Rodzice dzieci z miejskich przedszkoli w Chełmie nie chcą łączenia placówek w zespoły ze szkołami. Chodzi o wszystkie miejskie miejsca dla maluchów. Miasto tłumaczy taki ruch oszczędnościami i niżem demograficznym. Tych argumentów nie uznają też nauczyciele.
Konkretne obawy
– Mamy konkretne obawy, a na razie nikt z urzędu nie rozmawia z nami w tej sprawie – skarżą się rodzice chełmskich maluchów. – Jeżeli mają być takie rotacje w kierownictwie, obawiam się, że dyrektor takiego zespołu nie będzie znał do końca naszych dzieci, ich potrzeb. Nie będzie też wiedział, jakie są problemy, które trzeba podjąć w przedszkolu. Chcemy mieć poczucie bezpieczeństwa naszych dzieci, które zostawiamy w dobrych rękach – stwierdza jedna z mam.
CZYTAJ: Kolejne miasto na mapie wodorowego transportu. W Chełmie budują zajezdnię
– Poza tym, że jestem rodzicem, jestem też nauczycielem wychowania przedszkolnego. I jestem przeciwna takiemu połączeniu. Może miasto patrzy na to przez pryzmat znalezienia oszczędności, aczkolwiek będzie się to odbywało kosztem dzieci. Nie będzie już indywidualnego podejścia, takiej komunikacji jak dotychczas, ponieważ będą cięcia kadrowe – mówi inna. – Teraz jest jeden specjalista na dwie placówki i to jest naprawdę bardzo trudne do pogodzenia. I bardzo często w takich przypadkach terapia u dzieci nie postępuje.
– Moje dziecko od przyszłego września ma iść do przedszkola. Jeśli te zmiany wejdą w życie, nie chciałabym, żeby moje dziecko uczęszczało do placówki szkolnej. Rodzice często wybierają małe, „domowe” przedszkola właśnie po to, aby nie przytłaczać bardziej wrażliwych dzieci. A jeśli są takie cięcia, jakie są, bardzo często dzieciom zabierane są zajęcia dodatkowe, zabierana jest rytmika. Tu trzeba byłoby coś zmienić, żeby urozmaicić ofertę i zadbać o to, żeby przedszkola samorządowe były dobrze wyposażone, aby rodzice chętnie przyprowadzali dzieci – dodaje.
– Uczestniczyłam w spotkaniach z nauczycielami, które miały na celu przedstawienie proponowanych zmian. Zamiast otwartej dyskusji i wymiany poglądów uczestnicy spotkania byli biernymi odbiorcami prezentacji multimedialnej, której slajdy omawiała pani wiceprezydent miasta – mówi Ewa Suchań, prezes Oddziału Powiatowego Związku Nauczycielstwa Polskiego w Chełmie. – Informacje były bardzo ogólnikowe i skupiły się na wyliczeniach demograficznych. Nie przedstawiono jasnego, szczegółowego planu działania, konsekwencji kadrowych i organizacyjnych.
„Dla ucznia nie zmienia się nic”
– Dla ucznia nie zmienia się nic. Dalej przychodzi do tej samej placówki, mieszczącej się w tym samym budynku i uczą go ci sami nauczyciele. Osoby zatrudnione w tych jednostkach, dzisiaj funkcjonujących samodzielnie, będą pracować tam nadal – deklaruje Dorota Cieślik, II zastępca prezydenta Chełma. – Zmienia się jedynie administrowanie tymi jednostkami. Gdy powołamy zespół, ma on wtedy jedną osobę zarządzającą jako dyrektora. Ma też połączone dwa budżety we wspólny. W naszych planach jest oddzielność rad pedagogicznych, jak i rad rodziców.
– W takim razie nie widzę sensu tej reorganizacji, bo to będzie pseudooszczędność – uważa jedna z mam. – Na razie nie zostały nam przedstawione żadne wyliczenia dotyczące oszczędności, jakie kwoty mogłyby to być.
– Przede wszystkim chcemy zminimalizować konsekwencje niżu demograficznego. Jeżeli powołujemy zespół, jest większa szansa dla pracowników. Bo w zespole nie dochodzi do zamykania całych jednostek – odpowiada Dorota Cieślik. – To jest szansa uzupełniania etatów. To jest szansa, a nie utrudnianie funkcjonowania – dodaje.
Związek Nauczycielstwa Polskiego zobowiązał się do napisania opinii do kuratora oświaty w tej sprawie. Rodzice również zapowiadają działania.
Natomiast urzędnicy zapewniają, że w tej sprawie będzie jeszcze pole do rozmów.
RyK / opr. ToMa
Fot. pixabay.com