieważ obserwujemy, że dużo osób tam wypoczywa. Większa część plaży to ok. pół metra głębokości, natomiast jest miejsce, gdzie jest 4,5 metra wody. Idziemy, mamy wodę mniej więcej do kolan, nagle dochodzi do spadku, co widać dokładnie na zapisie z echosondy, gdzie nagle dno zapada się do 4,5 metra. To jest bardzo niebezpieczne dla dzieciaków, które bardzo często tam chodzą.
CZYTAJ: Tragiczny finał poszukiwań. Ciało mężczyzny w stawie
Wisła potrafi zaskoczyć? – Jak ktoś jest trochę niepoważny, to zaskoczy – mówi jeden z mieszkańców. – Schodki mogą być, tam dalej jest zimna woda. Mój kolega wypił sobie ze dwa winka, popłynął na drugą stronę, wyszedł z wody, zasłabł i zawał. Miał wtedy może 50 lat. Rzeka jest zdradliwa.
– To jest niezwykle dynamiczna rzeka, która transportuje potężne ilości materiału – mówi dr Andrzej Pawłowski, regionalista. – To nie tylko piasek, ale też drzewa, korzenie. Ten wielki transport jest nawet niedoszacowany przez uczonych. To jest niebezpieczne dla człowieka, ponieważ zmienia się ukształtowanie dna Wisły praktycznie z chwili na chwilę. Głębiom dochodzącym do 5-6 metrów mogą towarzyszyć płycizny. Czasami może się to zmienić – tam, gdzie kilka godzin było bardzo płytko, może być bardzo głęboko, z wirami, co może stanowić zagrożenie dla korzystających z uroków Wisły.
– Jeśli chodzi o rutynowe patrole prewencyjne, które prowadzimy na Wiśle, staramy się obserwować ukształtowanie dna, najczęściej w miejscach, w których wchodzą ludzie – mówi Damian Złotucha. – To plaże PTTK i jeszcze trzy kolejne, które są w górę rzeki. Dzięki temu jesteśmy w stanie skutecznie i z żelaznymi argumentami rozmawiać z ludźmi, którzy łamią zasady i wchodzą w te miejsca. Często jest tak, że te osoby nie zdają sobie zupełnie sprawy z zagrożenia.
CZYTAJ: W upalne dni uważajmy nad wodą
– Poniżej lat 90. były kąpieliska strzeżone – mówi Damian Złotucha. – Wtedy też Wisła była regulowana. Można było wtedy bezpiecznie do wody wchodzić. Był ratownik, woda była na bieżąco sprawdzana. Woda potrafi się zmieniać w ciągu doby jeśli chodzi o wahania jej stanu. Wystarczą intensywne opady na południu, które za kilkadziesiąt godzin, za kilka dni przyniosą podwyższony stan. To będzie się wiązało ze zmianami głębokości. Wczoraj było płytko, dziś jest głęboka. Nie wchodzimy do Wisły, bo jest szlak żeglowny. Tam, gdzie jest szlak żeglowny, a jest na całym odcinku w powiecie puławskim, w związku z tym, że pływają duże statki, motorówki, mniejsze jednostki pływające. Nie wchodzimy do Wisły. Jest to wykroczenie.
Od kwietnia w całej Polsce zanotowano już ponad 150 utonięć. W całym ubiegłym roku utonęło 419 osób. Stwierdzono, że 107 z nich było pod wpływem alkoholu.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. archiwum