Kopalnia w Bogdance może zostać zmuszona do zmniejszenia wydobycia węgla do poziomu, który doprowadzi do jej likwidacji wcześniej niż w uzgodnionym w umowie społecznej 2049 roku.
– Radykalne ograniczanie produkcji surowca zapowiedziała, będąc w Bogdance, wiceprezes większościowego udziałowca kopalni, Grupy Enea – Dalida Gepfert – mówił w Radiu Lublin wiceprzewodniczący zarządu wojewódzkiego OPZZ, reprezentujący Związek Zawodowy Górników w Polsce, Grzegorz Jadwiżuk. – Niezależnie od tego, że jest to najlepszy zakład, że ma najpotężniejsze moce produkcyjne, to jednak pomijane jest, że do 2035 roku będziemy produkować około 2,5 miliona ton. Przypomnę, że dwa lata temu mieliśmy ponad 10, a w tym roku będziemy mieli blisko 8 milionów ton. Najbardziej obawiamy się drastycznego obniżenia poziomu zatrudnienia.
CZYTAJ: Wiceminister Krzysztof Galos: Bogdanka dba o kwestie zrównoważonego rozwoju
Obecnie spółka Lubelski Węgiel zatrudnia pięć tysięcy osób, a cala grupa Bogdanka około ośmiu. 80 procent przychodów spółki generują dostawy do elektrowni Enei w Kozienicach i Połańcu.
Przez ograniczenie odbioru surowca przez Eneę już w 2030 roku do 4,5 miliona ton, liczba miejsc pracy mogłaby spaść o 1700 stanowisk, czyli blisko jedną czwartą. Związkowcy obawiają się też dalszego ograniczenia przez Eneę autonomii Bogdanki, utrzymanej gdy poznański potentat kupował ją w 2015 roku.
– Wygląda na to, że to, przed czym skutecznie obroniliśmy się w 2015 roku, w tej chwili stanie się rzeczywistością. Stracimy dużą część niezależności Bogdanki.
Związkowcy i partnerzy społeczni oczekują, że zanim dojdzie do ograniczenia produkcji i zatrudnienia powstaną na Lubelszczyźnie nowe miejsca pracy dla odchodzących z górnictwa.
JB / opr. WM
Fot. archiwum