26. Międzynarodowy Festiwal Kolęd Wschodniosłowiańskich odbył się w Terespolu. To najbardziej prestiżowa tego typu dwudniowa impreza w Polsce. W tym rok festiwal miał wymiar szczególny, ze względu na wojnę w Ukrainie. W czasie wydarzenia wystąpiły chóry z Ukrainy, Słowacji, Rumunii i Polski.
– Na przestrzeni tych 26 edycji głównymi wykonawcami były chóry z zagranicy, szczególnie z Ukrainy – mówi ks. Jarosław Szczur, proboszcz parafii prawosławnej w Chełmie, konferansjer festiwalowych przesłuchań w Terespolu. – Teraz, kiedy Ukraina zmaga się z wojną, dla nas, dla Polaków ich obecność ma szczególne znaczenie. A dla nich tym bardziej. Możliwość powiedzenia przez kolędę o swoim bólu, o swoich problemach. Też wyrażenie nadziei. Pierwszego dnia festiwalowych przesłuchań słyszeliśmy wdzięczność. Sami wokaliści mówili, że dziękują braciom Polakom za to, co w Polsce się dla nich robi. Jest to bardzo ważny element, że pomimo wojny, smutku, tragedii w kulturze odnajdujemy coś wspólnego.
– To są dwa zespoły z Ukrainy. Chór Dzieci Światła i Chór Nowa z domu kultury w Nowowołyńsku – mówi pani Maria, kierownik tych zespołów. – Każda piosenka jest dla nas ważna, bo wkładamy w nią miłość. Łączy nas piosenka i pomaga nam w trudnych czasach. Robimy występy i zbieramy pieniądze dla naszych żołnierzy. Kupujemy samochód i za tydzień jadę do chłopaków zawieźć im pomoc. Przyjechaliśmy z zachodniej Ukrainy, to jest blisko Polski. U nas jest w miarę spokojnie, ale tylko dlatego, że nasi żołnierze na wschodzie bronią naszego kraju. Prawie codziennie mamy chłopaków, którzy wracają do domu już na zawsze. Dla nas jest bardzo ważne, że możemy tu być i pokazać, że Ukraina walczy, że wytrwa i zwycięży.
CZYTAJ: Wyjątkowy festiwal w Terespolu. W mieście rozbrzmiewają kolędy wschodniosłowiańskie
– Kolęda jest taką przestrzenią i fenomenem artystycznym, że jest ponad podziałami – uważa ks. Jarosław Szczur. – Ona łączy, produkuje dobre emocje, a przede wszystkim pokazuje nam, że możemy wielowyznaniowo się spotykać wokół kolędy i pielęgnować ją poprzez śpiew. Podczas festiwalu w Terespolu usłyszeliśmy kolędy w języku polskim, ukraińskim, białoruskim, rumuńskim, serbskim, angielskim. Kolęda w Terespolu łączy wszystkich.
– Żeby wystąpić na naszym festiwalu trzeba wykonać minimum dwie kolędy w tradycji wschodniosłowiańskiej – tłumaczy Anna Pietrusik, dyrektorka Miejskiego Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji w Terespolu. – Pozostałe mogą być w tradycjach kościoła katolickiego czy protestanckiego. Chodzi o to, żeby zapoznać publiczność i wykonawców nawzajem z kolędami różnych tradycji chrześcijańskich. To jest główny cel. Jednoczenie chrześcijan wokół Bożego Narodzenia poprzez prezentowanie kolęd różnych tradycji.
– Jest to wielka uczta duchowa – podkreśla Ryszard Korneluk, mieszkaniec Terespola. – To jest też pełny ekumenizm. Mamy na sali prawosławnych, katolików, protestantów i wiele jeszcze innych wyznań. Południowe Podlasie to tygiel kultur i wierzeń. Stąd też ten festiwal ma wielkie znaczenie dla całej wschodniej Polski, a nawet dla naszego kraju.
– Przekazujemy spokój, ciszę, pragnienie zwycięstwa – opowiada pani Maria z Nowowołyńska. – Śpiewamy na początku modlitwę o Ukrainę. To jest taki hymn duchowy Ukrainy „Boże wielki jedyny”. Na końcu programu jest „Szczedryk”, ukraińska kolęda, która była wykonana pierwszy raz w Stanach Zjednoczonych sto lat temu. To jest dla nas bardzo ważny i historyczny moment.
– Są tu kolędy śpiewane wielogłosowo – tłumaczy Ryszard Korneluk. – Zespoły przyjeżdżają z Ukrainy, Słowacji. Wcześniej przyjeżdżały z Białorusi, z Rosji. Dzisiaj sytuacja nie pozwala na wiele, z powodu tej wojny. To powoduje, że nie ma wielu zespołów. Są to kolędy, które rzeczywiście są piękne, wiele wyrażają, świetnie się ich słucha. Stąd też publiczność zawsze dopisuje.
Organizatorem festiwalu była między innymi Prawosławna Diecezja Lubelsko-Chełmska, Fundacja Dialogu Narodów i Miejskie Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji w Terespolu.
MaT / opr. PrzeG
Fot. MOK Terespol FB