Wirus grypy wykryto w próbkach czterech padłych kotów z Trójmiasta – informuje Państwowy Instytut Weterynaryjny – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach. Na razie wyniki nie potwierdzają obecności wirusa ptasiej grypy. Do instytutu trafiły także próbki od kilku kotów z Lublina.
Niewątpliwie grypa
Na początku trzeba zaznaczyć, że na tym etapie analiz ekspertów jest więcej niewiadomych niż faktów. Z pewnością faktem jest, że próbki czterech kotów, u których wykryto wirusa grypy, trafiły do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach z Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Gdańsku.
– Pozostałe próbki, które czekają na badania, pochodzą od kotów z Lublina – mówi dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach profesor Stanisław Winiarczyk. – Dostaliśmy próbki z Katedry Epizootiologii i Chorób Zakaźnych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie i z dwóch prywatnych gabinetów. Na tym etapie mamy rozpoznanie, jeśli chodzi o 4 próbki z Gdańska. Są tam niewątpliwie wirusy grypy.
Na razie jednak nie wiemy, czy mamy do czynienia z wirusem ptasiej grypy. To mają potwierdzić lub wykluczyć kolejne bardziej szczegółowe analizy. – Na wyniki trzeba będzie poczekać co najmniej do poniedziałku – dodaje profesor Winiarczyk. – Aktualnie te wirusy są poddawane badaniom genetycznym – sekwencjonowaniu całego genomu, celem określenia typu, podtypu i wariantu wirusa. Wszyscy boją się tak zwanej ptasiej grypy.
CZYTAJ: Wirus u padłych kotów. To grypa
Czy ludzie mogą zakazić się od kotów
Jednocześnie dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego zapewnia, że nawet gdyby wyniki wykazały obecność ptasiej grypy, ryzyko zakażenia się tym wirusem od kotów nie istnieje. – Przypadki zakażenia kotów ptasia grypą zdarzały się na świecie. W oparciu o dotychczasową wiedzę, wiemy, że niecały tysiąc osób zostało zakażonych wirusem ptasiej grypy, jednak w żadnym przypadku źródłem zakażenia nie był kot.
Jeszcze nie wiadomo też, jak mogło dojść do zakażenia kotów, które dotarły do Puław z Trójmiasta. – Jednak duże prawdopodobieństwo może być takie, że ten kot zjadł mewę, która była zakażona ptasią grypą – spekuluje profesor Stanisław Winiarczyk.
– Objawy stwierdzone u kotów przywiezionych z Lublina również mogą wskazywać, iż mamy do czynienia z wirusem ptasiej grypy. Mogą, ale nie muszą – dodaje prof. Winiarczyk. – Wystąpiły u nich zaburzenia pracy układu oddechowego i objawy neurologiczne. Ale same objawy mogą wskazywać i na zatrucie związkami fosforoorganicznymi, jak i zakażenie ptasią grypą.
Nie wiadomo czy próbki pochodzą od kotów domowych, czy od tzw. „dachowców”.
Do tej sprawy Radio Lublin będzie wracać.
Tajemnicza choroba w Trójmieście
W środę Pomorski Wojewódzki Lekarz Weterynarii (PWLW) poinformował na swojej stronie internetowej, że w związku z napływającymi do inspektoratu informacjami dotyczącymi przypadków nagłych zachorowań kotów na terenie województwa pomorskiego podjął współpracę z prezesem Kaszubsko-Pomorskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Jak podaje, PWLW w ciągu ostatnich dwóch tygodni do zakładów leczniczych w Gdańsku i powiecie gdańskim trafiło 28 takich kotów, z czego 25 nie przeżyło. – Na terenie pozostałych powiatów zakłady lecznicze nie zgłaszały przedmiotowych zachorowań lub zgłaszały pojedyncze przypadki – informuje PWLW na swojej stronie internetowej.
Dyrektor Trójmiejskiej Kliniki Weterynaryjnej w Gdańsku Paulina Grzelakowska powiedziała PAP, że do jej placówki od piątku trafiło 14 kotów, z czego jeszcze dwa żyją. – Komunikowaliśmy się z lekarzami weterynarii z całej Polski i podobne przypadki też miały miejsce – niespecyficzne objawy, niespecyficzne parametry biochemii i ten sam agresywny tryb przebiegu choroby – powiedziała Grzelakowska. Dodała, że choroba zaczyna się od apatii i braku apetytu, potem dochodzi duszność, objawy ze strony układu neurologicznego oraz wysoka gorączka.
ZAlew / PAP / opr. ToMa
Fot. pixabay.com