Na plagę szczurów skarżą się lokatorzy bloku przy ul. Koncertowej w Lublinie. Gryzonie od dłuższego czasu pojawiają się nie tylko w piwnicy, ale też na klatkach schodowych.
Pomimo przeprowadzanych deratyzacji i zapewnień, że administracja robi wszystko, co może, żeby pozbyć się szczurów, zdaniem mieszkańców problem się nasila. – Najczęściej spotykane są tutaj na parterze. Nawet zrobiłem ostatnio film. Po schodach na górę biegł szczur wielkości mojego przedramienia – opowiada Maciej Bryła, mieszkaniec jednej z klatek dotkniętej problemem plagi szczurów. – Skaczą na ludzi. Mieszkańcy, którzy mają dzieci, muszą nosić je na rękach, ponieważ szczury biegają po butach. Były widziane na 10. piętrze. Raczej nie wjechały windą.
Spółdzielnia walczy z problemem od dłuższego czasu
– W tym budynku już od dłuższego czasu jest prowadzona walka ze szczurami – przyznaje Marek Szymanek, zastępca prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów. – Ostatnio nawet spowodowało to zapalenie się linii wewnętrznego zasilania. Nastąpiło spięcie, bo szczury poprzegryzały otulinę kabli. Administracja zamurowywała wejścia tych szczurów do budynku. Po zamurowaniu tych wejść szczury przegryzły gdzieś bardziej miękką ścianę i wydostały się na klatkę schodową. Stąd taka nieprzyjemna sytuacja.
CZYTAJ: Naukowcy: dwa razy więcej drzew w miastach mogłoby ocalić zdrowie tysięcy ludzi
– Dwa dni temu żona wychodziła z windy. Zobaczyła, że na poręczy zwisał szczur. Dwa dni temu musiałem zaatakować szczura. Wykopałem go na dwór. Najbardziej dokucza smród. Ostatnio między nogami przebiegł mi mały szczur i pobiegł w stronę kontenerów na śmieci. Spółdzielnia teoretycznie mówi, że zna problem i z nim walczy; że szczury były w głównej rozdzielni instalacji elektrycznej i problem nie powinien już występować. Jednak, jak widać, dalej występuje – mówią mieszkańcy.
– W okresie wiosennym i jesiennym wykładane są trutki, jak również prowadzone są akcje deratyzacyjne w przypadku pojawienia się większej liczby gryzoni – mówi Bogdan Hruzewicz, właściciel firmy zajmującej się odszczurzaniem. – Ludzie bardzo często sami zapraszają je do bytowania w danym miejscu, rzucając pożywienie, na przykład resztki mięsa. Jeżeli szczury mają atrakcyjne pożywienie, to może być tak, że nie do końca mogą ruszać trutki lub przynęty. Można stosować tzw. pułapki lepowe, które my bardzo często stosujemy. Polega to na tym, że szczur wchodzi w taką pułapkę i już nie jest w stanie się uwolnić.
Szczury potrafią przystosować się do najróżniejszych warunków
– One doskonale wiedzą, że tylko z człowiekiem mogą liczyć na sukces – zaznacza dr n. wet. Jerzy Ziętek, adiunkt w Katedrze Epizootiologii i Klinice Chorób Zakaźnych Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Lgną tam, gdzie jest ciepło i gdzie są resztki żywności, czyli na przykład do naszych domów. To zwierzęta niesamowicie zdolne do przystosowania się do najróżniejszych warunków. Są inteligentne, tworzą bardzo złożoną społeczność. Bardzo trudno otruć szczury, bo wysyłają na zwiady swoich najsłabszych przedstawicieli, żeby zbadali nowy pokarm.
CZYTAJ: PKP Intercity obniża ceny biletów
Co robić, kiedy szczur pojawia się na klatce schodowej czy w mieszkaniu?
– Najlepiej zdać się na specjalistyczne firmy. Jeśli w jakimś momencie zareagujemy zbyt gwałtownie w stosunku do szczura, może nas zaatakować – ostrzega Bogdan Hruzewicz.
Ugryzienie przez szczura może być niebezpieczne
– Jeśli nas ugryzą, może to wywołać zakażenie, może to wywołać tężca czy leptospirozę (wystarczy kontakt z moczem szczura). Grozi tularemia, jersinioza czy listerioza, która może doprowadzić do śmierci, a na pewno może doprowadzić do bardzo ciężkiego zapalenia płuc czy trwałego uszkodzenia nerek. To bardzo groźna choroba. Limfocytarne zapalenie opon mózgowych z reguły kończy się wyzdrowieniem, ale są przypadki, gdy są zmiany nieodwracalne albo nawet śmierć. Jersinioza i tularemia w niektórych przypadkach mogą prowadzić do sepsy. To choroby uciążliwe, m.in. poprzez silnie wyrażone objawy grypopodobne – podkreśla dr n. wet. Jerzy Ziętek.
– Jest model doświadczalny, który mówi, że gdyby szczury były wielkości owczarka niemieckiego – z zachowaniem tego samego behawioru, tempa rozmnażania itd. – ludzie nie byliby w stanie rozwinąć się jako gatunek – dodaje dr n wet. Jerzy Ziętek. – Po prostu przegralibyśmy z nimi konkurencję. Mimo że są od nas zdecydowanie mniej inteligentne, to jednak na tyle inteligentne, sprawne i na tyle szybko się rozmnażają, że nie dałyby nam szans.
– W piwnicy też jest z tym gigantyczny problem. Z tego, co mówi administracja, jest to trochę efekt tego, że mieszkańcy zostawiają jakieś rzeczy. Gdy otwieramy mieszkanie, musimy sprawdzać, czy w pobliżu nie ma szczura, żeby nie wbiegł do domu. To najbardziej kuriozalne. Jak wracam z synem ze szkoły i wchodzimy do klatki, pierwsze, co robimy, to sprawdzamy, czy gdzieś nie biega szczur. Nie wiemy, czy skoczy na nas, czy nie – mówią mieszkańcy.
Jakie kroki podejmuje miasto?
– Zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz naszym miejskim regulaminem utrzymania czystości i porządku, obowiązek przeprowadzania deratyzacji należy do właścicieli nieruchomości lub zarządców tych nieruchomości – informuje Blanka Rdest-Dudak, dyrektorka Wydziału Zieleni i Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Lublin. – Sygnały z ul. Koncertowej do nas nie wpływały. Jeżeli chodzi o obecność gryzoni w przestrzeni spółdzielni mieszkaniowych, takich sygnałów mamy bardzo mało. Jeżeli mieszkańcy zgłaszają problem obecności szczurów w przestrzeni miejskiej – czy to na terenie spółdzielni, czy na terenie publicznym – każdorazowo miasto reaguje i przypomina zarządcom o obowiązku określonym w regulaminie. Jeżeli takie sygnały odbieramy, to taką informację o podjęcie stosownych działań kierujemy do zarządców nieruchomości.
CZYTAJ: Plaga szczurów w centrum Lublina. Mieszkańcy się skarżą, radny interweniuje
– Cały czas administracja walczy ze szczurami – zapewnia Marek Szymanek. – Mam informację od kierownika, że walka jest już na ukończeniu. Podobno ma być sukces. Wszystko zależy od metod zwalczania, stąd cykliczne spotkania czy pracowników administracji, czy zarządu spółdzielni z przedstawicielami firm, które pomagają w zwalczaniu tychże gryzoni. Dzisiaj również mamy spotkanie z przedstawicielem firmy, która zajmuje się nie tylko deratyzacją, ale i dezynfekcją.
– Spółdzielnia wie o problemie co najmniej od 3 lat. Mieszkam tu 4 lata, od 3 lat widzę trutki w piwnicy. Walczymy, jak możemy, ale problem jest ciężki do zlikwidowania – dodaje jeden z mieszkańców.
Walka ze szczurami nie jest łatwa, a zdaniem specjalistów blok przy ul. Koncertowej trzeba by objąć systematyczną deratyzacją. Walka z gryzoniami może potrwać nawet rok.
MaTo / opr. WM
Fot. i film: nadesłane / Maciej Bryła