Już ponad 11 tysięcy ofiar pochłonęły poniedziałkowe trzęsienia ziemi w Turcji i w Syrii. Ratownicy z całego świata pomagają miejscowym służbom dotrzeć do uwięzionych pod gruzami po największym takim kataklizmie w tym rejonie od kilkuset lat.
Liczba ofiar trzech trzęsień w południowej Turcji i północnej Syrii rośnie z każdą godziną, a ratownikom kończy się czas na dotarcie do zasypanych pod gruzami. Na terenach dotkniętych kataklizmem temperatury oscylują wokół zera i jest śnieg. To oznacza, że wielu osobom, które mogły przeżyć, grozi teraz śmierć z zimna.
CZYTAJ: Prof. Wojciech Zgłobicki o trzęsieniach ziemi w Turcji i Syrii: to obszar aktywny sejsmicznie
Ci, którzy się uratowali, często koczują na ulicach i boją się wrócić do domów. „Wewnątrz nie czujemy się bezpiecznie, bo budynki mają rysy i mogą się zawalić. Musimy teraz być na otwartej przestrzeni bez żadnego budynku w pobliżu“ – mówi jeden z mieszkańców Adany, Umud.
Na tereny dotknięte trzęsieniami przyleciał turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan. Obiecał, że zrujnowane domy zostaną odbudowane. Prezydent musi jednak mierzyć się z coraz większą krytyką mieszkańców, że pomoc dociera do poszkodowanych zbyt wolno.
CZYTAJ: Turcja: polscy strażacy uratowali 9 ludzi, w tym czteroosobowa rodzinę
W akcji poszukiwawczej bierze udział co najmniej 60 tysięcy Turków oraz specjalistyczne ekipy z kilkunastu krajów, w tym z Polski.
RL / IAR / opr. WM
Fot. EPA/DENIZ TEKIN Dostawca: PAP/EPA. Infografika: Maciej Zieliński / PAP