W Lublinie brakuje osób chętnych do podjęcia się roli rodziny zastępczej, przede wszystkim tej zawodowej. To one zapewniają dach nad głową małym dzieciom, które mają nieuregulowaną sytuację prawną – nie mogą zostać adoptowane, ale nie mogą też wrócić do biologicznych rodziców.
Brak rodzin zastępczych to problem ogólnopolski, ale dobitnie widać go na Lubelszczyźnie. Magdalena Suduł z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie przypomina, że rodzin zastępczych w Lublinie jest ponad 300, ale większość stanowią te, które są spokrewnione z dziećmi.
– Pozostałe to są rodziny niezawodowe, czyli dalsi krewni lub osoby obce, i rodziny zawodowe. Tych ostatnich w Lublinie mamy obecnie 9. W całodobowych placówkach opiekuńczo-wychowawczych przebywa łącznie 226 dzieci. Ideałem byłoby, gdyby wszystkie mogły skorzystać z opieki rodziców zastępczych – mówi Magdalena Suduł.
W powiecie lubelskim takich zawodowych rodzin także jest kilka. – Problem faktycznie jest, a rodziny zastępcze potrzebne są na bieżąco – mówi Jacek Figarski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Lublinie. – Każdy – oczywiście po spełnieniu odpowiednich warunków – może złożyć wniosek o to, żeby być taką rodziną zastępczą. O umieszczeniu dzieci w takiej rodzinie decyduje sąd postanowieniem – zaznacza Jacek Figarski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Lublinie.
Rodziną zastępczą może stać się osoba niekarana, po przejściu badań psychologicznych. Różnica między zawodową, a niezawodową rodziną zastępczą, czyli tymi najbardziej „deficytowymi”, dotyczy wyłącznie odpłatności.
Dyrektor Jacek Figarski przyznaje, że to jednak nie o pieniądze chodzi, a o misję. Sam fakt małego zainteresowania wynika przede wszystkim z obaw przyszłych rodziców: – Boją się oni o to, czy podołają. Przecież taka rodzina nie zna wcześniej dziecka i jego środowiska. Istnieją stereotypy i wątpliwości dotyczące tego, z jakiego środowiska pochodzi dziecko, czy są jakieś uwarunkowania genetyczne. Potencjalni rodzice zastępczy boją się po prostu, czy wychowawczo sobie poradzą – tłumaczy Jacek Figarski.
CZYTAJ: Powiat bialski: kandydaci na rodziców zastępczych poszukiwani
Do rodzin zastępczych trafiają głównie dzieci do 10 roku życia. Jedną z takich zawodowych rodzin tworzy Agata Dudzik: – Od 2008 roku w naszej rodzinie krótko- lub długoterminowo przebywało już ponad 30 dzieci. Najmłodszy chłopiec miał 2 tygodnie. Był wzięty prosto ze szpitala. Przebywał u nas 13 miesięcy. A najstarszy miał 13 lat – opowiada Agata Dudzik. – Zawsze jest to relacja rodzic-dziecko. Nawet ostatnio jeden z wychowanków powiedział do mnie: „bo ty jesteś taka druga mama”. I pomimo tego, że zawsze podkreślam, iż jestem dla nich ciocią, często wybrzmiewają słowa: „to druga mama”. Biorąc pod uwagę, że co roku od moich byłych wychowanek dostaję życzenia na Dzień Matki, myślę, że tak funkcjonuję – jako druga mama.
CZYTAJ: Pierwszy taki dom w Polsce. Lublin zajmie się dziećmi z pieczy zastępczej z Ukrainy
Z rodzin zastępczych dzieci trafiają do adopcji do innych rodzin czy do domów dziecka. Tu rodzi się kolejny problem, bo wolnych miejsc nie ma w żadnej tego typu placówce w województwie lubelskim.
Dzieci, które nie znajdą miejsca w rodzinie zastępczej w danym powiecie, są przewożone do innego, często oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów.
Rodziny zastępcze i dzieci będące pod ich opieką mają zapewnioną darmową opiekę psychologiczną.
FiKar / opr. DomKla
Fot. pexels.com