„Ekskluzywna Stal” – wywiad z Michałem Strzeleckim z grupy Evangelist

img 7158 2023 03 29 143908

Evangelist to zespół, który zdążył już zbudować swoją markę. Prócz potężnych produkcji płytowych, formacja ta zasłynęła niezwykle rzadkim koncertowaniem, co czyni niemalże każdy ich występ czymś w rodzaju „koncertowego must have”.

Podczas odbywającego się 25 marca w Warszawie Helicon Metal Festival, miałem niewątpliwą przyjemność porozmawiać z wokalistą grupy, Michałem Strzeleckim. Wywiad odbył się w niecodziennych, jak na rockowe dziennikarstwo, warunkach, albowiem porwałem Michała do… radiowego samochodu. Biała Toyota okazała się po prostu najbardziej komfortowym a zarazem najlepiej wytłumionym miejscem do przeprowadzenia tego wywiadu. 

Poniżej zamieszczam rozmowę z Michałem w dwóch wersjach: audio oraz tekstowej. 

W tym miejscu ślę ukłony w stronę całego zespołu Evangelist oraz organizatorów festiwalu Helicon za możliwość przygotowania tego materiału.

Michał, na początek wyjaśnijmy jedną kwestię: Evangelist to raczej grupa której koncerty nie są czymś dość powszechnym. Gracie rzadko i Wasz występ na żywo to niezły, nawzijmy to, “rarytas”. Co powoduje że Evangelist koncertuje tak sporadycznie?

Michał Strzelecki: Wiesz co, powód jest ogólnie dość prosty. Evangelist powstał bardziej jako projekt dwuosobowy niż jako zespół. Poza tym najpierw powstaliśmy w Krakowie, potem zostaliśmy przez koleje losu rozbici na dwa miasta: na Kraków i na Kielce, co już w ogóle utrudniło logistykę. Więc jakby drugi mój zespół, czyli Monasterium, ma pełny skład, jest całkowicie w Krakowie, jesteśmy tam wszyscy, gramy regularnie, więc jest nam zdecydowanie łatwiej grać koncerty. Natomiast w Evangelist jesteśmy tak naprawdę we dwóch, z czego mamy przyjaciół którzy wspomagają nas instrumentalnie, więc jeśli pojawia się jakaś okazja koncertowa no to wtedy musimy ich zaangażować, musimy liczyć na ich czas, więc trudniej jest nam po prostu logistycznie się zorganizować. Dlatego właśnie te koncerty są bardzo, bardzo rzadko.

Czy nie jest trochę tak, że ten fakt że gracie rzadko, czyni z Evangelist produkt na swój sposób ekskluzywny? 

MS: No trochę tak. Jest nas zdecydowanie mało jeśli chodzi o festiwale czy eventy czy ogólnie granie na żywo, jest to faktycznie okazja jeśli gdzieś się pojawiamy, uda nam się tak dopiąć wszystko. Helicon miał być już wcześniej, pandemia pokrzyżowała plany. Mieliśmy także pojawić się jeszcze przed pandemią w Magdeburgu na Secrets of Steel, ale też to wszystko nie doszło do skutku. Sporo więc było takich czynników losowych gdzie te koncerty były po prostu odwoływane. No i faktycznie przez to rzadkie granie oraz tryb funkcjonowania zespołu, gdzie on jest praktycznie dwuosobowy, te koncerty są sporadyczne i trzeba nas po prostu ustrzelić jak gramy. 

Michał, umówmy się że Wasza muzyka nie jest najprostsza w odbiorze. Zastanawiam się czy taki był Wasz wybór, czy taki kierunek był po prostu naturalną koleją rzeczy?

MS: To się łączy. Prywatnie słuchamy takiej muzyki i jeżeli chcemy siebie wyrazić, no to automatycznie wyrażamy to na podstawie tego czym przesiąkliśmy. Więc jest to zupełnie naturalne że gramy to co gramy.

Evangelist choć pochodzi z Polski, wydaje się być bardziej znany poza granicami naszego kraju. Jak myślisz, z czego to wynika? W Polsce nie ma fanów takiej muzyki?

MS: Trudno powiedzieć, naprawdę. Są fani takiej muzyki u nas, to nawet widać po Heliconie, że odbiorcy takiego grania są. Natomiast jest ich mało, faktycznie. Scena w Niemczech, już pomijam nawet scenę oficjalną, mówię bardziej o tej podziemnej powiedzmy, to jest potężny organizm. Dziesiątki festiwali, dużo podziemnych wytwórni, zespołów, to jest zupełnie inny świat. U nas tego trochę nie ma i chyba takie granie u nas tak naprawdę do końca się nie przyjęło. Jest pewna grupa ludzi, ale dalej jest to bardzo mała grupa ludzi która zjeżdża się na takie święta jak dzisiaj na tego typu festiwale. No nic, musimy sobie jakoś radzić i w tym wszystkim się odnaleźć, dlatego zależało nam żeby zagrać na Heliconie, no bo to był festiwal taki typowo dla nas, gdzie właśnie możemy dla tych osób zagrać. Sytuacja wygląda jak wygląda, faktycznie zagranicą odbiór tej muzyki jest inny, jest większe zainteresowanie, ale to tak naprawdę nie ma znaczenia. Po prostu robimy swoje i musimy się odnaleźć w tym co jest.

Z moich informacji wynika, że specjalnie na Wasz koncert na Heliconie przyjechali fani z różnych stron świata. To chyba fajne uczucie?

MS: Jest to miłe. To jest fajne, to jest nobilitujące jeżeli ktoś z zagranicy przyjeżdża zobaczyć Cię na żywo, tak jak dzisiaj to ma miejsce. Spotkaliśmy takie osoby, jest to wspaniałe uczucie że udało się coś takiego zrobić, coś co spotkało się z pewnym zainteresowaniem gdzieś tam dalej. Czujemy się z tym naprawdę dobrze, czasem jesteśmy wręcz zawstydzeni trochę tym wszystkim, bo szczerze mówiąc nigdy nie spodziewaliśmy się że uda nam się coś tak na poważniej zdziałać, a idzie to tak naprawdę w dobrym kierunku. Dalej działamy w pewnej niszy, dalej nie jesteśmy dużym zespołem, ale odbiór tego wszystkiego jest naprawdę bardzo dobry, co naprawdę cieszy i motywuje.

Ostatnim Waszym wydawnictwem jest bardzo udana EP “Ad Mortem Festinamus”. Wypadałoby w tym momencie zapytać, kiedy możemy spodziewać się nowej, pełnej płyty?

MS: Czwarta płyta jest w przygotowaniu. Praktycznie muzycznie cała jest już napisana, teraz kwestia napisania tekstów na które także są już pomysły. Trochę ogrania, ośpiewania tego. Myślę że optymistycznie w przyszłym roku wydamy kolejną płytę.

Evangelist mimo dość specyficznej formuły muzycznej, często przypisywany jest do nurtu zwanego New Wave Of Traditional Heavy Metal. Interpretujesz Wasz zespół jako część tego ruchu?

MS: Nie zastanawiałem się nad tym szczerze mówiąc. Jeżeli ktoś wrzuciłby nas w to wspólne, nazwijmy to, wiadro, no to jasne, czemu nie, możemy być. Szczerze mówiąc nie za bardzo przywiązuje do tego wagę, natomiast może faktycznie w tym jesteśmy. To już raczej bardziej do odbiorców tej muzyki należy umiejscowienie nas tu czy tam, w danej jakiejś tam szufladce. Natomiast możliwe że tym co gramy wpisujemy się gdzieś w ten nurt, więc dla nas jest to jak najbardziej w porządku.

Wydaje się, że fani już zadecydowali, bo wielu właśnie z uwagi na tematyczne kanały czy periodyki poświęcone temu ruchowi, poznało Waszą muzykę. 

MS: Tak czujemy, ale nie zastanawialiśmy się za bardzo nad tym. Wiemy że jest kanał na YouTube poświęcony właśnie tego typu wydanictwom i zawsze tam się pojawiamy, czy z Evangelist czy z Monasterium, ponieważ jest to kanał który dociera do wszystkich niemal maniaków tego typu. Więc tak, można chyba powiedzieć że jesteśmy po części przedstawicielami tego nurtu.

Rozmawiał: Marcin Puszka
Zdjęcia: Kamil Maksim

Exit mobile version