Trump kontra Harris. W USA trwają wybory prezydenckie

mid epa11703126 2024 11 05 192113

W Stanach Zjednoczonych trwają wybory prezydenckie. W tym roku do rywalizacji o najwyższy urząd w państwie stanęli kandydaci partii: demokratycznej – obecna wiceprezydentka Kamala Harris i republikańskiej – były prezydent w latach 2017-2021 Donald Trump.

Jako pierwsze zostały otwarte lokale wyborcze między innymi w Nowym Jorku, New Jersey, Connecticut i Wirginii.

Mieszkańcy Florydy głosują od godziny 13.00 polskiego czasu. Wśród nich swój głos odda m.in. kandydat Republikanów. Donald Trump do West Palm Beach na Florydzie przyjechał nad ranem czasu miejscowego. To tutaj – według amerykańskich mediów – Trump wraz ze swoją żoną Melanią mają oddać głosy. Wieczorem w tutejszym centrum konferencyjnym będzie wraz ze swoimi zwolennikami obserwował ogłaszanie wyników z poszczególnych stanów. Na Florydzie spodziewane jest jego zdecydowane zwycięstwo. Głosowanie na Florydzie potrwa do godziny 19.00 czasu lokalnego, czyli do 1.00 nad ranem w Polsce.

Tymczasem prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Franciszek Spula zachęca rodaków za oceanem do głosowania w wyborach. Dziś Amerykanie wybierają nie tylko prezydenta, ale też cały skład Izby Reprezentantów, jedną trzecią Senatu oraz władze stanowe i lokalne. O wyborczym znaczeniu polonijnych głosów – szczególnie w Pensylwanii – pisały światowe media. Stąd apel Franciszka Spuli, który udzielił wywiadu Polskiemu Radiu 24.

 – Te głosy się liczą. Bo gdy jako reprezentant Kongresu Polonii Amerykańskiej chcę przedstawić jakąś sprawę, oni zawsze patrzą do książek, kto głosuje. Nie na kogo się głosuje, ale ile osób głosowało – mówił Franciszek Spula.

W tej kampanii zadzwonił do niego sam Donald Trump. – To nie jest tak łatwo, jak on podkreśla, że zakończy wojnę w Ukrainie tak szybko. Ale może pokazać, że taki jest mój cel, ja to chcę skończyć, jak to chcę załatwić – stwierdził Franciszek Spula.

Kilka dni temu list do amerykańskiej Polonii skierowała Kamala Harris. Zapewniła w nim, że będzie działać na rzecz zwycięstwa Ukrainy.

Inwestorzy czekają na wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych. Zdaniem gościa Polskiego Radia 24, głównego ekonomisty Domu Inwestycyjnego Xelion, Piotra Kuczyńskiego rynki wolą Donalda Trumpa od Kamali Harris: – Rynki umacniają dolara, podnoszą rentowność amerykańskich obligacji i cenę złota. Wszystko to mówi nam, że inwestorzy wolą Trumpa od pani Harris z wielu różnych powodów.  

Jednym z nich jest na przykład zapowiedź Trumpa obniżenia podatków. – Po drugie Trump jest za deregulacją, czyli rozluźnieniem ograniczeń, które pętają działanie dużych firm. Uważa, że należy rozluźnić ograniczenia w produkowaniu zanieczyszczeń przez elektrownie. Dotyczy to też zużycia węgla i ropy. To też się bardzo podoba. Niestety – dodaje Piotr Kuczyński.

Sondaże pokazują, że wyścig między Kamalą Harris a Donaldem Trumpem jest bardzo wyrównany i dla każdego z kandydatów liczy się dosłownie każdy głos.

W kampanii bardzo często powraca sprawa wojny w Ukrainie. Dalsze wsparcie Ukrainy kontra rozwiązanie konfliktu w dobę – takie deklaracje przedstawiali w kampanii wyborczej  Kamala Harris i Donald Trump. Eksperci różnią się szczególnie w ocenie zapowiedzi byłego prezydenta, walczącego o powrót do Białego Domu.

Przewidywalność i dalsze wsparcie, choć niedecydujące o ukraińskim zwycięstwie – tak zdaniem ekspertów będzie wyglądać polityka USA, jeśli wygra Kamala Harris. Nieco inaczej analitycy patrzą na deklaracje Donald Trumpa.

– Osiągnięcie porozumienia w ciągu jednej doby jest oczywiście możliwe, tylko wiążę się z tym, że któraś ze stron musi się poddać. I Trump do poddania się nie będzie skłaniał raczej Putina tylko Ukrainę – mówi  prezes Fundacji Pułaskiego Zbigniew Pisarski. 

Ale szef Warsaw Enterprise Institute, Tomasz Wróblewski, uważa, że Trump może zniwelować poczucie pewności u Rosjan. – Będzie chciał dokonać szybkiego wzmocnienia pozycji Ukrainy, żeby zmienić pozycję negocjacyjną do ewentualnego pokoju.

Do tej pory USA przekazały Ukrainie pomoc wojskową wartą ponad 64 mld dolarów.

Amerykanie obawiają się wzrostu napięcia społecznego i zamieszek po ogłoszeniu wyników wyborów. Korespondent Polskiego Radia w Waszyngotonie Marek Wałkuski wyjaśnił, że najgorszą sytuacją mogłaby być wygrana jednego z kandydatów niewielką liczbą głosów, co może doprowadzić do podważania wyniku.

RL / IAR / opr. ToMa

Fot. PAP/EPA/ERIK S. LESSER

Exit mobile version