Ponad 20 lat leczy próchnice wykorzystując innowacyjny sprzęt. Świdnicki dentysta Zbigniew Dobkowski zrezygnował z borowania na rzecz abrazji powietrznej. Technologia ta pozwala usuwać próchnicę przy pomocy ciśnienia powietrza. Dziś dentysta stworzył nową konstrukcję, która będzie o wiele mocniejsza i bezpieczniejsza dla pacjentów.
CZYTAJ: Aspiryna nie zapobiega udarom mózgu, może za to zwiększać ryzyko krwawień
Przeprowadzono ponad 500 testów
– Bardzo długo testowaliśmy nasz nowy sprzęt – mówi dentysta Zbigniew Dobkowski. – Wykonaliśmy ponad 500 testów, czyli około 10 tys. uderzeń. Te testy były wykonywane na różnego rodzaju materiałach łącznie z ludzkimi zębami. Robimy je po to, żeby potwierdzić moc i siłę działania tego urządzenia. Natomiast najnowsze jest tutaj w wersji testowej, z tym że to jest makieta. Jaka tu jest podstawowa różnica między starą a nową wersją? W wersji poprzedniej, żeby uzupełnić to ścierniwo, czyli tlenek glinu, należało nakrętkę odkręcić, zasypać, nakrętkę zakręcić. Natomiast w najnowszym urządzeniu będzie to w postaci specjalnych cartridge, czyli lekarz będzie miał gotowy pojemnik, włoży do kolumny, przekręci przycisk i zawartość tego cartridga wsypie się automatycznie do roboczej kolumny. I tutaj jest taki specjalny mechanizm ochronny, który będzie go zabezpieczał. Urządzenia będzie można dopiero użyć, kiedy z cartridga ten proszek wsypie się do kolumny i ona zostanie zamknięta, żeby była szczelna.
Dlaczego warto było wprowadzić te zmiany?
– Chodziło nam przede wszystkim o dwie podstawowe rzeczy. Pierwsza, żeby wytworzyć mieszaninę tego tlenku z powietrzem, potrzebujemy powietrza. Ono musi być suche. Powietrze, które pochodziłoby z kompresora takiego typowego używanego w gabinetach stomatologicznych, niestety jest i wilgotne, i za olejne. Co my zrobiliśmy? W tym urządzeniu jest zastosowany podwójny system osuszania takiego powietrza i oczyszczania go ze wszystkiego, co zbędne. Jeśli jest wykorzystywane powietrze z butli ze sprężonym powietrzem, wtedy to powietrze jest samo w sobie suche. Chodzi o to, żeby ta mieszkanka, która tworzy się w kolumnie, mogła swobodnie poprzez przewody i potem końcówkę robocze, wypływać na zewnątrz. Tu fabrycznie to będzie zamykane. Dopiero w momencie kiedy taki cartridge zostanie włożony, zabezpieczony i pokrętło zostanie przekręcone, to wówczas ten szczelnie zapakowany tlenek glinu przesypie się nam do kolumny. Będziemy mieli 100% pewność, że on jest suchy i nam całego systemu nie zapcha.
Można powiedzieć, że ta nowa wersja tego sprzętu jest po prostu bezpieczniejsza dla pacjenta, wykonawcy, atmosfery.
– Tak, zdecydowanie. Sama najnowsza dyrektywa unijna dotycząca wyrobów medycznych jakby najbardziej dba o bezpieczeństwo osoby, na której dane urządzenie jest używane. To urządzanie musi być maksymalnie bezpieczne, maksymalnie opisane. Tych zdarzeń niepowołanych musi być jak najmniej, czyli trzeba tworzyć maszyny, które będą bezpieczne w każdym elemencie działania.
CZYTAJ: Klimatolog: zobaczymy jeszcze kolejne rekordy temperatury
Metoda, którą stosuje Zbigniew Dobkowski jest szczególnie polecana dla dzieci i kobiety w ciąży. Jest praktycznie bezbolesna i nie wymaga znieczulenia. Jak sam mówi, przyjeżdżają do niego pacjenci z całej Polski.
Aktualnie dentysta będzie się starał o certyfikację unowocześnionej wersji sprzętu.
InYa / opr. AKos
Fot. pexels.com