Koniec roku szkolnego to okres zwiększonej liczby prób samobójczych u dzieci i młodzieży – mówią specjaliści. Główną przyczyną myśli suicydalnych jest presja, duże obciążenie oraz brak komunikacji.
CZYTAJ: CBA zatrzymało pracowników zarządu dróg
– Czerwiec jest miesiącem bardzo trudnym dla dzieci i młodzieży – mówi Marlena Stradomska, ekspert Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. – Teraz jest taki dosyć trudny czas ze względu na to, że kończy się szkoła. Z jednej strony jest to cudowne, bo każdy czeka na wakacje, ale z drugiej strony pojawia się presja, pojawia się to czy dostane się do upragnionego liceum, czy dobrze poszły mi testy, czy na pewno spełnię oczekiwania rodziców?
Powiedziała pani, że ma wysyp takich sytuacji na sesjach terapeutycznych. Co to znaczy wysyp?
– Ostatnio presja rodziców, jak i szkoły, tego czy będę miał czerwony pasek, czy dostanę się do szkoły, jest bardzo częstym tematem podejmowanym na sesjach terapeutycznych. Powiedziałabym, że tak naprawdę co druga osoba, którą mam pod opieką, ma takie zastanowienia nad życiem. Często kończy się to samookaleczaniem, o którym możemy sobie powiedzieć „to jest sposób odreagowania stresu”, ale też pamiętajmy, że jest mnóstwo innych możliwości. Na platformie „Życie jest warte rozmowy” mamy coraz więcej konsultacji z rodzicami, którzy chcą porozmawiać o tym, co zrobić, jak rozmawiać z z młodzieżą i dziećmi – opowiada Marlena Stradomska,
CZYTAJ: Prof. Walenty Baluk: W interesie Zachodu jest jak najszybsze przystąpienie Ukrainy do NATO
Jakie błędy popełniamy? Jakie zachowania powodują, że myśli samobójcze pojawiają się u dzieci? Czego jako rodzice, opiekunowie, nauczyciele nie powinniśmy robić?
– Przede wszystkim nie powinniśmy bagatelizować problemów. Myślę, że to jest jeden z takich poważniejszych problemów obecnych komunikatów między rodzicem a dzieckiem. To znaczy rodzice często mówią: „Co ty masz do zrobienia? Przecież masz się tylko uczyć, a nawet to ci nie wychodzi”. Jeżeli będziemy patrzeć z perspektywy dorosłego na dziecko, z tymi wymaganiami, które mamy, to nie jest dobra droga. My jako dorośli możemy decydować o różnych rzeczach. Jesteśmy ukształtowani biologicznie, a u dzieci tego nie ma. Jeżeli pomyślimy sobie, że dziecko może się uczyć od 8:00-16:00 albo do 20:00, to jest realnie, biologicznie niemożliwe. A często to widzimy. Druga rzecz to bardzo mocna presja, na to kim ma się być w przyszłości. Zastanówmy się, czy nasze dziecko ma predyspozycje do tego, żeby zostać prawnikiem czy lekarzem, czy w ogóle ono lubi wystąpienia publiczne? Jeśli nie lubi, to może istnieje inna opcja, gdzie może się spełnić. Poza tym istnieje modelowanie. Czyli mi jako dorosłemu coś się nie udało, nie jestem ekspertem IT, chciałabym, żeby dziecko było tym ekspertem. To inwestowanie w dziecko nie zawsze nam się w danym momencie może opłacać. Poczekajmy, aż dana osoba zdecyduje, co chce robić w swoim życiu – radzi Marlena Stradomska.
Gdzie jest granica pomiędzy zdrowym motywowaniem dziecka do uczenia się, a nakładaniem nierealnej presji?
– Jeżeli chodzi o możliwość motywowania dziecka, to na pewno bardziej podziała, jeśli posiedzimy z tym młodym człowiekiem nad daną rzeczą i postaramy się potłumaczyć. Ale jeżeli powiemy: „zrób to albo ucz się więcej”, to tak jakbyśmy znowu powiedzieli komuś w ciężkiej depresji, żeby się uśmiechnął, bo życie jest piękne. To jest najgorszy komunikat, jaki możemy „sprzedać” dziecku. Poświęćmy czas i pokażmy różne możliwości uczenia się. Kolejną rzeczą jest porównywanie. Jeżeli będziemy porównywać dziecko czy do siebie, czy do kolegów, czy koleżanek z klasy, to na pewno nie będzie ono zmotywowane, a wręcz przeciwnie – może się pojawić agresja, bunt – tłumaczy Marlena Stradomska.
CZYTAJ: Seniorzy przejęli rządy nad Lublinem [ZDJĘCIA]
Czy gry często występują w roli ucieczki od rzeczywistości, od codziennego życia?
– Nie możemy powiedzieć, że gry to największe zło świata, ale pamiętajmy o tym, że dziecko nie powinno spędzać przed komputerem 12-14 godzin w dzień wolny. A teraz będzie miało dwa miesiące wolnego. Jeżeli dziecko wpadnie w świat wirtualny, który w wielu przypadkach jest prostszy, to później będzie mu trudniej wyjść do realnych, żywych ludzi – stwierdza Marlena Stradomska.
Nasza rozmowa ma dwa przesłania. Do dzieci, które mogą zgłosić się po pomoc i ją uzyskać, ale też i jest to przesłanie do dorosłych, aby mieli oczy szeroko otwarte.
– Zdecydowanie tak. Po pierwsze, jeśli potrzebujemy pomocy niezależnie czy mamy 10, 20 czy 50 lat, pamiętajmy, że pomoc jest realna i możliwa. Ale to nie jest tak, że to będzie jedno spotkanie i wszystko załatwimy podczas godzinnej konsultacji. To jest praca. I tutaj też mam uwagę do dorosłych, bo jeżeli będziemy udawać, że się nic nie dzieje z dzieckiem, małżonkiem, rodziną, rodzicami, pewnego dnia może być po prostu za późno. Zauważmy czy dana osoba mówi o śmierci, czy jest zainteresowana tematem, czy to jest osoba nastawiona w ostatnim czasie mocno pesymistycznie. Pamiętajmy, że to nie tylko gadanie. To może być przesłanie, że ta osoba nie ma siły żyć, a nie ma odwagi, żeby poprosić o pomoc. Czasem potrzebujemy takiej „protezy”, osoby, która chciałaby spędzić z nami trochę czasu, nawet milcząc. Gdy nie wiemy, co powiedzieć, to wystarczy powiedzieć: „Wiesz nie wiem, co moglibyśmy w tym momencie zrobić, ale poszukamy pomocy. Pójdę z tobą, załatwię tę rozmowę, wizytę u specjalisty i wtedy się zastanowimy co możemy z tym zrobić i będziemy słuchać tego co się mówi” – radzi Marlena Stradomska.
Według danych statystycznych Światowej Organizacji Zdrowia na całym świecie 800 tysięcy osób rocznie odbiera sobie życie. WHO podaje, że co 40 sekund ktoś popełnia samobójstwo.
W Lublinie otrzymać wsparcie psychologiczne można w Centrum Interwencji Kryzysowej. Dodatkowo na terenie całej Polski działa strona internetowa Życie jest warte rozmowy. W ramach tej inicjatywy dostępne są konsultacje dla rodziców, ale także konsultacje dla szkół.
InYa / opr. AKos
Fot. pexels.com