Kompaktowe hity, szkice i rysunki

EAttachments9058292898d8ccf246e7e075af2f3e30a354a9b xl

„Arcydzieło. Bez dyskusji” – tak o tym albumie pisał Marcin Rustecki, który w topce komiksów wydanych przez TM-Semic zamieszczonej w książce Projekt Rust umieścił go na samym szczycie. Współcześni artyści i czytelnicy również najczęściej wymieniają go jako jeden z najważniejszych komiksów, które ukształtowały ich gust. O kim lub o czym mowa? O komiksie Lobo: Ostatni Czarnian. A właściwie to Lobo: Ostatni Czarnianin, bo w wersji nie z TM-Semic, a z Egmontu, który zyskał właśnie kolejne życie – tym razem pod szyldem DC Compact, w kategorii „krwawa komedia”. A w sumie to o albumie Lobo: Portret Bękarta, czyli składaku, na którym poza tytułową historią znajdziemy jeszcze tak hitowe sagi jak Lobo powraca czy Paramilitarne święta specjalne.

Przygody rozczapirzonego umięśnionego metala, który zadbał o to, by być jedynym przedstawicielem swojego gatunku, wprowadzono do Polski w roku 1994, kiedy to kioskowe witryny pęczniały od kolorowych komiksów z superbohaterami. Główną siłą Lobo było to, że pozostawał w konwencji superbohaterskiej, a jednocześnie otwierał oczy na coś więcej. Pokazywał, że komiks to nie tylko faceci w rajtuzach, że w tym medium można więcej i lepiej. Był najwyższą emanacją komiksu undergroundowego, na jaką stać było nudny produkcyjny świat komiksów trykociarskich. I wręcz rozsadzał ten świat od środka. Zwykło się mawiać, że to zasługa niezwykle ekspresyjnych i szalonych rysunków Simona Bisleya, będącego wówczas u szczytu formy, ale nie bez znaczenia są też scenariusz i dialogi Alana Granta i Keitha Giffena, którzy nie poszli na kompromisy i stworzyli kopalnię, dziś już kultowych, cytatów.

Po raz pierwszy ten album trafia do polskiego czytelnika w wersji pomniejszonej – w ramach linii DC Compact i wedle przysłowia „weź na drogę, wsadź do kieszeni, przeczytaj w busie”. Idea to zacna, ale mam kilka uwag. Kiedy w latach 90. robiliśmy ziny często zmniejszało się plansze z A3 do A5 i w tej formie drukowało w tym zinie, zyskując większą szczegółowość kreski. Kreska Bisleya w pomniejszeniu też zyskuje na szczegółowości, ale literki są już raczej tylko dla młodych oczu. Na szczęście mamy na rynku edytorską schizofrenię i ten sam komiks dostępny jest w wersji standardowej, powiększonej i teraz pomniejszonej. I tak jak Lobo czytało mi się jeszcze jako tako, to V jak Vendetta – komiks Alana Moore’a i Davida Lloyda – nie przetrwał próby oczu. Co ciekawe, akurat ten album formatem zbliżony jest do pierwszej polskiej edycji wydawnictwa Post z 2003 roku. Pamiętam, że wtedy słychać było narzekania, że ucięli kilka centymetrów względem oryginalnej amerykańskiej zeszytówki. Tu ciachnęli jeszcze ze dwa, a co. Przecież możemy sobie na to pozwolić w czasach komiksowego dobrobytu.

POSŁUCHAJ: Najlepsze komiksy TM-Semic!

Kajko i Kokosz Szkice i rysunki (wyd. Egmont) to duża gratka dla kolekcjonerów komiksowej sztuki. Album nawiązujący sposobem wydania do niedawno opublikowanej kolekcji Kajka i Kokosza to zbiór prac Janusza Christy, które powstały w czasie tworzenia sztandarowej dla tego artysty serii. Co więcej, do albumu dołożono trzy luźno latające gadżety – blaudruk jednej z plansz, korespondujący z nią diapozytyw oraz wydruk planszy.

Co do kartek nielatających – jest tu wszystko, począwszy od projektów postaci, wzornika miejsc, kolorowych rozkładówek, wczesnego projektu logotypu, aż po materiały z gry komputerowej, kolorowanki czy też rysunki do wywiadów z Christą, opublikowanych w kilku czasopismach. Bardzo chciałbym powiedzieć coś mądrego i odkrywczego na temat tego albumu, ale… jest to tylko zbiór obrazków jednego z mistrzów polskiego komiksu. Tylko i aż, bo dla kolekcjonerów, szperaczy antykwarycznych i fascynatów komiksu od kuchni będzie to prawdziwa uczta i materiał naprawdę bezcenny.

Zwykle przy kajkoszowych opracowaniach poza nazwiskiem Janusza Christy pojawia się wiele innych, tutaj dominuje jedno – Arkadiusz Salamoński. To fan twórczości artysty, niegdysiejszy wydawca cennej Giełdy komiksów, który dokonał renowacji starych dzieł i sprawił, że można je oglądać w ekskluzywnym wydaniu. Świetne dopełnienie kolekcji i niezwykle ważny dodatek do historii polskiego komiksu. 

POSŁUCHAJ rozmowy z Marcinem Rusteckim i Arkiem Wróblewskim o wydawnictwie TM-Semic!

DySzcz

Exit mobile version