Ponad stu plantatorów owoców miękkich protestuje w Opolu Lubelskim przeciwko niskim cenom skupu malin. Rolnicy zgromadzili się przy ulicy Przemysłowej przed jedną z przetwórni owoców i warzyw. Mają ze sobą skrzynki z malinami, polskie flagi i transparenty nawołujące do zakazu importu owoców.
– Nikomu nie chcemy utrudniać przejazdu, chcemy tylko zwrócić uwagę na nasz problem – tłumaczy organizator zgromadzenia, przewodniczący Stowarzyszenia Lubelskich Plantatorów Malin Łukasz Cielma. – Za maliny otrzymujemy 5 zł za kilogram, a koszt wyprodukowania kilograma to 7,5 złotego. Dopłacamy do produkcji. Chcemy zwrócić na siebie uwagę. Mogę zapewnić, że już więcej w tym miejscu protestów nie będziemy póki co organizować, nie będziemy niepokoić mieszkańców Opola Lubelskiego. Przenosimy się bliżej, w rejony powiatu kraśnickiego. Nie blokujemy zakładu, koło którego się znajdujemy. Nie mamy na celu blokowania i uniemożliwiania przejazdu.
CZYTAJ: Kontrole towarów z Ukrainy i bezpieczeństwo żywnościowe. Senacka komisja w Dorohusku
– Zbieramy sami, we własnym zakresie – mówią plantatorzy. – Wczoraj była cena 5 zł, dzisiaj już 4,70 zł i spada. Wydaje mi się, że do strajków będzie jako tako, a później cena znowu spadnie. W zeszłym roku cena była wygórowana. My też nie byliśmy z tego zadowoleni, że oscylowała w granicach 20 zł, bo zwyczajnie czuliśmy, że prędzej czy później to doprowadzi do krachu.
– Posiadamy 18 pracowników, bo mamy ponad 5 ha letniej maliny, a wszystkich 12 – mówi jeden z protestujących. – Najmujemy i dokładamy do każdego kilograma. To jest śmieszne. Nieporozumienie. Jak można to zmienić? Na pewno przywrócić cło. Muszą być kontrole każdego tira wjeżdżającego spoza Unii Europejskiej. Przetwórnie nam mówią, żebyśmy produkowali maliny z jakością, to będą płacić. Jakość maliny jest bardzo dobra, ale nie chcą kupić polskich malin za dobre pieniądze.
– W skupach malina jest po 5 złotych – dodaje inny protestujący. – Powinno być minimum 8, aby się koszty zwróciły. Nie mówimy o zarobku. Wprowadzenie ceł na pewno by pomogło. Wszystko, co wjeżdża spoza Unii, powinno być badane i dopiero ewentualnie dopuszczone do obrotu. Bo ktoś się może pod tym podpisać, że to polskie, a tak naprawdę to jest inny kraj.
CZYTAJ: Janusz Kowalski: Owoce miękkie z Ukrainy powinny być objęte zakazem importu do Polski
Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Janusz Kowalski przyznawał dziś w Dorohusku, że sytuacja na rynku owoców miękkich jest trudna: – W ostatnich latach, w 2022 i 2021, cena malin dla plantatorów była bardzo wysoka. Teraz wróciła niestety do poziomu sprzed 3-4 lat, a mamy do czynienia z dużym importem maliny mrożonej. Rzeczywiście u wielu przetwórców zalega jeszcze w dużej ilości malina kupiona w 2022 roku i od krajowych producentów, ale przede wszystkim ta, która była importowana z Ukrainy. W dniu jutrzejszym odbywa się kolejne spotkanie z plantatorami. Nie ukrywam, że jestem przede wszystkim zwolennikiem tego, żeby szukać bieżącej pomocy.
Czy rolnicy mogą więc liczyć na rekompensaty? Tego być może dowiemy się po jutrzejszym spotkaniu przedstawicieli ministerstwa z plantatorami. Dziś minister po raz kolejny apelował do Komisji Europejskiej o wprowadzenie zakazu importu owoców miękkich do naszego kraju: – Sytuacja na rynku malin w Polsce pokazuje, że to Polska znowu miała rację, a nie urzędnicy zajmujący się kwestią handlu w Komisji Europejskiej, którzy byli głusi na nasze postulaty, na to, że przestrzegaliśmy, że ten import malin z Ukrainy będzie miał negatywny wpływ na polskich producentów, a więc europejskich producentów, plantatorów malin – mówi Janusz Kowalski. – Ufam, że znajdziemy tutaj rozwiązanie. Zachęcam wszystkich plantatorów do tego, aby starali się budować własne porozumienia tak, aby omijać tych wszystkich małych, średnich pośredników, którzy w sposób – w mojej ocenie – skandaliczny, zjadają marżę. Mamy znakomitych plantatorów malin – oni powinni w ramach własnej organizacji być partnerami dla sieci handlowych, dla największych firm w polskich i zagranicznych. Są na to polskie firmy przetwórcze otwarte, ale potrzeba jest tutaj pewnego rodzaju ruchu oddolnego. Na to również są pieniądze, nawet z UE w ramach programów operacyjnych na wsparcie organizacyjne, zrzeszania się w organizacje producenckie.
Zdaniem prezesa Lubelskiej Izby Rolniczej Gustawa Jędrejka, obecnie pomoc dla plantatorów powinna dotyczyć kilku kwestii: – To wprowadzenie cła, wykupienie z naszego rynku zakładów upadających albo upadłych, które stoją puste przez Polską Grupą Spożywczą, i skupowanie. Skup interwencyjny. Nie robić dopłat, tak jak było do zboża, bo zaraz podmioty skupujące obniżą ceny i wraz odbije się to na rolniku, bo te dopłaty jeszcze wezmą firmy skupowe.
– To samo, co z malinami, może się stać z wiśnią, jabłkiem przemysłowym, ze wszystkim – mówi wiceprezes Związku Sadowników RP Krzysztof Cybulak: – Dlatego zabiegam o poparcie dla sprawy malinowej. Inni niech poprą nas jeżeli będzie coś później nie tak z wiśnią czy jabłkiem – musimy się wspierać nawzajem. Znając przetwórców, nie będą się hamowali przed niczym, chociaż by były jakieś mniejsze zbiory. Jak ustalą między sobą, taka będzie cena i już.
– Od kilku dni zaczęliśmy zbierać, bo wszyscy zbierają. Próbowaliśmy się zjednoczyć, ale się nie da. Chcieliśmy wstrzymać zbiory, nie dostarczać malin do przetwórni chociaż przez tydzień. Na pewno by coś się ruszyło. Nie dało się. Jeden nie zbierał, dziesięciu zbierało. Przyjeżdżali z nami na strajki, a później jechali w pole – mówią plantatorzy.
Był apel do rolników o zrzeszanie się, jest też apel do zakładów przetwarzających owoce, który skierował dziś przewodniczący Senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jerzy Chróścikowski: – Apeluję do naszych przetwórców, którzy skupują malinę: bądźcie patriotami, kupujcie od polskiego rolnika, a nie import z zewnątrz. To nie jest tylko Ukraina, ale i inne kraje. To apel o pewien patriotyzm lokalny. Szanujmy się nawzajem.
Protest ma potrwać do godziny 19.00.
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. Łukasz Grabczak