We wtorek 1 lipca Sąd Najwyższy ma orzec o ważności wyborów prezydenckich. W sumie wpłynęło około 56 tysięcy protestów wyborczych.
– Każdy obywatel chce, żeby jego głos został właściwie policzony – mówił na antenie Radia Lublin poseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Grabczuk. – Najprawdopodobniej te niecałe 370 tysięcy głosów (różnicy) zapewni zwycięstwo panu Nawrockiemu. Ale demokrację stać na to, żeby takich przypadków unikać, żeby te głosy jeszcze raz przeliczyć.
CZYTAJ: Wybory prezydenckie: prokurator generalny chce oględzin kart w jednej z komisji w Biszczy
– Nieprawidłowości nie zmienią wyniku wyborów – uważa poseł Konfederacji Bartłomiej Pejo. – Nawet jeżeli były jakieś fałszerstwa, to jest wina przedstawicieli komitetów wyborczych, którzy nie dopilnowali prawidłowości liczenia głosów. Natomiast w tej chwili (powtórne) liczenie głosów to jest jakiś absurd nad absurdami.
Sąd Najwyższy uznał za zasadne trzy protesty wyborcze. Sędziowie uznali, że jednak nie wypłynęły one na ostateczny wynik wyborów.
TSpi / opr. LisA
Fot. RL
