Podtruta samica bielika znaleziona kilka dni temu w rezerwacie przyrody Las Lipowy w uroczysku Bukowiec na terenie Nadleśnictwa Tomaszów wróciła do zdrowia i cieszy się wolnością. W tej konkretnej sytuacji zadziałała szybka reakcja leśniczego, Nadleśnictwa i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie.
– Nie spodziewałem się spotkania oko w oko z bielikiem. Na naszym terenie bytuje orlik krzykliwy, a tu taka niespodzianka – mówi pracownik Nadleśnictwa Tomaszów, leśniczy z Grodysławic Dariusz Golik. – Z odległości ok. 70 m zobaczyłem, że coś z tym ptakiem jest nie tak. Inne drobne ptaki, kiedy zorientowały się, że tam jestem, poderwały się do góry, a on pozostał bez reakcji. Odczekałem chwilę, doszło do kontaktu wzrokowego, zobaczył mnie i poderwał się delikatnie, odskakując na metr. Zatrzymałem się, a on zrobił drugi skok. Wycieńczony z sił powinien mnie wyczuć i wzbić w górę. Tutaj tego nie zrobił. Widać było, że był osłabiony, zgarbiony. Postanowiłem reagować.
CZYTAJ: Znaleziono martwe bieliki. Sprawą zajmują się policja i prokuratura
– Leśniczy natychmiast zgłosił ten fakt do Nadleśnictwa – mówi Daria Łata, specjalista ds. ochrony lasy i ochrony przeciwpożarowej Nadleśnictwa Tomaszów. – Po rozmowie z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska pracownicy Nadleśnictwa odwieźli go do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.
– Mimo określonej procedury prawnej postępowania w takich przypadkach działania w takim zakresie powinny być podjęte przez organy gminy – mówi Aleksandra Woźniak-Figurska z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. – Z uwagi na ciężki stan zdrowia ptaka uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeżeli zostanie on przewieziony do najbliżej położonego ośrodka. Ośrodek, który może się zająć takim ptakiem, musi posiadać zezwolenie Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
– Bardzo ważny był czas działania, ponieważ podejrzewaliśmy, że bielik może być otruty – mówi Daria Łata. – Od znalezienia do momentu, jak trafił do ośrodka, minęły ok. 3 godziny. Zadziałaliśmy bardzo szybko.
– On bytuje w promieniu 50 km, także ciężko powiedzieć, czy tutaj u nas na miejscu zjadł coś podtrutego, jakąś padlinę, czy po prostu gdzieś naleciał i tutaj sobie osiadł do odpoczynku – zaznacza Dariusz Golik.
CZYTAJ: Martwy wilk w powiecie bialskim. Sprawa zgłoszona na policję i do prokuratury
– Wydaje się, że nie było to celowe działanie – mówi Aleksandra Woźniak-Figurska. – Najbardziej prawdopodobne jest to, że ludzie, chcąc pozbyć się zwierząt, które uważają za szkodniki, na przykład lisy, rozkładają zatrute przynęty, nieświadomie trując też inne zwierzęta, w tym zwierzęta chronione. Do sporządzenia takich zatrutych przynęt wykorzystywane są środki stosowane w rolnictwie, na przykład wycofany z obrotu karbofuran. Jest to prawdopodobna przyczyna, natomiast nie mamy co do tego pewności. Regionalny dyrektor nie prowadzi postępowań karnych w takich przypadkach. Sprawcy spowodowania śmierci gatunków chronionych mogą odpowiadać karnie na podstawie przepisów o ochronie przyrody. W praktyce rzadko jednak ponoszą taką odpowiedzialność. Bardzo trudno jest wykryć takiego sprawcę i udowodnić mu winę.
– Kilkakrotnie widziałem bielika w locie, wysoko – mówi Dariusz Golik. – To majestatyczny ptak, wyniosły, godny – pewnie dlatego znalazł się a naszym godle. Zostawia to głębokie odczucia. Coś chyba czuwało nad nim – dzięki szybkiej reakcji udało się go uratować.
Na terenie województwa lubelskiego odnotowano 85 par lęgowych bielików, w Nadleśnictwie Tomaszów zaobserwowano 2 pary lęgowe.
AP/ opr. DySzcz