Z Nałęczowa na Ukrainę. Pani Agnieszka pomaga walczącym

357083267 613734950939587 1290590754732379181 n 2023 06 29 182405

Do ukraińskich żołnierzy przebywających na froncie dociera pomoc z Nałęczowa. To nie tylko wsparcie finansowe, ale i comiesięczne paczki z żywością, lekami i odzieżą. Taką pomoc niesie pani Agnieszka Nowak, z którą rozmawiał Łukasz Grabczak.

Wiele osób w Polsce wciąż pomaga Ukraińcom, którzy tu przyjechali. Pani pomaga żołnierzom na froncie.

Zgadza się. Pomagam wojsku ukraińskiemu. Nawiązałam z żołnierzami kontakt przez media społecznościowe i tak się zaczęła pomoc. Pierwszą akcją była akcja przeprowadzona w Wojciechowie, w której pomagały koła gospodyń wiejskich: Jedyneczki, Lawenda, Sporniaczanki, Akcja Katolicka. To była akcja związana ze sprzedażą ciasta, pierogów. Udało się zebrać ok. 10 tysięcy złotych, które zostały przekazane Fundacji Pogoń Ruska. Fundacja zakupiła karetkę, która została przetransportowana na Ukrainę. Mam kontakt z osobami z Ukrainy. Piszą, że na przykład potrzebują drona czy innego sprzętu. Próbuję pomagać z własnych środków.

CZYTAJ: Turystyczne Roztocze. Certyfikaty dla miejsc i wydarzeń [ZDJĘCIA]

To są przelewy, ale i tworzone przez Panią paczki. które są następnie wysyłane na Ukrainę.

Tak, robię paczki. Są one wysyłane do kolegi, którego już bardzo długo znam. Walczy on w mieście Słowieńsk. Działa w Batalionie Azow. Nazywa się Vadim. Oni potrzebują podstawowych rzeczy: środków na komary, żywność. Wysyłam im co miesiąc po jednej paczce. Kolega mówi, że u niego w plutonie jest 19 osób i są już bardzo pogryzieni. Nawet koleżanka, Natalia Sokołow, która też jest z Ukrainy, a jej mąż walczy w  tym kraju, też mówi, że połowa rzeczy to środki na ukąszenia komarów lub środki na komary, bo jest z tym bardzo duży problem.

To niby prozaiczne rzeczy, ale w sytuacji wojennej bardzo ważne. Potrzeby są różne: od środków na komary po duże, wielkogabarytowe na przykład agregaty prądotwórcze.

One też są im potrzebne, ponieważ przebywają w lesie, gdzie jest problem z prądem. Jeden taki agregat, przeliczając na polskie pieniądze, kosztuje ok. 4,5 tysiąca złotych. Niestety, jest to bardzo ciężko zebrać. A im jest to potrzebne jak najszybciej.

Obecnie organizuje pani pomoc dla dwóch osób…

Pierwszy to kolega Dima, obecnie przebywający w szpitalu, gdyż został ranny. Nigdy się nie pytałam, w której jest miejscowości – ze względów bezpieczeństwa. Mogę tylko powiedzieć to, co on przekazał: żeby dojść do frontu, muszą na piechotę iść 8 km i niekiedy jest bardzo ciężko, bo jest błoto. Nie mają drogi asfaltowej, a jak popada, błoto jest po pas. Tam prowadzą walkę ok. 2 dni, następnie wracają do swojego punktu, gdzie odpoczywają. Opowiadał, że pewnego dnia zginął jego dowódca, a po dwóch dniach dowiedzieliśmy się z koleżanką Natalią, że został rany w szyję i w rękę. Trafił do szpitala. Mam z nim codzienny kontakt. Sam do mnie dzwoni, niekiedy zapomina o różnicy czasu, więc czasem mam pobudkę o piątej, szóstej rano.

CZYTAJ: Biomed Lublin zmienia nazwę

Możemy do niego zadzwonić?

Tak. Mam szczęście, że mówi w języku polskim. Ja nie znam ukraińskiego. Dima, powiedz kilka słów, na co zbierasz pieniądze?

– Zbieramy pieniądze na drona. Potrzebujemy go. Jestem w szpitalu. Teraz już czuję się dobrze – mówi Dima. – Potrzebujemy drona, żeby widzieć wszystko, co się dzieje, obserwować z góry. Zostałem ranny, ponieważ nic nie widziałem. Gdyby był dron, widzielibyśmy, co robimy. Mamy jednego drona, ale potrzebujemy jeszcze jednego. Uzbieraliśmy już 5 tysięcy złotych, potrzebujemy jeszcze 8 tysięcy. Dron nam bardzo pomoże.

Życzymy dużo zdrowia.

– Dziękuję. Tego mi potrzeba. Jeszcze tydzień będę w szpitalu i wracam – mówi Dima.

Jak słyszymy, jest ogromna wdzięczność Dimy i pewnie innych żołnierzy za tę pomoc z Polski.

Uważam, że to jest wojna i trzeba pomagać ludziom. My sobie siedzimy w ciepłych domach, chodzimy do pracy, dzieci wysyłamy do szkoły – wiemy, że wrócą. A tutaj jest niebezpiecznie. Giną dzieci, cywile. Trzeba im pomagać.

CZYTAJ: „Przebieg choroby jest piorunujący”. Ptasia grypa u kotów

Realne wsparcie z Polski też ogromnie podnosi morale, a wysokie morale w sytuacji wojny jest bardzo ważne.

Morale jest bardzo ważne, zwłaszcza że, nie oszukujmy się, oni są osamotnieni w walce. Mają sprzęt, ale nie mają ludzi. A nawet takie wsparcie, że wyślę paczkę, to dla nich bardzo dużo. Wiedzą, że mogą na to liczyć.

Jak można włączyć się w tę akcję pomocy żołnierzom na froncie, którą pani koordynuje?

Poprzez dokonywanie przelewów na Fundację Pogoń Ruska, wpisując „Dla Dimy”, albo po prostu „dron”.

ŁuG/ opr. DySzcz

Fot. General Staff of the Armed Forces of Ukraine/ FB

Exit mobile version