Który to już komiks o Rio wydany w Polsce? Co najmniej trzeci – po fotograficznej Faveli w kadrze i surowym Rio – który zapada w pamięć i wart jest odnotowania. Nadstaw ucha, śliczna Marcio (wyd. timof comics) to jednak zupełnie inne spojrzenie na brazylijskie życie w trudnej dzielni – niezwykle barwne i kolorowe w obrazku, ale chwytające za gardło i bardzo życiowe w treści.
Marcelo Quintanilha, autor znakomitego Wolframu sprzed paru lat, pierwszą stroną albumu wprowadza nas w życie i codzienność tytułowej Marcii, a stroną ostatnią nas z tego życia i tej codzienności wyprowadza. Jest więc ten komiks wycinkiem z życia, bez retrospekcji, z niewielkim wniknięciem w przeszłość – to jak poznanie nowych ludzi, których wcześniej nie znaliśmy i z którymi niebawem się rozstaniemy. Żyli sobie spokojnie przed tym, jak zaczęliśmy ich obserwować na stronach komiksu. I będą żyli później, kiedy nam tych stron zabraknie – będą żyli swoim życiem i swoimi problemami. A tych w tym komiksie sporo, głównie na głowie pielęgniarki Marcii, której kłopot sprawia beztroska córka, ochoczo pakująca się na przestępczą ścieżkę.
Quintanilha ukazuje sesje scysji w kolorowych barwach, operując równie kolorowym językiem, będącym pomieszaniem mowy potocznej ze slangami: ulicznym, dziecięcym, gangsterskim i pewnie kilkoma innymi. Dialogi w tym komiksie to niezwykle sprawna robota – nie jest to zasługa jedynie autora komiksu, ale i jego tłumacza. Ale to nie powinno być zaskoczeniem dla czytelników zapoznanych z translacjami Kuby Janowskiego, który zawsze potrafi odpowiednio wczuć się w klimat opowieści, odzwierciedlając język tak, jak mało kto. Quintanilha niczego tu nie wyjaśnia, nie snuje narracyjnych wywodów. I nawet nie zaprasza nas do tego świata, tylko od razu rzuca nas na głęboką wodę i mówi: „radź sobie, człowieku. Płyń przez te teksty i sceny, ja tu tylko sprzątam”.
Nadstaw ucha, śliczna Marcio jest utworem o byciu twardym, opanowanym, zawsze czujnym i potrafiącym sobie radzić z wszystkimi problemami, ale też o tym, że nawet osoby twarde, opanowane, zawsze czujne i potrafiące sobie radzić z wszystkimi problemami potrzebują czasami kogoś, kto im tę hardość da w pakiecie z przytulasem. To komiks o walce i wyparciu. O wiecznej miłości i heroicznym uporze. Komiks o niebezpieczeństwie czyhającym za rogiem i strachu, jaki wywołuje. To także komiks o tym, że może kiedyś strącisz jakiś drobiażdżek torbą i tym drobiażdżkiem okaże się być płyta, dzięki której uśmiechniesz się na chwilę, do której będziesz wracał i która stanie się częścią twojego życia już na zawsze. Rzecz mocna i życiowa, pocieszająca i dołująca. Bo nawet jeśli wykaraskasz się z jednych kłopotów, to na horyzoncie czekają już następne i lepiej nie stawiać im czoła samemu, bo kto wie, co wydarzy się po przewróceniu kartki?
Fot. GM