Właściciele warsztatów samochodowych i mechanicy z Lublina przygotowują coraz więcej aut, które trafiają na ukraiński front. W przekazywanie pojazdów terenowych – bo takie samochody to towar deficytowy – angażują się także osoby zajmujące się handlem.
Pomogła internetowa zrzutka
Pan Artur z Lublina naprawia już drugą terenówkę, która ma wozić ukraińskich żołnierzy na linię frontu. Pierwsza trafiła do niego przypadkiem, bo o pomoc poprosił znajomy z Ukrainy. Remont niebieskiego nissana kupionego na Wyspach Brytyjskich to już operacja dobrze zaplanowana. – Ten samochód był bardziej uszkodzony. Pomyśleliśmy, że warto byłoby, żebyśmy sami zorganizowali pieniądze na jego naprawę. Zrobiliśmy zrzutkę w Internecie, w której bardzo szybko zebrały się pieniążki. I naprawiliśmy ten samochód. Sama praca to było moje zaangażowanie, natomiast za części zapłaciliśmy ze zrzutki – opowiada pan Artur.
Tak przygotowane auta jadą bezpośrednio na front doniecki czy ługański. – Zostają tylko tam na miejscu oklejone w odpowiednie barwy. Dostałem zdjęcia, jak teraz wygląda ten ostatni pojazd – to jest już typowy wojskowy samochód – mówi pan Artur.
Napęd na 4 koła i diesel
Zbigniew Poźniak, który handlem samochodami zajmuje się od 30 lat, przyznaje, że z Lublina sprawne auta na front jeżdżą coraz częściej, bo Ukraińcy proszą o pomoc polskich pośredników. Poszukiwane są auta cywilne, a wyposażane w pancerze czy wieżyczki strzelnicze są dopiero w Ukrainie.
– Mogą to być nawet bardzo stare samochody – warunkiem jest napęd na cztery koła, ze wskazaniem na silnik diesla. Dlaczego diesel? W przypadku uderzenia rakiety benzyna pali się natychmiast i załoga jest zagrożona, a diesel nie jest łatwopalny. Poza tym silniki benzynowe są bardziej czułe na jakość paliwa. A na Ukrainie trwa wojna, więc z tą jakością może być różnie. Zaś diesel jest mniej czuły – tłumaczy Zbigniew Poźniak.
Auta sprowadzane do służby na froncie nie podlegają ukraińskim opłatom celnym. To ważne, bo w normalnej sytuacje te opłaty – głównie cło i akcyza – przewyższyłyby wartość samochodu. Jak wygląda to od strony formalnej? Wyjaśnia Stanisław Buczacki z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Ukrainy: – Jeżeli samochód sprowadzamy jako pomoc humanitarną i odbiorcą jest albo bezpośrednio wojsko, albo organizacja charytatywna to nie musimy uiszczać w ogóle żadnych opłat, Bo na czas wojny wprowadzono specjalne przepisy. Takie samochody muszą być jednak sprowadzane wyłącznie do korzystania z nich na wojnie.
CZYTAJ: Ukraina: Bachmut pozostaje epicentrum rosyjskiego ataku
Auto może być nawet zardzewiałe
Stąd apel, by osoby, które mają zaniedbane terenówki – nawet takie nadające się na złom – sprzedawać lub oddawać ukraińskiej armii. – Jeśli ktoś ma takie możliwości, może je przekazywać za darmo. Mogą być blacharsko zniszczone, mogą mieć rdzę. Muszą być jednak sprawne technicznie – dodaje Zbigniew Poźniak.
Takich aut sprowadzonych do Ukrainy jako pomoc humanitarna od początku wojny jest ponad 70 tysięcy, a ta liczba rośnie każdego dnia. Polska jest jednym z największych dostarczycieli takich pojazdów.
CZYTAJ: Michał Dworczyk: po przeszkoleniu załóg kolejne Leopardy trafią do Ukrainy [ZDJĘCIA, WIDEO]
W ubiegłym tygodniu w ukraińskim parlamencie procedowana była ustawa zawieszająca cło, akcyzę i VAT na wszystkie auta importowane m.in. z Polski. Została odrzucona niewielką różnicą głosów.
Szczegółową procedurę wywozu aut na Ukrainę tzw. ścieżką humanitarną można znaleźć TUTAJ.
FiKar / opr. ToMa
Fot. pixabay.com