Trwają protesty rolników przed polsko-ukraińskimi przejściami granicznymi w Dorohusku i Hrebennem. Protesty są odpowiedzią na trudną sytuację na polskim rynku spowodowaną niekontrolowanym napływem zbóż z Ukrainy, ale też podyktowane niskimi cenami zbóż.
Protest w Dorohusku
W Dorohusku kolejka po polskiej stronie w kierunku Ukrainy sięga obecnie około 3 kilometrów. Krajową „dwunastkę” przed przejściem granicznym w obu kierunkach wciąż blokuje około 100 osób. Przepuszczane są jedynie pojazdy służb mundurowych, ciężarówki z pomocą humanitarną i cysterny z paliwem. Protest odbywa się spokojnie, bez żadnych incydentów.
CZYTAJ: Członkowie Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego blokują dojazd do granicy
– Chcemy większej kontroli zboża technicznego wjeżdżającego z Ukrainy do Polski – mówi Wiesław Gryn, przewodniczący protestu. – Można to uporządkować na dwa sposoby. Po pierwsze, kaucje dla firm transportowych i importujących. Wpłaca jakaś firma te 200, 300 czy 500 tysięcy. Jak samochody się wysypią w porcie, wtedy kaucja wraca. Druga sprawa to linka celna. Plombujemy na granicy, a rozplombowujemy w porcie; jeden celnik tu, jeden tu. Czy tak dużo wymagamy?
Protestujący chcą też wprowadzenia na wszystkich przejściach granicznych pełnej kontroli jakościowej i sanitarnej według wymogów Unii Europejskiej sprowadzanego z Ukrainy ziarna. Rolnicy boją się też o swoją przyszłość.
– Zostaliśmy z towarem w magazynach i teraz stracimy przy sprzedaży. Popatrzmy na samych siebie: jeżeli zboże techniczne będzie szło na mąkę, to co będziemy jedli? Zepsute ziarno – mówią protestujący.
– Nie chcemy luksusu. Chcemy tylko żyć spokojnie i otrzymać zapłatę za naszą ciężką pracę – podkreśla jeden z rolników. – Ile straciłem? Około 40 tysięcy – dodaje inny.
Na miejscu porządku pilnują policjanci. – Zważamy na osoby protestujące, aby nie doszło do zagrożenia tych osób, a także do niebezpiecznych incydentów. W naszych działaniach wspierają nas funkcjonariusze z innych jednostek, jak i dron, który obserwuje całą sytuację – mówi Ewa Czyż, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Chełmie.
Protest rolników na skrzyżowaniu przed przejściem granicznym w Dorohusku ma potrwać do piątku (3.02) do północy.
Obecnie ruch na przejściu granicznym w Dorohusku jest bardzo utrudniony. Jak przekazują nam służby celno-skarbowe, odprawy w kierunku wjazdowym do Polski na tym przejściu zostały wstrzymane.
Protest w Hrebennem
Protest rolników trwa również przed przejściem granicznym w Hrebennem.
– Od pierwszego protestu w Hrubieszowie, potem w Chełmie, naszych spotkań z ministrem, zgłaszanych postulatów i próśb niewiele się zmieniło – mówi organizator protestu w Hrebennem, Marcin Sobczuk. – Jak państwo doskonale pewnie wiedzą, przez granicę non stop jedzie zboże, rzepak, kukurydza ukraińska. My nie walczymy z Ukrainą, nie jesteśmy przeciwko nim. My im bardzo dużo pomagaliśmy, kiedy wybuchła wojna. My dzisiaj walczymy o państwa, o wasze zdrowie i byt. To, co do nas wjeżdża, niestety jest niekontrolowane. Dzisiaj nasza pszenica wyjeżdża do portu do Gdańska, do Gdyni i statkami odpływa w świat, a my w to miejsce będziemy jedli to, co przyjechało do nas ze Wschodu. To jest dzisiaj największy problem, w związku z którym wychodzimy na ulice.
– W momencie żniw minister rolnictwa zaapelował do nas, żeby magazynować zboże w domu, ile kto może – mówi Mieczysław Chyrchała z Gospodarstwa Rolnego Zawalów. – Żeby tylko nadwyżki wywozić na sprzedaż, bo będzie droższe. Myśmy się posłuchali. Zostaliśmy oszukani – zboże potaniało. Nawozy były w wysokich cenach w czasie żniw, później były jeszcze wyższe. Nie wiem, co się stało. Gaz nie był taki drogi, nawozy horrendalnie podrożały. W tej chwili gaz jest tańszy niż przed wojną. Obniżyli teraz cenę nawozu. Ale z tego, co się dowiadujemy, polskie azoty na Ukrainie są o połowę tańsze niż w tej chwili w Polsce.
CZYTAJ: Hrebenne: około 300 osób protestuje przed przejściem granicznym z Ukrainą [ZDJĘCIA]
– Ludzie trochę wstrzymali się ze sprzedażą, bo ceny są niskie – mówi Wiesław Sapiło z Lipska koło Zamościa, prowadzący skup. – Każdy ma jakieś zobowiązania, kredyty. Z tego, co każdy liczy, jeżeli sprzeda po tych cenach, to nie wystarczy mu na pokrycie kosztów produkcji. Ceny spadły o jedną trzecią. Rzepak kosztował w żniwa 3300 zł, w tej chwili 2200 zł; pszenica – dochodziła do 1600 zł, w tej chwili kosztuje już poniżej 1000 zł.
– Miastowi pytają, dlaczego rolnicy strajkują. Mówią, że mamy dopłaty. Podam przykład: posieję 100 hektarów zboża. Urodzi mi się z hektara 6 ton, ze 100 hektarów jest 600 ton. Jeżeli 600 ton zboża sprzedałbym po 1500 zł, tracę 550 zł. To prosty rachunek – 330 tysięcy. A mówią, że bierzemy dopłaty… Dopłaty ze 100 hektarów to 60 tysięcy, to ile jesteśmy stratni? Czterokrotnie. Nie chcę tej ich dopłaty, chcę, żeby ceny były godne – mówi jeden z protestujących.
– Jesteśmy rozgoryczeni, bo zostaliśmy oszukani. Mówili: bierzcie fundusze z Unii Europejskiej, kupujcie maszyny, rozwijajcie się, twórzcie duże gospodarstwa. Pobraliśmy kredyty, kupiliśmy maszyny, kupowaliśmy pole. W tej chwili przy tej cenie zboża czeka nas bankructwo – mówi Mieczysław Chyrchała.
– Będziemy walczyć o swoje i dalej protestować. Będziemy dalej blokować granicę miasta i pomału będziemy się jednoczyć – dodaje jeden z protestujących.
W Hrebennem zablokowany jest jeden pas jezdni dla wyjeżdżających ciężarówek z Ukrainy na skrzyżowaniu krajowej drogi nr 17 i wojewódzkiej 867. Rolniczy protest potrwa do jutra do godz. 11.00.
MaTo / AP / opr. DomKla / WM
Fot. Piotr Michalski / AP; film: Piotr Michalski