Pestycydy wyłącznie z legalnych źródeł. Apel do rolników i sadowników

tractor 4217686 1920 2023 03 09 181457

W ubiegłym roku tylko w województwie lubelskim funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej przechwycili pół tony podrobionych środków ochrony roślin. Teraz apelują do rolników, by kupować pestycydy pochodzące wyłącznie z legalnych źródeł.

Termin apelu nie jest przypadkowy, bo za kilka tygodni rozpocznie się nowy sezon prac polowych. 

Przemyt nie spada

Akcja Krajowej Administracji Skarbowej nie jest nowa, bo o kupowanie oryginalnych pestycydów funkcjonariusze apelują do rolników i sadowników każdego roku. Jak zaznacza Michał Deruś, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Lublinie, liczba przemycanych środków ochrony roślin wcale nie spada: – Rocznie ujawniamy ok. pół tony nielegalnie przewożonych oryginalnych środków ochrony roślin, jak też tych podrabianych.

CZYTAJ: Fałszowanie żywności na rynku mięsnym to prawdziwy problem. Lubelskie badaczki opracowały specjalny wynalazek

W puszkach po piwie czy kanistrach są przewożone głównie przez ukraińską granicę: – Niektóre środki ochrony roślin w celu przemytu przelewane są do nieoryginalnych opakowań, które nie posiadają żadnych etykiet ani oznaczeń, w tym informacji o składzie czy zasadach stosowania. Zatrzymywane na granicy środki to m.in. preparaty chwasto- i owadobójcze stosowane w ogrodnictwie i sadownictwie, w tym m.in. środki do zwalczania larw i chrząszczy, stonki ziemniaczanej, środki na mszyce i inne szkodniki warzyw, owoców i roślin ozdobnych – wylicza Michał Deruś.

Konsekwencje mogą być tragicznie

Członek zarządu Związku Sadowników RP Tomasz Solis nie ukrywa, że w branży były i będą przypadki pestycydów pochodzących z niepewnego źródła: – Jeden „kanał” jest taki, że ludzie świadomie kupują na wolnym rynku takie środki, biorąc pod uwagę, że to mogą być środki poprawione, ponieważ jest różnica cenowa. Czasami są to środki importowane spoza Unii Europejskiej, bo tam jest taniej. Drugi „kanał” jest taki, że padają ofiarą oszustwa. Kupują to nawet w jakichś sklepach, bo takie rzeczy też się zdarzają, a niekoniecznie są to oryginalne środki.

Niezależnie od sposobu nabycia czy dobrych chęci sadowników i rolników konsekwencje używania takich pestycydów mogą być tragiczne. I to dla finalnych odbiorców, czyli konsumentów owoców i warzyw. O konsekwencjach mówi dr Marek Kopacki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie: – Może być tak, że środek ochrony roślin nic nie robi, ani dobrego, ani złego – czyli straciliśmy kasę, czas; ciągnik i pracownicy pracowali, a nic to nie dało. Ale może być też tak, że kupujemy środek ochrony roślin jako grzybobójczy czy owadobójczy, a jest tam na przykład herbicyd.

CZYTAJ: Lubelscy naukowcy: w owocach jest mniej pestycydów

Proceder ma krótkie nogi

Kolejna niewiadoma w przypadku podrabianych pestycydów dotyczy czasu, w jakim utrzymują się na plonach: – Pozostałości zostają na owocach – mówi Tomasz Solis. – To też ma dosyć krótkie nogi. Sadownikom nie opłaci się stosować takich środków, jeżeli mówimy o eksporcie i obrocie z sieciami handlowymi, bo tu są narzucone naprawdę bardzo wysokie rygory sanitarne. Nikt rozsądny nie zaryzykuje stosowania takich bardzo wątpliwych środków z bardzo prostej przyczyny: skutki finansowe po zastosowaniu są tak bolesne, że niejednego doprowadziłyby do upadłości.

Tomasz Solis zauważa, że proceder używania podrobionych środków ochrony roślin dotyczy bardzo małej grupy sadowników i rolników – chodzi głównie o tych, którzy nie sprzedają swoich produktów na wolnym rynku.

W Polsce sprzedaż i dystrybucja środków ochrony roślin poza stałym punktem sprzedaży jest zabroniona.

W 2022 roku Krajowa Administracja Skarbowa udaremniła wprowadzenie na polski rynek ponad tony środków ochrony roślin pochodzących z przemytu. Większość była transportowana przez województwo lubelskie.

CZYTAJ: Kawa z mniszkiem. Lubelscy naukowcy testują działanie nowego suplementu

FiKar/ opr. DySzcz

Fot. pixabay.com

Exit mobile version